piątek, 13 listopada 2015

(Miniaturka AC) Dzień 1 cz.2 - Kłopotliwy poranek

To już druga miniaturka z AC, jeszcze... co najmniej dwadzieścia do końca. xD
Akcja tej części dzieje się kilka godzin po poprzedniej. 
Zapraszam do czytania. c:

***

– Altaïr, może jednak ci z tym pomogę? – zapytał Malik, który od dłuższej chwili wręcz dusił się ze śmiechu.
– Sam sobie poradzę! – prychnął coraz mocniej rozdrażniony asasyn. Już od ponad piętnastu minut mocował się ze swoimi szatami. Nie, nie potrafił ich ubrać jedną ręką.
– Nigdy nie wyjdziemy na bazar, jak będziesz się tak guzdrał. – Mężczyzna westchnął ciężko, opierając się tyłem o biurko i z wolna opanowując rozbawienie.
Choć widok jego partnera, rozpaczliwie próbującego zakryć to i owo ubraniem, ani trochę mu w tym nie pomagał.
– Daj mi czas, ty pewnie też na początku nie mogłeś do tego przywyknąć! – Syryjczyk miał dość. Nie sądził, że samo wkładanie szat może być tak upokarzające.
Ten, który zabijał ciemiężców i bronił pokrzywdzonych, którego nikt nie był w stanie zwyciężyć… nie mógł sobie poradzić z ubraniem spodni.
– Owszem, nie mogłem. – Malik westchnął ciężko i zbliżył się do niego mimo protestów i zapewnień, że da radę sam. – Ale szybko przywykłem, żeby nie stać się słabszym od ciebie, nowicjuszu. – Sprawne palce bruneta szybko zasznurowały spodnie Altaïra. Zaraz po tym, jego jedyna ręka znalazła się na kroczu Ibn-La’Ahada, masując je delikatnie.


Asasyn zamrugał zaskoczony. Nie sądził, że właściciel biura będzie w stanie zrobić to tak szybko, sprawnie… i przyjemnie. Wręcz zamruczał z zadowolenia, gdy jego kochanek subtelnie zaczął się nim zajmować, pobudzając do dalszej zabawy.
– Malik... – zaczął, ale zaraz został odsunięty przez mężczyznę.
– Później. Teraz idziemy na bazar, Altaïrze – zarządził były asasyn, odsuwając się i odchodząc  w stronę wyjścia.
– Ale…! – Zdegradowany mistrz chciał zaprotestować, jednak już po pierwszym kroku w stronę Malika, poczuł, jak jego spodnie błyskawicznie robią się za ciasne. – … Ja nie mogę iść.
– Dlaczego? – zapytał jednoręki, ale widząc rosnący „powód” niedyspozycji partnera, uśmiechnął się jedynie i otworzył świetlik, będący jedynym wejściem do biura. – Och… W takim razie dołączysz do mnie jak już sobie z tym poradzisz. Tymczasem bywaj, miłej zabawy!
– Nie, czekaj! To twoja wina, weź za to odpowiedzialność! – Altaïr zwyczajnie nie chciał przyznać, że największy kłopot będzie miał z ponownym włożeniem spodni, gdy już sobie ulży. A jeżeli jego kochanka nie będzie obok, to sam raczej nie da rady dobrze ich zasznurować.
– Wszystko jest dozwolone, Altaïrze. Wszystko. – Z tymi słowami i wrednym uśmiechem na ustach, Malik opuścił biuro.

4 komentarze:

  1. "To twoja wina, weź za to odpowiedzialność!" XD
    Jakby mu dziecko zrobił czy co, no ja nie wierzę, co tu się odwaliło xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No słuchaj, to sprawa wielkiej wagi była, jak to tak można, podjarać kogoś i zostawić w tym stanie. XDD

      Usuń
  2. Boskie !!! masz dziewczyno talent ! <3

    OdpowiedzUsuń