No, w pakiecie do oneshota (który najlepszej jakości chyba nie był xux) jest tradycyjnie miniaturka!
Wiem, że może nie wracam z hukiem, potrzebuję nieco czasu, żeby od nowa przyzwyczaić się do w miarę regularnego pisania i wstawiania... cóż, trochę z rytmu mi się wypadło. X"D
Choroba mocno, gorączka mocno, szczerze to mam ochotę umrzeć, głowa boli jak nie wiem. X"D
Nie przedłużając, zapraszam do czytania! :)
***
Wiem, że może nie wracam z hukiem, potrzebuję nieco czasu, żeby od nowa przyzwyczaić się do w miarę regularnego pisania i wstawiania... cóż, trochę z rytmu mi się wypadło. X"D
Choroba mocno, gorączka mocno, szczerze to mam ochotę umrzeć, głowa boli jak nie wiem. X"D
Nie przedłużając, zapraszam do czytania! :)
***
Zarządca, mrużąc groźnie oczy, obserwował wyczyny swojego
kochanka, który uzbrojony w miotłę, próbował ogarnąć bałagan po akcji z rana.
Altaïr zgodził się do tej czynności ubrać spodnie, które bez
pasów tak naprawdę więcej pokazywały, niż zakrywały. Jak to ujął nowicjusz: „Nie
chcę skąpić mojemu słońcu tych pięknych widoków!”. Szkoda tylko, że nie zapytał, czy Al-Sayf w ogóle ma ochotę
cokolwiek oglądać po tym traumatycznym widoku Altaïrowego bufetu.
Dobrze, że chociaż dym z tych nieszczęsnych kadzideł udało
im się w miarę szybko wywietrzyć.
– No dobra, jakoś to zaczyna wyglądać. – Szef biura
oparł dłoń na biodrze i pokiwał z zadowoleniem głową. – A teraz włóż coś na siebie
i idź wyrzucić te śmieci. Rany, żeby tyle jedzenia zmarnować.
– Malik, kocie, włożyć coś to ja mogę co najwyżej tobie
– stwierdził asasyn z szarmanckim uśmieszkiem na ustach, na szczęście lodowate
spojrzenie kochanka szybko go otrzeźwiło. Odchrząknął z lekkim
zdenerwowaniem. – Znaczy… jak sobie
życzysz, miłości moja. Choć nie wiem, jak można odmówić sobie widoku mojego
cudownego ciała – dodał, dobrze wiedząc jak Malik nie znosi tej jego zadufanej,
lekko narcystycznej strony.
Mimo kąśliwego komentarza, posłusznie odstawił miotłę i
sięgnął po swoje szaty.
– Altaïr, ostrzegam, jak jeszcze raz… Hej, czekaj. Co
to jest? – Zarządca zmarszczył brwi i w dwóch krokach pokonał dzielącą ich
odległość.
Stanął przed mężczyzną, uparcie przypatrując się jego lewemu
biodru. Po chwili wahania położył na nim rękę i przesunął delikatnie palcem po
dość sporej, jasnej kresce.
– Skąd masz tę bliznę? – zapytał. O ile dawniej, gdy
obaj byli ledwie podrostkami, Altaïr obrywał na treningach niemal codziennie i
zdobywał czasem nawet kilka nowych szram w ciągu tygodnia, o tyle otrzymanie
tak pokaźnej blizny teraz, gdy był już wyszkolony do perfekcji i mało kto mógł
mu zagrozić, było co najmniej dziwne.
Al-Sayf nie mógł zrozumieć jakim cudem wcześniej nie
dostrzegł tej rysy na ciele kochanka. W końcu tyle razy widział go nago.
– Ach, to nic takiego – zbagatelizował mężczyzna,
machając na to ręką. – Zwykły wypadek przy pracy.
– Opowiedz mi – zachęcił rafiq, robiąc krok w tył i tym
samym natrafiając plecami na kraniec biurka, o które oparł się wygodnie. –
Chętnie posłucham. Naprawdę. A sprzątanie na razie sobie odpuść, później je
dokończymy.
– Serio? – Altaïr uniósł ze zdziwieniem brwi. – Skoro
tak, to chyba nie mogę ci odmówić – wzruszył bezradnie ramieniem wolnej ręki i
kontynuując ubieranie się, zaczął opowiadać. – Jakiś czas temu dostałem od Al
Mualima pewne zlecenie. Miałem uwolnić jednego z naszych informatorów, który podobno
był w posiadaniu bardzo istotnych danych, a którego porwali templariusze.
Wziąłem więc konia i pognałem w miejsce, gdzie najprawdopodobniej był mój cel.
Wieczorem dotarłem do obozowiska wroga, szybko znalazłem w nim naszego
człowieka, ale odbicie go okazało się trudniejsze niż przypuszczałem. Kiedy
uciekaliśmy, jedna ze strzał…
– Zraniła cię w to miejsce i stąd blizna? – wtrącił
zarządca.
– Co? Nie! Ta opowieść jest o wiele dłuższa i bardziej
heroiczna, nie przerywaj! – zganił go nowicjusz, po czym odchrząknął i
kontynuował. – Jedna ze strzał omal nie trafiła mnie w plecy. Zmęczeni
zatrzymaliśmy się na noc pod ruinami starej wieży wartowniczej, gdzieś na środku
pustkowia. Tej nocy długo nie mogliśmy zasnąć. Siedzieliśmy razem przy małym
ognisku i rozmawialiśmy. Informator okazał się być naprawdę porządnym facetem,
a z tego co mi opowiadał, przetrwał niewyobrażalne tortury, choć jak na moje
oko mocno koloryzował, bo nie wyglądał aż tak źle, jak to opisywał. Kiedy
kazałem mu iść spać, powiedział, że ból i tak mu na to nie pozwoli. Lepiej,
żebym to ja odpoczął, bym miał siłę eskortować go do Masjafu. Byłem przemęczony
i bez protestów pozwoliłem mu trzymać straż. Gdy zbudziłem się o świcie… nie
mogłem uwierzyć w to co widzę. – Nowicjusz zamilkł na moment i pokręcił głową,
jakby nie wierząc we własne wspomnienia. – Ten informator był zdrajcą. Stał
nade mną i celował we mnie moim własnym mieczem. Jakimś cudem udało mi się w
porę zablokować jego cios ukrytym ostrzem, które – jak udało mi się po chwili
odkryć – było moją jedyną bronią na tamtą chwilę, bo cała reszta została mi
odebrana. Mimo to, facet bał się stawać ze mną do bezpośredniej walki. Nim
zdołałem się podnieść, odbiegł w kierunku przygotowanego do podróży konia, a
chcąc mnie zatrzymać, rzucił jednym z ukradzionych mi noży.
– I to wtedy zrobił ci tę bliznę! – Malik przerwał mu po raz
kolejny, będący pewnym, że tym razem trafił.
– Nie! Nożyk trafił w pas na brzuchu i tylko się od
niego odbił, bo ten zdrajca miał tyle siły, co rekruci w pierwszym dniu treningu!
– Ibn-La’Ahad pokręcił głową i gestem kazał rafiqowi być cicho. – Kontynuując:
facet ukradł wierzchowca i odjechał na nim w kierunku Masjafu. Chyba liczył, że
porzucenie mnie na pustkowiu automatycznie będzie stanowiło dla mnie wyrok
śmierci, w końcu byłem rozbrojony, bez wody, jedzenia i środku transportu, a
był taki gorąc, że nic tylko paść i zmienić stan skupienia na ciekły. Ja jednak
męsko i dzielnie postanowiłem dać nauczkę złodziejowi. Ponad godzinę błąkałem
się, mając nadzieję, że w końcu przyjdzie ratunek. Na całe szczęście siły
wyższe były po mojej stronie, bo tak przystojnym ludziom jak ja, nie można
pozwolić umrzeć w słońcu. Tym sposobem po wyczerpującej wędrówce dotarłem do
małej wsi. Mieszkańcy okazali się całkiem mili, dali mi wodę, bandaże i jednego
ze swoich koni, na którym pomknąłem do Masjafu. Dzięki mojej odwadze,
poświęceniu i seksownej dupie udało mi się powstrzymać fałszywego informatora,
który po dotarciu do Twierdzy wmówił wszystkim, że templariusze zabili mnie po
tym, jak kazałem mu uciekać, rzucając lamerskimi tekstami w stylu: „Będę cię
osłaniał!”, a gdy asasyni stracili czujność, próbował okraść Al Mualima z
czegoś cennego, co bardzo przydałoby się naszym wrogom. Rzecz jasna ujawniłem
jego przekręt i wszystkich uratowałem! To właśnie cała historia. Poruszająca,
dramatyczna, pełna zwrotów akcji… możesz klaskać, przyjmę łaskawie twoje głośne
brawa – uśmiechnął się nieskromnie.
Przez chwilę Malik siedział cicho i wyglądał na pogrążonego
w głębokiej zadumie. Wpatrywał się w swojego kochanka, marszcząc przy tym brwi
i ani myślał wiwatować na ten, wątpliwej jakości, akt heroizmu.
– Zaraz… a gdzie w tym wszystkim miejsce na tą bliznę?
– zapytał w końcu, nie widząc sensu dla którego asasyn opowiedział mu historię
swojej rany, której w opowieści w ogóle nie było.
– A, no właśnie. Co do tej pamiątki, to trochę głupia
sytuacja. Z początku pożyczenie konia od wieśniaków miało być ukradzeniem konia
od wieśniaków. Stał akurat taki jeden, osiodłany, nikt go nie pilnował, to
pomyślałem, że wezmę. No wiesz, ku chwale ojczyzny i sprawie wyższej. Wskoczyłem
na niego, ale jak ruszył to się okazało, że siodło ktoś na niego tylko
narzucił, a nie zapiął, spadłem i nadziałem się na jakiś krzak.
Po tym oświadczeniu cisza zaległa między nimi na dobre.
Altaïr zatrzymał się w trakcie ubierania kaptura i w bezruchu obserwował kpinę,
która nagle zaczęła spływać po twarzy zarządcy.
W końcu szef biura zdobył się na jeden, jakże wymowny gest.
Tradycyjny facepalm.
– … Czuję się zawiedziony.
Hah, to było idealne xd
OdpowiedzUsuńAltair potrafi wprowadzić w nastrój :p
Dzięki! XD
UsuńAltair mistrzem nastorju i lamerstwa. X"D
O jaa.. Maltairuś...*.*
OdpowiedzUsuńPowiem od razu, że uśmiałam się czytając to wszystko,bardzo ładny jest ten rozdział, chyba go sobie zapiszę wręcz. Altair znów sprawił mi uśmiech na twarzy, a reakcja Malika? Niewyobrażalna. Czekam na 5. Trzymaj się. Mandi.
Hehe, to miło mi, że miniaturka nie najgorsza. XD
UsuńDzięki za koment, pozdrawiam! :)
Kocham ^^ Opowieść Altaira byla wręcz niewyobrażalna XD a rekacja Malika nie mogla byc lepsza; D super piszesz oby tak dalej; * czekam na kolejne rozdziały i weny życzę °^° Dark_Glam
OdpowiedzUsuńMalik jak zwykle załamany Altairowym lamerstwem. XDD
UsuńDzięki wielkie za komentarz, mordko, miło mi! ^0^
Pozdrawiam! ;)
To jest... Matko, to jest idealne odzwierciedlenie Altaïra i jego "poświęcenia wyższym sprawom". Aczkolwiek bardzo zastanawiającym jest, w jaki niby sposób on użył tej swojej seksownej dupy, żeby zatrzymać zdrajcę xD. Świetna miniaturka, zawiedziony Malik, zbyt pewny siebie Altaïr. Znaczy wszystko w normie ;).
OdpowiedzUsuńSłuchaj, on ma swoje sposoby na użycie Karty pułapki zwanej seksownym tyłkiem. XDDD
UsuńDzięki za komentarz i pozdrawiam! :)