Ciężkie dni nastały, za oknem coraz pochmurniej, nauki coraz więcej, wszyscy coraz głośniej na mnie krzyczą, no bo zła pogoda to i humory złe. ;-;
Niestety, ale ta miniaturka to jedyne, co udało mi się napisać, ten tydzień był dość... pełny wszystkiego. Tak pełny, że na inspirację miejsca zabrakło. x-x Zwłaszcza po namiętnym pocałunku na lekcji wychowania fizycznego. Nosem. Z piłką. Cały dzień zmarnowałam na okłady z lodu, zamiast pisanie. ;-;
No nic, nie będę zanudzać, zapraszam do czytania!
Akcja dzieje się mniej więcej dwie godziny po ostatniej miniaturce.
***
– Powiedz, proszę, że to już wszystko… – Altaïr stał
obładowany koszami i zawiniątkami, które podobno były „codziennymi zakupami
Malika”.
Bzdura, nowicjusz był pewny, że te wszystkie ładunki
stanowiły kolejne utrudnienie dla ich małego zakładu. Coraz głośniej wyrażał
swoje niezadowolenie, ilekroć właściciel biura zawieszał mu na ramieniu kolejne pakunki.
– Nie, jeszcze musimy poszukać kilku rzeczy. – Malik
zbył go machnięciem dłoni i średnio zainteresowany marudzeniem Ibn-La’Ahada,
wrócił do przebierania pomarańczy na straganie.
– Na kodeks, po co ci aż tyle jedzenia?! – Syryjczyk,
mający tylko jedną rękę do dyspozycji, ledwo radził sobie z utrzymaniem wiszących
na niej koszyków. No, ale przecież się nie poskarży, bo wtedy starszy brat (świętej
pamięci) Kadara, wygra ich mały zakład.
– Altaïrze, rusz głową. Prowadzę biuro, codziennie przychodzą
do mnie dziesiątki asasynów, rannych, zmęczonych bądź głodnych po misjach, w
których narażają swoje życia. Myślisz, że jakbym dał im kuskus i odprawił z
kwitkiem, to byliby zadowoleni? A gdybym jeszcze nie zapewnił im zapasów na
drogę do Masjafu? Zaraz chcieliby zmiany zarządcy biura! – Brunet pokręcił
głową z politowaniem i ruszył zatłoczonymi uliczkami dalej, z gracją omijając
każdy patrol, jako że świetnie znał codzienne trasy strażników po mieście. Jego
mogliby nie poznać, ale do stroju Altaira pewnie by się przyczepili.
– Nie lepiej po prostu to wszystko ukraść? Tracisz strasznie dużo pieniędzy – burknął mężczyzna, usiłując poprawić zawieszony na ramieniu koszyk tak, by ten podtrzymywany brodą mu się nie wyślizgnął.
Malik zatrzymał się gwałtownie i obrócił przodem do nowicjusza.
Zmarszczył przy tym brwi wyraźnie niezadowolony z jego toku myślenia.
– Ludzie tutaj żyją w biedzie, naprawdę chcesz im jeszcze
dokładać powodów do rozpaczy? – zapytał zarządca.
– Daj spokój, kotku. Zrobiłeś się strasznie wrażliwy,
od kiedy straciłeś tą prawą rękę. – Altaïr wywrócił oczami.
To był błąd, bo po chwili w głowę Syryjczyka przydzwoniła połówka ogromnego arbuza, rozbijając się na niej i przewracając go razem z całymi
Malikowymi zakupami prosto na ziemię.
– Prawą? PRAWĄ?! Lewą, ty idioto! Pozbawiłeś mnie ręki
i nawet nie wiesz której?! A żeby cię…! – W czasie, kiedy Malik zaczął
wyklinać, Altaïr powoli pozbierał się z ziemi, ściągając z kaptura resztki
owocu.
– Przepraszam, mój drogi, ale czy przypadkiem sam chwilę
temu nie mówiłeś, żeby nie dawać mieszkańcom powodów do rozpaczy? – przerwał mu. – A teraz ot tak rozbijasz ich arbuzy na mojej głowie. – Zdegradowany
mistrz uśmiechnął się zadziornie i wstał powoli.
Malik westchnął ciężko, próbując się uspokoić.
– Racja. – Podszedł do Altaïra, bezceremonialnie wsadził mu
rękę pod szaty i wykorzystując moment zaskoczenia, wydobył spod nich jego
sakiewkę, po czym wrócił do (nie mniej zdziwionego widowiskiem) sprzedawcy na
straganie z arbuzami. – Ile płacę?
Nie mogę uwierzyć, ze dopiero teraz znalazłam czas na przeczytanie tych miniaturek ;__; szkoła to jednak jest zło D; odbiera tyle czasu D;. I w ramach pocieszenia powiem ci, że nie tylko ty ostatnio oberwałaś na w-fie ;__;... Ta nie ma to jak nie ćwiczyć po chorobie, siedzieć na ławce na drugim końcu boiska i oberwać nadlatującą z drugiego końca boiska hula-hoop, przestraszyć się tego i zlecieć z ławki i uderzyć głową o podłogę... To się nazywa szczęście ಠ◡ಠ.
OdpowiedzUsuńCo do samych miniaturek to muszę przyznać, że mi się podobają ^^ chociaż nie za bardzo ogarniam Assassin's Creed. Są całkiem śmieszne ^^ i strasznie przyjemnie się je czyta
Co za zmyślny sposób na zabójstwo, mam nadzieję, że nic ci się nie stało. ;u;
UsuńCieszy mnie, że ci się podoba, nie miałam pewności, czy te miniaturki to aby niewypał nie jest. xux
AC jak najbardziej polecam do ogarnięcia, seria po prostu cudowna, zwlaszcza pierwsze części. C:
Pozdrawiam i dzięki za komentarz! :D
Poza bolącym do dziś nosem i siniakiem na czole nic mi nie jest ^^
UsuńKurczę, z każdą kolejną miniaturką robi się coraz zabawniej ;3.
OdpowiedzUsuń