piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 9: A gdybym zniknął...?

 W końcu wakacje! Po długiej nieobecności wracam na blog, w końcu mam tyle czasu na pisanie ile dusza zapragnie, więc o ile będzie wena, to będę wstawiać rozdziały regularnie!
U was też taki gorąc? Trzydzieści trzy stopnie w cieniu to chyba lekka przesada, na zakończeniu,  przed rozdaniem świadectw, oczywiście jak zawsze trzymali mnie przez ponad godzinę w ciasnej, dusznej sali, musiałam oddychać potem i oddechami setek ludzi. ;-;
Ostrzegam, że pisałam ten rozdział w długich odstępach czasowych, więc mogą wystąpić jakieś nieścisłości, za które z góry przepraszam.
Druga sprawa, Przepaść ma już łącznie w Wordzie 97 stron, następny rozdział przekroczy setkę, więc może chcielibyście jakiś bonus, albo konkurs z tej okazji?
Życzę miłych wakacji i zapraszam do czytania! :D

***

Codziennością wydawały mi się tak huczne imprezy w mojej zarąbistej willi. Chatę miałem bardziej wypasioną niż najbogatszy pałac świata, co się dziwić, że zawsze kiedy organizowałem balangę, zwalały tu takie tłumy?
Odetchnąłem głośno, z szerokim uśmiechem na ustach obserwując dobytek swojego życia. Tuż przed willą rozciągał się ogromny basen, obok niego stała fontanna czekolady, poza tym cały parking moich własnych, nowiutkich aut, a to wszystko zwieńczone ogromnym, pięknym ogrodem. Do tego sławne osobistości, które podziwiałem, jak również moi przyjaciele, byli tutaj i bawili się świetnie. No żyć nie umierać.
Freddy, jedną ręką obejmując Foxy’ego, a w drugiej trzymając lampkę bardzo drogiego szampana, zbliżył się do mnie. Od kiedy on chodzi w hawajskich koszulach?
– Yo, Bonniesław! – przywitał się, unosząc naczynie z trunkiem. – Słuchaj, ten twój prywatny burdel to kompletny odjazd! Ale nigdzie nie mogliśmy znaleźć z rudym jakichś futerkowych kajdanek w cętki, mógłbyś to załatwić? – Spojrzał na mnie jak zbite szczenię.
– Pewnie, dla kumpla wszystko! Zaraz je dostaniecie! – zapewniłem, nie mając zamiaru psuć im imprezy brakiem pieprzonych kajdanek. Takie seks-zabaweczki to przecież podstawa, plamą na honorze wydawał mi się sam fakt, że musieli przyjść i o nie prosić!
– Dzięki Bonnie, na ciebie to jednak można liczyć! – Fazbear uśmiechnął się i odszedł, zostawiając ze mną pirata.
Zauważyłem, że mimo luźnego ubioru, rudy wciąż miał założony na dłoni swój hak. Widać podchwycił moje spojrzenie, bo uniósł go na wysokość oczu.
– Aligator w twoim basenie odgryzł mi rękę. – Jakby chcąc potwierdzić swoje słowa, zdjął piracki atrybut. Pod nim faktycznie nie miał dłoni. Wzdrygnąłem się lekko na ten widok, ale zanim zacząłem przepraszać za niesubordynację swojego zwierzaka, rudy znów się odezwał. – Spoko, jest w porządku, mogę zamiast haka przyczepić sobie wibrator, Freddy to kocha! Nie mam pretensji! – Poklepał mnie po ramieniu, śmiejąc się głośno.
– To dobrze, stary. – Odetchnąłem z ulgą.
– Ej, widzisz tego palanta? – Wskazał palcem jakiegoś przystojnego, umięśnionego Latynosa, który aktualnie tańczył na dachu jednego z moich zajebistych wozów. – Mówił, że się w tobie kocha i zapraszał cię na seks! – Foxy spojrzał na mnie i poruszył wymownie brwiami.
– Eee… to miło. Wiesz co, jakiś się zmęczony nagle zrobiłem, ta impreza trwa już ponad tydzień, chyba pójdę się przespać – wykręciłem się i dyskretnie wycofałem do wnętrza mojej chaty.
Rudy jęknął z zawodem, drąc się, że zabawa nigdy się nie kończy, sen jest dla słabych, a on pragnie dosiąść strusia, ja byłem już jednak daleko i nie zwracałem na niego uwagi. Przechadzałem się wolno długimi korytarzami. Całe wnętrze było utrzymane w klimatach pizzerii Freddy’ego, takie same kafelki na ścianach, rysunki dzieciaków, lampy pod sufitem… no kropka w kropkę jak tamten lokal!
Po krótkiej wędrówce dotarłem do znajomych mi drzwi. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
Pomieszczenie nie było tak wypasione, jak mogłoby się wydawać. Przypominało sypialnię w wynajmowanym przeze mnie i Springa mieszkanku, tyle że w tej wersji była ona nieco większa, a zamiast dwóch łóżek pod ścianami, po środku stało jedno, dwuosobowe.
Skoro już o blondynie mowa, też tutaj był. Jak zwykle leżał i czytał; nawet nie podniósł na mnie wzroku, ale zdawał się być świadomy mojej obecności. Odezwał się dopiero wtedy, kiedy usiadłem obok niego.
– No wreszcie. Ile można na ciebie czekać, idioto? Czytam tę książkę już czwarty raz, a ty dopiero raczyłeś się zjawić! – Zamknął lekturę i spojrzał na mnie z wyrzutem, marszcząc przy tym brwi.
– Sorry, Złotko, byłem zajęty. Sam rozumiesz, trudno ogarnąć tak wielki tłum! – przeprosiłem najsłodszym tonem, na jaki było mnie stać. Wszedłem na pościel i próbując go udobruchać zacząłem obcałowywać jego odsłoniętą szyję. – Nie gniewaj się.
– Ech… nic tylko imprezy, a o mnie to już całkiem zapomniałeś – zamarudził, pozwalając mi jednak na te pieszczoty.
– No wiesz co, jak możesz tak mówić? W życiu bym nie zapomniał! Po prostu byłem zajęty! – Zsunąłem dłoń na jego udo i wolno przeniosłem ją na krocze.
– Wolałbym, żebyś zajmował się mną, a nie zabawą, wiesz, Bonnie?... Bonnie?... Bonnie!

środa, 8 czerwca 2016

Info

Krótkie info, jest okres przed wystawianiem ocen, mam mały kłopot z wyjściem cało z matmy i dużo roboty przez to. x'D
Posty na razie się nie pojawią, wstępnie mam w planach by możliwie jak najwięcej napisać aż do wakacji i potem przez te dwa miesiące wolnego wstawiać rozdziały W MIARĘ regularnie. Mam nadzieję, że ten plan się uda, jeżeli nie zatrzyma mnie poprawka, to prawdopodobnie co tydzień powinno się coś pojawić.
Druga sprawa... skoro aż do wakacji nic się nie pojawi, to zamiast posta podrzucam wam mały art Bonnie x Spring (oczywiście zludziałe wersje z moich opek), żebyście zobaczyli jak ja ich widzę. xD To tak w ramach tego, że nie pojawiło się nic przez tyle czasu. (Moje 'umiejętności' nie powalają, więc proszę o wyrozumiałość xux).