To już czwarta miniaturka, a nadal mamy pierwszy
dzień... chyba będzie ich o wiele więcej, niż na początku myślałam. xux
Z tego co widzę, będę robić każdy dzień w około trzech/czterech częściach, czyli miniaturek będzie blisko trzydzieści. X-X''
Nie przedłużając, zapraszam do czytania! :)
***
Nim Altaïr się zorientował, wsiadał już na śniadego ogiera.
Malik, jadąc obok niego na podobnej maści wierzchowcu, przeszył go spojrzeniem
pod tytułem: „spróbuj zwiać, a nogi ci z dupy powyrywam”.
Ta miła przejażdżka miała na celu wspólną, wieczorną kąpiel
w rzece za miastem. Wcześniej ciśnięty w asasyna owoc, zostawił po sobie
mnóstwo klejącego soku. Bez prania i mycia by się nie obyło.
– Wiesz, Malik… Ja nie wiem, czy to taki dobry pomysł –
zaczął Ibn-La’Ahad, próbując dać kochankowi do zrozumienia, że kąpiel w czymś
głębszym niż bala z wodą, była dla niego wyrokiem śmierci. Altaïr znał się na
mordowaniu, był wykształcony i wysportowany, ale ani trochę nie potrafił
pływać.
– Bzdura, to świetny pomysł! Jest ciepło, ty jesteś brudny,
a patrole nie zapuszczają w te rejony! – Malik sprawnie i rzeczowo rozwiał
nadzieje Syryjczyka na powrót do biura.
Po piętnastu minutach od przejścia przez bramę, dotarli na
miejsce. Ogromne mury miasta były stąd doskonale widoczne.
– Trzeba było nie rzucać arbuzem – warknął nowicjusz,
zdejmując z siebie lepkie od soku ubrania.
– Nawet gdybym nie rzucił, to i tak bym tu z tobą
przyjechał. Wspólna kąpiel z dala od wścibskich spojrzeń jest zbyt kusząca. – Zarządca
oblizał ponętnie dolną wargę i sam zaczął się rozbierać.
O wiele szybciej udało mu się zdjąć szaty niż Altaïrowi. Będąc tylko w spodniach zbliżył się do kochanka i zaczął mu pomagać z rozbrojeniem tych wszystkich asasyńskich pasów, które mocno i skutecznie utrudniały mu pozbycie się ciuchów.
– Masz o wiele sprawniejsze palce ode mnie – mruknął zdegradowany
mistrz. Obserwował z rosnącym podnieceniem, jak Malik bez wysiłku pozbywa się
supłów i ściąga z niego kolejne warstwy wyposażenia, stopniowo zjeżdżając
dłonią coraz niżej.
– Dość często muszę pomagać pewnemu panu z „problemami”,
więc… – Zarządca uśmiechnął się zalotnie, spoglądając rozpalonym spojrzeniem na
przystojną twarz kochanka.
– No chyba na odwrót. To ja cię zawsze WYRĘCZAM, jak z czymś
sobie nie radzisz. Pewnie trudno jest się masturbować i jednocześnie wkładać w
siebie palce, mając tylko jedną dłoń – odparował bez namysłu mężczyzna.
Malik zamarł w bezruchu.
– Altaïr… – wyszeptał niemal niesłyszalnie.
– Tak?
– Pieprz się. – Padła obelga, po której silna dłoń znalazła
się na klacie Syryjczyka i pchnęła go mocno w tył.
Asasyn poczuł jak całe jego ciało zalewa woda. Odruchowo
wstrzymał oddech i zamknął oczy. Z jedną ręką niemożliwym było wydostać się z
tej rzeki. Nie spodziewałby się, że Malik może próbować go zabić! Jeżeli zaraz
go nie wyciągnie, to na pewno uda mu się ten zamach!
Zarządca zebrał swoje ubrania, włożył je i kręcąc z
niedowierzeniem głową, patrzył na taplającego się na płyciźnie, Altaïra. Woda
sięgała mu ledwie do kostek.
Nie uświadomił go jednak o tym fakcie. Wsiadł na swojego
konia i niespiesznie skierował zwierzę ku bramie miasta.
Matko, takie tu pociski latają, że trzeba się chować żeby nie oberwać rykoszetem :D. Miniaturka świetna jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i weny życzę :).
*Nie zdążyła się ukryć i oberwała* KRWAWIĘ. QWQ
UsuńDzięki za komentarz, również pozdrawiam! :)