wtorek, 1 grudnia 2015

(Miniaturka AC) Dzień 1 cz.4 - Kąpiel

To już czwarta miniaturka, a nadal mamy pierwszy dzień... chyba będzie ich o wiele więcej, niż na początku myślałam. xux
Z tego co widzę, będę robić każdy dzień w około trzech/czterech częściach, czyli miniaturek będzie blisko trzydzieści. X-X''
Nie przedłużając, zapraszam do czytania! :)

***

Nim Altaïr się zorientował, wsiadał już na śniadego ogiera. Malik, jadąc obok niego na podobnej maści wierzchowcu, przeszył go spojrzeniem pod tytułem: „spróbuj zwiać, a nogi ci z dupy powyrywam”.
Ta miła przejażdżka miała na celu wspólną, wieczorną kąpiel w rzece za miastem. Wcześniej ciśnięty w asasyna owoc, zostawił po sobie mnóstwo klejącego soku. Bez prania i mycia by się nie obyło.
– Wiesz, Malik… Ja nie wiem, czy to taki dobry pomysł – zaczął Ibn-La’Ahad, próbując dać kochankowi do zrozumienia, że kąpiel w czymś głębszym niż bala z wodą, była dla niego wyrokiem śmierci. Altaïr znał się na mordowaniu, był wykształcony i wysportowany, ale ani trochę nie potrafił pływać.
– Bzdura, to świetny pomysł! Jest ciepło, ty jesteś brudny, a patrole nie zapuszczają w te rejony! – Malik sprawnie i rzeczowo rozwiał nadzieje Syryjczyka na powrót do biura.
Po piętnastu minutach od przejścia przez bramę, dotarli na miejsce. Ogromne mury miasta były stąd doskonale widoczne.
– Trzeba było nie rzucać arbuzem – warknął nowicjusz, zdejmując z siebie lepkie od soku ubrania.
– Nawet gdybym nie rzucił, to i tak bym tu z tobą przyjechał. Wspólna kąpiel z dala od wścibskich spojrzeń jest zbyt kusząca. – Zarządca oblizał ponętnie dolną wargę i sam zaczął się rozbierać.


O wiele szybciej udało mu się zdjąć szaty niż Altaïrowi. Będąc tylko w spodniach zbliżył się do kochanka i zaczął mu pomagać z rozbrojeniem tych wszystkich asasyńskich pasów, które mocno i skutecznie utrudniały mu pozbycie się ciuchów.

– Masz o wiele sprawniejsze palce ode mnie – mruknął zdegradowany mistrz. Obserwował z rosnącym podnieceniem, jak Malik bez wysiłku pozbywa się supłów i ściąga z niego kolejne warstwy wyposażenia, stopniowo zjeżdżając dłonią coraz niżej.
– Dość często muszę pomagać pewnemu panu z „problemami”, więc… – Zarządca uśmiechnął się zalotnie, spoglądając rozpalonym spojrzeniem na przystojną twarz kochanka.
– No chyba na odwrót. To ja cię zawsze WYRĘCZAM, jak z czymś sobie nie radzisz. Pewnie trudno jest się masturbować i jednocześnie wkładać w siebie palce, mając tylko jedną dłoń – odparował bez namysłu mężczyzna.
Malik zamarł w bezruchu.
– Altaïr… – wyszeptał niemal niesłyszalnie.
– Tak?
– Pieprz się. – Padła obelga, po której silna dłoń znalazła się na klacie Syryjczyka i pchnęła go mocno w tył.
Asasyn poczuł jak całe jego ciało zalewa woda. Odruchowo wstrzymał oddech i zamknął oczy. Z jedną ręką niemożliwym było wydostać się z tej rzeki. Nie spodziewałby się, że Malik może próbować go zabić! Jeżeli zaraz go nie wyciągnie, to na pewno uda mu się ten zamach!
Zarządca zebrał swoje ubrania, włożył je i kręcąc z niedowierzeniem głową, patrzył na taplającego się na płyciźnie, Altaïra. Woda sięgała mu ledwie do kostek.
Nie uświadomił go jednak o tym fakcie. Wsiadł na swojego konia i niespiesznie skierował zwierzę ku bramie miasta.

2 komentarze:

  1. Matko, takie tu pociski latają, że trzeba się chować żeby nie oberwać rykoszetem :D. Miniaturka świetna jak zawsze.
    Pozdrawiam cieplutko i weny życzę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Nie zdążyła się ukryć i oberwała* KRWAWIĘ. QWQ
      Dzięki za komentarz, również pozdrawiam! :)

      Usuń