To już druga miniaturka z AC, jeszcze... co najmniej dwadzieścia do końca. xD
Akcja tej części dzieje się kilka godzin po poprzedniej.
Zapraszam do czytania. c:
***
– Altaïr, może jednak ci z tym pomogę? – zapytał Malik,
który od dłuższej chwili wręcz dusił się ze śmiechu.
– Sam sobie poradzę! – prychnął coraz mocniej
rozdrażniony asasyn. Już od ponad piętnastu minut mocował się ze swoimi
szatami. Nie, nie potrafił ich ubrać jedną ręką.
– Nigdy nie wyjdziemy na bazar, jak będziesz się tak
guzdrał. – Mężczyzna westchnął ciężko, opierając się tyłem o biurko i z wolna
opanowując rozbawienie.
Choć widok jego partnera, rozpaczliwie próbującego zakryć to
i owo ubraniem, ani trochę mu w tym nie pomagał.
– Daj mi czas, ty pewnie też na początku nie mogłeś do tego przywyknąć!
– Syryjczyk miał dość. Nie sądził, że samo wkładanie szat może być tak
upokarzające.
Ten, który zabijał ciemiężców i bronił pokrzywdzonych, którego
nikt nie był w stanie zwyciężyć… nie mógł sobie poradzić z ubraniem spodni.
– Owszem, nie mogłem. – Malik westchnął ciężko i
zbliżył się do niego mimo protestów i zapewnień, że da radę sam. – Ale szybko
przywykłem, żeby nie stać się słabszym od ciebie, nowicjuszu. – Sprawne palce
bruneta szybko zasznurowały spodnie Altaïra. Zaraz po tym, jego jedyna ręka
znalazła się na kroczu Ibn-La’Ahada, masując je delikatnie.
Asasyn zamrugał zaskoczony. Nie sądził, że właściciel biura
będzie w stanie zrobić to tak szybko, sprawnie… i przyjemnie. Wręcz zamruczał z
zadowolenia, gdy jego kochanek subtelnie zaczął się nim zajmować, pobudzając do
dalszej zabawy.
– Malik... – zaczął, ale zaraz został odsunięty przez
mężczyznę.
– Później. Teraz idziemy na bazar, Altaïrze – zarządził
były asasyn, odsuwając się i odchodząc w
stronę wyjścia.
– Ale…! – Zdegradowany mistrz chciał zaprotestować,
jednak już po pierwszym kroku w stronę Malika, poczuł, jak jego spodnie błyskawicznie
robią się za ciasne. – … Ja nie mogę iść.
– Dlaczego? – zapytał jednoręki, ale widząc rosnący „powód”
niedyspozycji partnera, uśmiechnął się jedynie i otworzył świetlik, będący
jedynym wejściem do biura. – Och… W takim razie dołączysz do mnie jak już sobie
z tym poradzisz. Tymczasem bywaj, miłej zabawy!
– Nie, czekaj! To twoja wina, weź za to odpowiedzialność! –
Altaïr zwyczajnie nie chciał przyznać, że największy kłopot będzie miał z
ponownym włożeniem spodni, gdy już sobie ulży. A jeżeli jego kochanka nie
będzie obok, to sam raczej nie da rady dobrze ich zasznurować.
– Wszystko jest dozwolone, Altaïrze. Wszystko. – Z tymi
słowami i wrednym uśmiechem na ustach, Malik opuścił biuro.
"To twoja wina, weź za to odpowiedzialność!" XD
OdpowiedzUsuńJakby mu dziecko zrobił czy co, no ja nie wierzę, co tu się odwaliło xD
No słuchaj, to sprawa wielkiej wagi była, jak to tak można, podjarać kogoś i zostawić w tym stanie. XDD
UsuńBoskie !!! masz dziewczyno talent ! <3
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję bardzo, miło słyszeć! :D
Usuń