sobota, 19 marca 2016

(Miniaturka AC) Dzień 2 cz.2 - Milczenie

Powoli zaczynam wracać do życia, mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie będę już miała takich zawiech (chyba, że szkoła mnie zje) i przynajmniej raz w tygodniu uda mi się coś wstawić. xux
To tyle z mojej strony, życzę miłego czytania! :D

***

Od dwóch godzin panowała między nimi kompletna cisza. Malik zerknął zaniepokojony na swojego kochanka.
– Altaïr? Co ci jest? – Al-Sayf uniósł brew, zdziwiony, że nowicjusz milczy jak chyba jeszcze nigdy. Z ich dwójki zawsze mówił najwięcej, a teraz? Nawet nie odpowiedział na to głupie pytanie, tylko wzruszył ramionami. Zarządca westchnął ciężko i wstał od biurka, powolnym krokiem zbliżając się do asasyna. – Powiesz coś? – Ibn-La’Ahad pokręcił przecząco głową. – A może napiszesz…? Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi.
Nowicjusz chwilę się wahał, ale w końcu przytaknął niepewnie. Malik wręczył mu kartkę i pióro, by mężczyzna mógł wyjaśnić co jest powodem tego focha. A sądził, że jego partner już bardziej dziecinny być nie może.
Nowicjusz dłuższą chwilę siedział i zawzięcie skrobał zawiłe symbole na skrawku pergaminu, by w końcu z wielką dumą podetknąć go pod nos rafiqa.


sobota, 12 marca 2016

Rozdział 7: Zastępstwo

Witam wszystkich! Tak, wiem, że trochę zawaliłam i tyle miesięcy nic nie dawałam, brak weny i losowe wypadki mi to uniemożliwiły. ;-; Dlatego ten rozdział jest dłuższy, w ramach przeprosin za przerwę. 
Dziękuję też za motywowanie mnie do pisania, oraz za anonimowy komentarz, potrzebowałam małego kopa w rzyć, żeby wznowić pisanie. ;-;
Nie przedłużając, mam nadzieję, że rozdział się spodoba, życzę miłego czytania! :D

***

– Ile jeszcze razy mam cię przepraszać?! – jęknąłem zbolałym tonem. Ręce mi opadały (nie tylko one) jak na horyzoncie pojawiało się Złotko, ciskające gromami ze swych przepięknych ocząt i wyzwiskami z kpiąco uśmiechających się ust.
Chyba wiersze zacznę pisać, ostatnio mam podejrzanie rozbudowane słownictwo. Dobra, spróbujmy. „Dupo, dupo ma luba, z ciebie to jest zajebista ziuta, zawsze stawiasz mego fiuta".
Jak kiedyś pójdę na randkę i zaserwuje pannie tego typu balladę, to przyjdzie mi umierać samotnie… a nie, przepraszam, w towarzystwie dmuchanej lalki.
– Przygłupie, słuchasz mnie? – Coraz mocniej podirytowany głos Springa wyrwał mnie z zamyślenia. Oho, wygląda na wkurzonego, chyba coś mówił kiedy układałem swoje miłosne wiersze.
– Ta, słucham – mruknąłem, pochylony nad miską z płatkami, smętnie wpatrując się w mleko i szukając w nim inspiracji.
– I…? – Uniósł brwi, czekając na moją reakcję w kwestii jego wywodu, przy którym byłem uprzejmy się wyłączyć.
– Em… stuprocentowo cię popieram! – Uśmiechnąłem się przesłodko chcąc ukryć zdenerwowanie. O kurwa, a jak ja się właśnie zgodziłem na coś, na co wcale nie chciałbym się zgadzać?! Może ta blond menda domyśliła się, że nie słucham i zaproponowała mi dziką orgię z użyciem końskiego jebadła?!
– Ani trochę nie słuchałeś, co? – Westchnął ciężko, zakładając ręce na piersi i kręcąc z politowaniem głową. – Naprawdę nie możesz się skupić na jedną jebaną minutę, neandertalska pierdoło?
– Te, bez wyzwisk mi tutaj, jakbyś tak nie przynudzał, to bym słuchał! – Wstałem od stołu w bojowym nastroju.
– Ale ja tylko chciałem ci uświadomić, że wywróciłeś karton z mlekiem. – Wskazał leżące obok miski opakowanie i wielką, białą kałużę na podłodze.
– Kurwa! – Od razu chwyciłem pierwszą lepszą szmatę i zacząłem wycierać blat oraz kafelki. – Cholera by to, jeszcze przed chwilą stał...!
Zmagałem się z małą, pełną laktozy powodzią, a blondyn zamiast pomóc, usiadł na suchej części blatu i się przyglądał. Chuj jeden.
Te problemy ze skupieniem się mam od niedawna. Sam nie wiem przez co; moje wrodzone upośledzenie dupy zaczęło wychodzić na światło dzienne? Czy może wciąż nie jestem w stanie wyrzucić z głowy tego obrazu Fredbeara i Springa? Jak ja żałuję, że wtedy wszedłem tam bez pukania. Może jakbym wykazał odrobinę kultury, to ominąłby mnie ten straszny widok.
– Nie tylko karton ci stał – usłyszałem nad sobą rozbawiony głos Złotka. Aż mnie zmroziło kiedy dotarł do mnie podprogowy sens tego zdania. – O czym tak namiętnie myślałeś? Albo i nie myślałeś?
– Jeszcze jeden głupi tekst, a dopilnuję, żebyś do pracy jeździł, kurwa, na wózku! – Nieco osłupiały wrzuciłem mokrą szmatę do zlewu, ignorując jego pytanie.
– Przemoc to jedyne do czego się uciekasz przy rozwiązywaniu swoich problemów? – Uniósł sceptycznie brwi. – Pominąłeś plamę.
– W stosunku do ciebie to najskuteczniejszy sposób, suczo – prychnąłem i zaraz zacząłem przyglądać się podłodze. – Gdzie niby? Nie widzę… – W momencie, gdy to powiedziałem, Złotko wzięło karton po mleku i wylało całą resztę jego zawartości. Na moje w chuja wypucowane, nowe buty!
– Tutaj – uświadomił mnie z przesłodzonym uśmiechem i zręcznie zsunął się z blatu, wychodząc z kuchni.
Krew mnie zalała. Jak nie jakieś auto, terrorysta albo meteoryt, to ja go zabiję. Przysięgam. Gołymi rękami urwę tej piździe łeb.