piątek, 24 listopada 2017

Dragon Age oneshot - Przeczytaj to

Nieco zamulam ostatnio z życiem, co nie? xux No nic, piszę tak szybko, jak jestem w stanie, także do wszystkich wątpiących: blog nie umarł i nie umrze, a jeżeli już, to na pewno bym o tym powiadomiła jakimś osobnym postem, a nie ot tak urwała i bez echa przestała tworzyć. xD
Miałam pisać "Przepaść", wiem o tym, rozdział dwunasty powoli się produkuje, ale ten oneshot po prostu musiał się pojawić. Coś mnie dźgnęło prosto w serducho, że przez te dwa lata ani razu nic z Dragon Age tu nie wrzuciłam, a przecież kocham tę grę jak jasna cholera. qwq Dlatego też, w hołdzie dla jednej z moich ulubionych par, napisałam właśnie to.
Z góry uprzedzam, że "Przeczytaj to" nie obfituje w seks, a w drobną fabułkę i delikatne czułostki Fenrisa i Hawke'a. Oczywiście mam plany na ostrzejsze teksty z udziałem tej dwójki, jednak na ich stworzenie potrzebuję nieco czasu i nastroju, jako że poruszanie tematu traumy Fenrisa, jaką ten zapewne ma po zgwałceniu przez Danariusa (w Tevinterze homoseksualizm wśród niewolników jest rzeczą pożądaną, nie uwierzę, że Magister sobie na nim nie używał), jest dość trudne. Ogólnie w tym shocie mamy delikatną, dość subtelną relację Leto z Czempionem, nieśmiałą wręcz.
Dodatkowo radzę, byście zerknęli w spisie treści na dopisane przeze mnie uwagi pod tym oneshotem, by nikt nie miał wątpliwości co do klasy Garretta i stanu świata.
No, miłego czytania życzę! :)

***

– Nie to, żebym się czepiał, Hawke, ale mogłeś wziąć z nami swojego kochasia – odezwał się Varric, gdy tylko weszli wraz z Czempionem do środka starej, zaniedbanej kopalni. Jego głos rozniósł się echem po tunelach, przyprawiając zlęknionych, stojących dosłownie kilka kroków za nimi, górników, o ciarki na plecach.
– Daj spokój, chyba nie powiesz mi, że się boisz? – Garrett posłał przyjacielowi ten swój słynny, łobuzerski uśmieszek, po czym obrócił się przez ramię i niemo zapytał pracowników kopalni, w którą stronę do smoczego leża, będącego celem ich zlecenia.
– Pójdziesz, panie, następnym korytarzem w lewo, po schodach w dół i tam zaraz drzwi będą, za nimi jest główne gniazdo – poinstruował ich jeden z najstarszych mężczyzn w grupie.
– I jesteście pewni, że smoczyca nie żyje…? – dopytał krasnolud, z wyczuwalną obawą w głosie.
– Varric się boi! – parsknął Garrett, za co dostał lekkiego kuksańca w udo, czyli na wysokości łokcia Tethrasa.
– Na sto procent pewni! – potwierdził stojący najbliżej nich, górnik. – Będzie dwa dni, jak zawalił się korytarz, w którym ta gadzina spała. Zostały tylko jej dzieci; widzieliśmy, że miała jeden miot, więc wszystkie są mniej więcej w tym samym wieku, ot podrostki, jeszcze bez skrzydeł.
– Słyszałeś? Nie ma się czego obawiać, to tylko kilka malutkich smoczątek, przepłoszymy je albo wybijemy w maksymalnie pół godziny! – Hawke poklepał przyjaciela po ramieniu i ruszył we wcześniej wskazanym mu kierunku.
– Nadal nie jestem pewien, czy to dobry pomysł… mam złe przeczucia. – Pisarz pokręcił z dezaprobatą głową. Garrett któregoś razu dostanie za swoje, jeżeli dalej będzie się tak puszył.
Krasnolud odebrał od górników pochodnię, którą podał Czempionowi po dogonieniu go, wszak to on prowadził.
Odnalezienie miejsca, gdzie znajdowało się leże, nie zajęło im dużo czasu, choć gdyby nie fakt, że Garrett dwa razy skręcił w zły tunel, z pewnością trafiliby do niego o wiele szybciej.
Na całe szczęście w suficie pomieszczenia, gdzie przebywały młode smoki, była wybita olbrzymia dziura; ich (świętej pamięci) matka zrobiła ją zapewne po to, by bez problemu wylatywać z gniazda i znosić swoim dzieciom jedzenie. A skoro w suficie mieli prymitywny świetlik, dodatkowe źródło światła nie było dłużej potrzebne, dlatego właśnie Czempion wyrzucił pochodnię.
– Robimy tak: ja je zwabiam na środek, ty zostajesz tutaj i strzelasz do każdego smoczyska, które będzie próbowało zajść mnie od tyłu. Po prostu chroń mi plecy, dobra? Jeżeli się uda, spróbujemy jak najwięcej z nich wypłoszyć z kopalni tylnym wyjściem, są za urocze, żebym ot tak je pozabijał, mając możliwość uratowania ich – zarządził Hawke, wyginając rękę w tył i wyciągając z tkwiącej na plecach pochwy, pokaźny miecz o bardzo szerokim ostrzu.
– Ty i te twoje dziwne upodobania… – Tethras uśmiechnął się z rozbawieniem i przygotował Biankę, czekając, aż lider zacznie przedstawienie.
Większość smocząt akurat spała, reszta zaś bawiła się ze sobą radośnie. Były za małe na wykazywanie się tak wielką czujnością, jak podrośnięte gady, nie dziwne więc, że zaprzestały pląsów dopiero w momencie, gdy Bohater stanął między nimi i zagwizdał głośno, zwracając tym samym uwagę zaciekawionych maluchów.
– No dobra, dzieciaczki, spokojnie opuścicie teren kopalni, a nie stanie się wam… – urwał, gdy jeden z młodych smoków, początkowo nie wykazujący żadnych oznak agresji, postanowił skoczyć mu na twarz. – Kurwa mać! – zaklął szpetnie, blokując gada płazem ostrza i odpychając z mocą w tył.