sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 3: Zdjęcia

Wracam do was z nowym rozdziałem Drogiego Nauczyciela. :)
Trochę się u mnie zadziało, mrówkowie w domu postanowili się masowo respić, koteł nałapał chrabąszczy, rzygnął po czym stwierdził, że zabawnie będzie zjadać ich jeszcze więcej... po czym znowu rzygnął.
Przez większość tygodnia się leniłam, bo rozdział był praktycznie skończony już na poprzedni weekend (ale wredna aŁtorka stwierdziła, że odczeka tydzień zanim wrzuci). Dzięki wielkie Lenie za korektę i ogarnięcie mi dupy. MiUość, ziomku, bo byłam w interpunkcyjnym dołku. ;-;
Nowego rozdziału Przepaści nawet jeszcze nie zaczęłam na poważnie, kilka zdań mam, więc jak ktoś czeka, to jeszcze długo sobie pewnie poczeka, znając mój zapał... x"D
Nie przedłużam już, miłego czytania!

*** 

– Plush, jeszcze nie śpisz? – Spring wszedł do pokoju młodszego brata, widząc, że u niego wciąż pali się światło. Gdy tylko uchylił drzwi, młody jak oparzony zamknął laptop i pospiesznie wstał z fotela.
– Kładę się już przecież. Daj spokój, nie mam pięciu lat, żebyś wciąż musiał mnie w tym temacie kontrolować – prychnął, zrzucając z łóżka na podłogę plecak i sterty książek, tym samym robiąc sobie miejsce do spania. Nie zawracając sobie głowy przebieraniem, po prostu zdjął koszulkę i wskoczył pod kołdrę.
– Tylko pytam, bo już prawie druga w nocy, a mówiłeś mi, że jutro masz te korki. Nie wstaniesz, dzieciaku. – Fizyk usiadł na brzegu łóżka, zerkając na obróconego do niego plecami, brata.
– Wstanę, serio. Moja sprawa o której się kładę – burknął. – A ty czemu jeszcze nie śpisz?
– Nie do końca twoja, bo wciąż jesteś niepełnoletni, a ja za ciebie odpowiadam – westchnął ciężko, nawet nie próbując mu robić przydługich, bezsensownych wykładów. Młody nie będzie ich słuchał. Jak zechce, to sam zrozumie. – Miałem robotę ze szkoły, chciałem ją szybko skończyć, żeby mieć wolny weekend i spędzić z tobą trochę czasu.
– Słodko. – Spring mógłby przysiąc, że Plush w tym momencie wywrócił oczami. – Idź już, chcę spać.
– Ta… – Nauczyciel wstał z materaca. – Jeżeli coś złego się dzieje, to mi powiedz, pomogę ci. Wiesz o tym, tak? – zapytał dla pewności. Zachowanie młodszego wydawało mu się dziwne.
– Wiem. Nic się nie dzieje, nie masz co się martwić. Dobranoc. – Nastolatek zakrył się cały kołdrą, dając tym samym znać, że nie ma chęci na rozmowy.
– Dobranoc – odpowiedział mu mężczyzna, po chwili zwlekania decydując się nie drążyć tematu i wyjść z pokoju, uprzednio gasząc światło.


Młody trzy razy sprawdzał adres zapisany na małej karteczce, nim w końcu odważył się wcisnąć dzwonek do drzwi.
Nie ukrywał, że widmo nadciągających korków wywoływało u niego nieciekawe sensacje żołądkowe. O ile w szkole czuł się względnie bezpiecznie, bo wokół niego zawsze było pełno ludzi i mógł liczyć, że przynajmniej jedna osoba z tłumu zareaguje, jeżeli zadzieje mu się jakaś krzywda, o tyle prywatne spotkanie w domu Nightmare’a miało się odbyć sam na sam z nauczycielem, który, bądź co bądź, potrafił go przerazić.
Miał wrażenie, że serce wyskoczy mu z piersi, kiedy usłyszał przekręcany od wewnątrz klucz. Sekundę później drzwi otworzyły się na oścież, a w progu stanął nie kto inny, jak sam matematyk.
– Dzi-dzień dobry… – Uczeń przywitał się grzecznie, zmuszając przy tym do lekkiego uśmiechu.
Mężczyzna nie odpowiedział, tylko odsunął się nieco, wpuszczając go do środka.
Nikłe nadzieje Plushtrapa, że domowa atmosfera pomoże mu się rozluźnić, prysły zaraz po wejściu do salonu. Wnętrze miało tak surowy charakter, jak jego właściciel i to do tego stopnia, że dzieciak zwyczajnie bał się usiąść na białej, skórzanej kanapie, żeby przypadkiem jej nie zabrudzić.
W pomieszczeniu przeważały zimne barwy, na domiar złego Nightmare był typem, który szafki ze szklanymi drzwiczkami trzymał chyba tylko po to, żeby jakoś zająć ogromną przestrzeń, bo chłopak niczego w nich nie dostrzegł. Żadnej kolekcji szkieł, żadnych poupychanych pierdółek… nawet kurz znudził się panującą na półkach pustką i omijał je szerokim łukiem.
Przez głowę Plusha przemknęła myśl, że może zamiast do czyjegoś mieszkania, trafił do meblowego, bo tylko tym określeniem potrafił opisać to miejsce. Było zbyt perfekcyjnie. A sądził, że jego brat to pedant.
– Siadaj – usłyszał za sobą niski głos mężczyzny. Trochę niepewnie zajął wskazane na sofie miejsce, torbę z rzeczami odkładając na podłogę tuż obok niej. Nightmare usiadł w fotelu naprzeciwko niego, po drugiej stronie szklanego stolika. – Z czym masz największy problem? – zapytał, w międzyczasie wyjmując z kieszeni paczkę fajek i odpalając jedną. Niemal wszystkie okna były pootwierane, więc uczeń w żaden sposób nie przeszkadzał wydobywający się z niej dym.
Słysząc pytanie, wyjął z torby książkę i wskazał w niej tematy oraz zagadnienia, z którymi sobie nie radził. Przed lekcją solidnie się przygotował, musiał pokazać, że mu zależy.
– Na początek chciałbym się skupić na tych dwóch tematach. Tutaj nie mam pojęcia na jakiej zasadzie z tego wyciąga się to, – wskazał palcem odpowiedni fragment – a tu nie wiem kiedy używać którego wzoru.
– Mhm. – Nauczyciel pokiwał głową, w międzyczasie strzepując popiół z papierosa do kryształowej popielniczki. – Nie jesteś pełnoletni, co nie? – zapytał nagle, kompletnie ignorując to, co młody przed chwilą do niego mówił.
– Co? Nie, mam szesnaście lat…  odparł uczeń z lekkim zdziwieniem. – Czemu pan pyta?
Odpowiedzi znowu nie dostał. Matematyk po prostu wstał i wyszedł z salonu.
No co do chuja? Co ten koleś odwalał? A jak wyszedł po jakiś nóż, żeby go tu zadźgać? Zdecydowanie wyglądał jak psychol z pierwszego lepszego horroru, więc blondyn nawet by się nie zdziwił, gdyby wrócił do niego z tasakiem.
Ku jego zaskoczeniu, gdy Nightmare znów pojawił się w pokoju, nie miał przy sobie nic ostrego. Zamiast tego postawił przed nim szklankę z jakimś sokiem, a obok pudełko czekoladek.
Plush uniósł brwi ze zdziwieniem. Takiego gestu by się po swoim nauczycielu nie spodziewał.
– Em… dziękuję? – Z grzeczności wziął sobie jedną czekoladkę.
Od razu po przegryzieniu jej wyczuł alkohol, ale, o dziwo, nie psuł on smaku jak w wypadku większości tanich słodyczy z dodatkiem trunku. Wręcz przeciwnie, nastolatek z ręką na sercu śmiało mógł stwierdzić, że to jedne z lepszych słodkości, jakie próbował.
A po pierwszej czekoladce przyszedł czas na drugą; a potem na trzecią i czwartą.
Kilka minut później młodzik sięgał już do opakowania zupełnie bezwiednie, wsłuchany w głos tłumaczącego mu temat, nauczyciela. Przecież czymś takim się nie upije, to czemu miałby sobie żałować, prawda?

***

– Wpadniesz jutro? – zapytał Mangle, zbierając ze stolika swoją wygniecioną koszulę i spodnie. Zaplecze w gabinecie od biologii nie było duże, ale lepsze to niż nic.
– Nie mogę, mam trening. Chyba, że wieczorem do twojego mieszkania. – Rudy wzruszył ramionami i zapiął spodnie. Uwielbiał takie spontaniczne zaproszenia na seks.
Tu sobie wychodzi, jakby nigdy nic, z chłopakami, a nagle dostaje od swojego miśka dwuznacznego SMS-a, z którego wywnioskował, że psorek czeka na niego w klasie.
Sobota rano i od razu zaruchał, najlepsze zaczęcie weekendu świata!
Szkoda tylko, że już musieli się zbierać, bo za godzinę Mangle miał umówione z uczniami poprawki sprawdzianów.
Czasami Foxy’ego lekko irytowała ta skrajność między ich pozycjami. Jeden z nich był nauczycielem, ciągle pracował, nie mogli zbyt często razem wychodzić, no bo jakby ktoś ich przyłapał to kaplica, więc spotykali się przeważnie w domu starszego z nich, czasem w szkole… Po prostu się z tym kryli. Chłopaka powoli zaczynała taka sytuacja denerwować. Poza tym nie mógł mieć stuprocentowej pewności, że facet zwyczajnie go nie oszukuje i nie ukrywa przed nim innych partnerów.
Bardziej przypominało to seks-przyjaciół, niż prawdziwy związek, na który Foxy skrycie liczył.
– No to do zobaczenia. – Mangle uśmiechnął się i pocałował krótko swojego kochanka w usta. Zaraz po tym wrócił do ogarniania swojej garderoby. Musiał jakoś wyglądać nim przyjdą uczniowie.
Rudy wziął z podłogi swoją torbę, rzucił do niego krótkie „cześć”, wychodząc z zaplecza, otworzył drzwi klasy… i mało brakowało, a zaliczyłby glebę.
Tuż przed nim stał ten pieprzony jełop, Bonnie. Jego mina wyrażała więcej, niż paczka Raffaello. Gość musiał wszystko słyszeć… a może nawet widzieć.
Foxy błyskawicznie popchnął go w tył, wyskoczył z gabinetu i trzasnął za sobą drzwiami, żeby Mangle przypadkiem nie zauważył tej ameby. Jego kochanek miał dość własnych spraw na głowie, takie zmartwienia nie były mu potrzebne.
– Co ty tutaj robisz?! – wysyczał przez zaciśnięte zęby, przypierając Bonnie’ego do ściany. Chłopak nawet mu się nie stawiał, widać był zbyt zszokowany.
– Nie mów… nie mów, że ty i… TY JESTEŚ GE...?! – zaczął, ale gdy tylko podniósł głos, ręka Foxy’ego błyskawicznie wylądowała na jego buzi.
– Stul japę, pojebie – warknął agresywnie. – Nic nie widziałeś, jasne? – Odczekał chwilę, po czym ostrożnie zabrał dłoń z jego ust.
– Jak nie widziałem, jak widziałem? Stary, pochrzaniło cię do reszty? – Na szczęście jego rywal zrozumiał aluzję i postanowił współpracować, bo zszedł z tonu i starał się mówić szeptem.
Na wszelki wypadek Foxy odciągnął go jeszcze trochę dalej, aż pod jedną z pustych klas, gdzie na pewno nikt ich nie usłyszy.
– Słuchaj, to jest moja sprawa, a tobie nic do tego. Trzymasz śliczne usteczka zamknięte, bo inaczej się policzymy. – Rudy założył ręce na piersi i zmarszczył brwi, patrząc spod byka na chłopaka.
– Foxy… ja pierdolę…  Bonnie złapał się za głowę, przy okazji przeczesując palcami fioletowe kosmyki. – Ale co, on cię zmusza, ty jego, czy jak to jest?
– No kurwa, masz mnie. Mangle od roku przekupuje mnie markowymi pomarańczami z przeceny, żebym wkładał swojego szanownego fiuta w jego spragnioną doznań dupę. – Rudy pomasował palcami skroń.  To zwykły związek, idioto! Żadnego „oceny za seks”, czy coś w tym guście – prychnął z irytacją. Bonnie otworzył usta z zamiarem kategorycznego podważenia jego słów, ale jak się mocniej zastanowił, to doszedł do wniosku, że chłopak raczej go nie okłamywał. Foxy od pierwszej klasy jechał z tego przedmiotu na samych dwójach, nie było szans, żeby Mangle dawał mu jakieś ekstra ocenki za stosunek. – Nie wierzę, że to akurat ty się dowiedziałeś… Obiecaj, że będziesz cicho.
– A niby czemu mam być, co? – Jego rywal oparł się plecami o ścianę.
– Słuchaj… ja wiem, że się nie dogadujemy. Nawet nie to, że nie chcę, ja po prostu NIE UMIEM się z tobą pogodzić. Ale serio, postaw się w mojej sytuacji. Wyobraź sobie, że zakochujesz się w nauczycielce, jakiejś mega ładnej, cycatej niuni, niewiele starszej od ciebie, ona to odwzajemnia, uprawiacie dziki seks w szkole, a tu nagle jakiś debil się o tym dowiaduje i rozgaduje to komu tylko się da.
– Nie za fajnie…  przyznał Bonnie. – Nawet ja nie chciałbym zrobić komuś takiego świństwa. Ale milczenie kosztuje, Foxy.

***

Kilka chwil wystarczyło, żeby odszukał w jego torbie telefon.
– Hasło? – zapytał na wpół przytomnego, rozłożonego na kanapie, Plusha. Chłopak miał kompletny odlot.
– JebSię – mruknął chłopak.
– Co proszę…? – Mężczyzna zmarszczył groźnie brwi.
– JebSię. Przez duże „j”, duże „s” i pisane razem. – Uczeń wskazał na trzymany przez dorosłego, phone. – Hasło – wyjaśnił z błogim uśmieszkiem na ustach. Spróbował podnieść się na łokciach, ale niezbyt mu to wyszło. – Zadzwoń do brata, on się zmartwi jak nie wrócę… a na pewno nie wrócę, zeberki na drogach mnie pożrą! – zamarudził i obrócił się na brzuch, żeby móc ukryć twarz w poduszce. Kolejny zły pomysł, bo momentalnie zachciało mu się rzygać.
– Bez wątpienia tak będzie. – Nightmare wywrócił oczami i szybko odszukał właściwy kontakt w spisie. Nie mylił się. Ten mały był bratem Springtrapa. – Masz jakichś kolegów?
– No mam… Nightmarionne to mój pszyjaciel. Ale jego też pożrą te wstrętne zeeeebryyy!
– Mhm, mhm… nie mogę zaprzeczyć – pokiwał głową i szybko napisał do Springa krótkiego SMS-a.
Plush w tym czasie rozpiął bluzę, miał lekki problem z całkowitym jej zdjęciem, ale kiedy w końcu mu się udało, odrzucił ją z obrzydzeniem na stół, prosto do popielniczki, przewracając przy okazji szklankę po soku.
– No kurwa, serio?! – Nightmare rzucił niedbale jego phone z powrotem do torby i zabrał ciuszek z blatu. – Eh… czekaj tutaj. – Poszedł odnieść jego bluzę do prania, a po drodze zabrał z szafki aparat. Kiedy wrócił do pokoju, chłopak właśnie ze smutkiem odkrywał, że skończyły się czekoladki. Zjadł całe opakowanie.
– Daj mi więcej – spojrzał na Nightmare’a szczenięcymi oczami. – Proszę… były takie dobre!
– Dostaniesz ile będziesz chciał – zapewnił z perwersyjnym uśmieszkiem na ustach. – Ale najpierw zrobimy sobie kilka zdjęć…

***

„Idę do Marionne’a i prawdopodobnie będę u niego nocował, nie martw się, pa”.
Spring już czwarty raz czytał tą wiadomość i ostatkami sił powstrzymywał się z dzwonieniem do brata i pytaniem, czy wszystko jest w porządku. Ciężko mu było pogodzić się z faktem, że jego mały Plush dorósł i zaczyna już mieć własne życie. Gdyby zaczął się teraz do niego dobijać i jeszcze robić mu wykłady, to młody pewnie obraziłby się na niego i do końca miesiąca chodził ofuknięty.
Blondyn odetchnął głęboko, odpisał krótkie „Ok, baw się dobrze” i włożył telefon do kieszeni. Musiał pokazać, że mu ufa.
A skoro młody ma na dzisiaj swoje plany, to Spring mógł mieć swoje. Nie było potrzeby cały dzień siedzieć w domu i na niego czekać.
Z tego co pamiętał, niedawno była premiera trzeciej części jednego z jego ulubionych filmów, ale od dwóch tygodni miał taki zapiernicz w robocie i jeszcze zmartwienia związane z przeniesieniem Plusha do nowej szkoły, że kompletnie nie mógł znaleźć tych paru godzinek, żeby spokojnie móc pójść i to obejrzeć. A skoro wszystko zrobił już wczoraj i miał wolne, to czemu by się na niego nie wybrać?
Ciekawe, czy któryś z jego znajomych miałby czas z nim wyskoczyć. Odrobina dobrego towarzystwa nigdy nie zaszkodzi. Tylko kto…?
Mangle co tydzień mówi to samo: „Siedzę ze swoim miśkiem, niezbyt mam na cokolwiek czas”, więc on raczej odpadał. Swoją drogą ciekawe co to za „misiek”.
Mike… nie, on przyprowadziłby Jeremy’ego i blondyn automatycznie zacząłby robić za piąte koło u wozu, a znając ich porywczość, skończyłoby się na tym, że musiałby wstydzić się przed ochroną, grzecznie wyprowadzającą całą ich trójkę z sali za „nieprzyzwoite zachowanie”.
Freddy z pewnością od wczorajszego wieczoru siedzi za miastem w swojej prywatnej willi. Bogatym to dobrze.
Do Puppeta ani myślał pisać, bo najpewniej źle by to odebrał.
Miał kogoś jeszcze na liście bliższych przyjaciół?
Raczej nie. Cała reszta to tylko znajomkowie, z którymi średnio się zadawał. Od zawsze obstawiał trzymanie się w małej, zaufanej grupce, niż w wielkim, zdradliwym tłumie.
Problem w tym, że przez tą strategię nie miał z kim się teraz przejść na ten film. Trudno. Samotność go najwyżej zeżre.
Zarezerwował sobie miejsce przez internet i zamknął laptop. Miał kilka godzin, które postanowił wykorzystać na drzemkę. Obaj z Plushem późno się położyli, na domiar złego Spring musiał wstać razem z bratem, żeby go dobudzić, bo oczywiście leń mały nie chciał wstawać, a w efekcie przespał tej nocy ledwie kilka godzin i czuł się naprawdę zmęczony.
Nastawił budzik w phonie i położył się wygodnie na kanapie. Nim się zorientował, zasnął.


Kiedy w końcu się obudził, na dworze robiło się już ciemno. Pewnie za parę minut rozdzwoni się telefon, przypominając mu, że ma wstać i iść na ten film. Do tego czasu mógł jeszcze poleżeć.
Zastanowiło go, czy jego brat coś pisał w czasie, kiedy przysnął. Sięgnął więc po phone leżący na stoliku i sprawdził.
Nic. Zero nowych wiadomości. Pewnie dobrze się bawi z Marionnem i nawet nie myśli o tym, żeby dać znać, czy żyje. W sumie nie ma co się dziwić, młody jest.
Odłożył urządzenie z powrotem na blat i ukrył twarz w poduszce.
Dopiero po kilku minutach zdał sobie sprawę, że widoczna na wyświetlaczu godzina była zdecydowanie późniejsza niż ta, na którą nastawił budzik. A może mu się tylko wydawało, bo był zaspany?
Mimo to spojrzał jeszcze raz na zegarek w phonie, według którego film zaczynał się już za dwadzieścia minut.
– KURWA! – zerwał się z kanapy i szybko pobiegł ogarnąć.
Fajnie, że nastawił budzik… szkoda tylko, że na jutro.
Tak się spieszył, że w dziesięć minut był już gotowy. Kino było niedaleko, więc powinien zdążyć; gorzej, że rezerwacja mu przepadnie. Trzeba było kupić ten bilet, a nie tylko miejsce zająć!
Dotarł tam kilka minut przed czasem. Na ustawionych obok kas, sofach, siedziały tłumy ludzi. Pięknie. Będzie miał szczęście, jak został jakikolwiek wolny fotel.
– Znajdzie się jeszcze miejsce na Kapitana? – zapytał średnio zainteresowaną czymkolwiek poza telefonem, kasjerkę.
Nikt jej w chwili obecnej na ręce nie patrzył, to mogła robić co dusza zapragnie, na ukrytym pod ladą, urządzeniu.
Dziewczyna podniosła na niego wzrok i niechętnie oderwała się od phone’a, sprawdzając coś szybko w komputerze.
– Tak, zwolniła się rezerwacja z jednego z miejsc. Jakiś pan prosił, żeby z tym poczekać, ale wygląda na to, że jego kolega nie ma zamiaru przyjść, więc można je zająć. Ma pan szczęście – uśmiechnęła się do niego zalotnie.
Raz dwa kupił bilet i po mistrzowsku spławił nachalną kasjerkę, która nagle stwierdziła, że w sumie to lubi blondynów, a rozmowę zacznie średnio wypieczonym tekstem na podryw.
Ludzie, świat schodzi na psy.
Już po chwili zaczęli wpuszczać na salę, ale Spring za bardzo się nie spieszył. Znając życie przez następny kwadrans będą puszczać tylko reklamy, więc spokojnie stanął sobie zaraz za ogromnym, pchającym się tłumem.
Kilkanaście dobrych minut zajęło, nim przyszła jego kolej. Zaraz po pokazaniu biletu mężczyzna ruszył w kierunku odpowiedniej sali.
Naprawdę miał szczęście, że zwolniło się to miejsce. Lokalizacja była na tyle dobra, że powinien bez problemu wszystko widzieć. O ile jakieś dwumetrowe bydle nie zechce usadowić się tuż przed nim.
Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, a przez miłośników kanapowego stylu życia, wyznających zasadę, że tona to waga względna, miał spory kłopot z przepchaniem się na swoje miejsce. Wyczyn kosztował go plamę po czyjejś tłustej łapie na spodniach, siniaki na łydkach i żebra wbite w jelita, przez czyjś wyjątkowo celny cios łokciem. Na całe szczęście przeżył, zwyciężył i dotarł do celu. Usiadł wygodnie w fotelu i położył rękę na jednym z – jak mu się zdawało – wolnych oparć. Zrządzeniem losu jego sąsiad w tej samej chwili również wpadł na ten pomysł. Spring odsunął się jak oparzony gdy poczuł, że jego dłoń styka się z czyjąś ręką.
– Sorry – usłyszał po swojej prawej znajomy głos.
Zerknął w tamtą stronę i kogo zobaczył? Swojego asa, miernotę i dupę… stop, to ostatnie źle brzmi, wykreślcie, która zakosiła mu jakiś czas temu cappuccino!
– Nic się nie stało – odparł, żeby Fredbear ogarnął obok kogo siedzi.
Chwilę zajęło, nim trybiki w głowie jego ucznia zaczęły pracować, a gdy w końcu gdzieś w pustej przestrzeni jego czaszki zapaliła się lampka ostrzegawcza, zbladł i z przerażeniem powoli obrócił głowę w stronę blondyna.
– P-pan profesor…! – Jego przerażenie, w mniemaniu Springa, było nawet zabawne. – Co pan tutaj…?
– Co tu robię? Serio? Podpowiem ci geniuszu, że przyszedłem do kina po to samo, co reszta ludzi na sali. – Nauczyciel wywrócił oczami i oparł się wygodniej. Zerknął na fotel dalej, ale zamiast drugiego z klonów, zobaczył tam jakiegoś starego dziada. – Jesteś sam? Niespotykane u osób w twoim wieku. Zdawało mi się, że trzymacie się… w stadach? Watahach? A do kina to chyba bardziej w parach?
– Chciałem iść z bratem. Ale nie mógł przyjść i minęła mu rezerwacja – westchnął ciężko i schował się bardziej w fotelu. Reklamy nadal trwały, a między nimi zapadła cisza. – Em… lubisz Kapitana, czy ot tak, spontaniczne przyjście? – zapytał w końcu chłopak.
– Nie przypominam sobie, żebym zgodził się przejść na „ty”. – Blondyn posłał mu kolejne, mordercze spojrzenie. – Lubię – mruknął ciszej.
Rozmowa trwała aż do końca reklam. Potem obaj w napięciu oglądali film, co jakiś czas komentując krótko wydarzenia. Spring musiał przyznać, że chociaż szczyl wyglądał początkowo na kompletnego ignoranta, to potrafił wyciągać logiczne wnioski i całkiem przyzwoicie się wysławiać. Oczywiście jak mu się chciało.

***

– Uhm… gdzie ja jestem…? – Pierwsze pytanie, jakie padło z ust Plusha.
Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Wyglądało na to, że wciąż był u Nightmare’a. Czyżby zasnął…?
Podniósł się do siadu, ale momentalnie tego pożałował. Miał wrażenie jakby głowa miała mu zaraz eksplodować. Ponad to wciąż chciało mu się rzygać.
Można się aż tak najebać pudełkiem czekoladek z alkoholem…?
No chyba, że prawdziwym winowajcą był soczek. O kurwa, a jak ten dziad coś mu do niego dosypał?!
– Nie wstawaj tak szybko – ostrzegł wchodzący właśnie do pokoju, mężczyzna i postawił na blacie stolika kubek z wodą.
– Dziękuję… – wydukał ledwo przytomny chłopak i wziął szklankę w dłonie, jednym łykiem wypijając całą jej zawartość. Zaraz... nie powinien mu dziękować! To przez tego dziada jest w takim stanie! – Która godzina?
– Popołudnie. – Padła szybka odpowiedź.
– Ach, no to całe szczęście. Powinienem już wracać bo brat się będzie martwił, że od tylu godzin mnie nie ma. – Chłopak uśmiechnął się lekko i sięgnął po swoją torbę. Właśnie wtedy odkrył, że praktycznie nic na sobie nie ma. – … CO DO…?! – Błyskawicznie obmacał teren wokół siebie, ale nie znalazł niczego, czym mógłby się zakryć, więc podkulił kolana i objął je ramionami. Borsucza pozycja obronna, przynajmniej tak osobiście ją nazywał. – Gdzie są moje rzeczy?!
– Oddam ci je jak już wysłuchasz, co mam do powiedzenia. – Nightmare uśmiechnął się perwersyjnie.
Plush był przerażony całą tą sytuacją. Nie rozumiał co się dzieje… a właściwie co się stało, że sprawy przybrały taki obrót.
– C-co takiego…? – wydukał roztrzęsionym głosem.
– Zacznijmy od tego, że uściślę swoją poprzednią odpowiedź. Jest NIEDZIELNE popołudnie. – Mężczyzna usiadł w fotelu, założył nogę na nogę i odpalił fajkę.
– Co?! Jak to?! Byłem tutaj całą noc…?! – W głowie chłopaka od razu pojawił się taki wielki, czerwony wykrzyknik, podsuwający mu prosty schemat: zasnąłem, byłem na noc, obudziłem się nagi. Wnioski przyszły same.
– Spokojnie, nic ci nie zrobiłem – uspokoił go prędko nauczyciel, widząc minę młodego. – Ale zrobię, jeżeli nie będziesz się słuchał. Pierwsza sprawa, oficjalnie nocowałeś u kolegi, nie u mnie. Taką wersję masz przedstawić swojemu bratu, jasne?
– Jasne? Nie jasne! Nie będę kłamał! – zbuntował się od razu blondyn, mocniej obejmując ramionami kolana.
– Nie? No to szkoda, bo pewne fotki mogą zaraz ujrzeć światło dzienne. – Brunet podał mu srebrny aparat. – Nawet nie próbuj ich usuwać, mam sporo kopii.
Chłopak z sercem w gardle włączył urządzenie i zaczął przeglądać zdjęcia. A z każdym kolejnym robiło mu się coraz bardziej niedobrze.
On… wyprawiał takie rzeczy? Jak to? I nic z tego nie pamiętał?
To było po prostu obrzydliwe… ten koleś był obrzydliwy… i jeszcze go tymi zdjęciami szantażował!
– Co to jest…?
– Ty. Chyba nie chcesz, by pewien anonimowy dobroczyńca wstawił je na jakąś stronkę dla gejów? Pomińmy fakt, że nie miałbyś życia. Mogłyby to zaszkodzić Springowi, gdybym niechcący dał pod nimi podpis w stylu: „Co wieczorami wyprawiam z moim małym braciszkiem”. Nawet jeżeli poleciałbyś z tym na policję, to twój kochany Springtrap i tak miałby przesrane. Jego wsadziliby do więzienia, a ciebie trzymaliby pod okiem psychologów, zmuszając byś przyznał im, że to brat cię molestował, aż w końcu pomieszałoby ci się w głowie i serio zacząłbyś tak myśleć.
Plush momentalnie zbladł, o ile już wcześniej nie wyglądał, jakby cała krew odpłynęła mu z twarzy. Ten dupek groził jemu i jego bratu. Jak mógł to robić?! Nawet nie próbował doszukiwać się w jego wywodzie jakichś nieścisłości, był tak przerażony, że myśli gnały mu po głowie jak spłoszone nosorożce.
Jeszcze raz przejrzał zdjęcia. Masakra, starał się, ale na żadnym nie mógł dostrzec haczyka na psorka. Za tło robiła jakaś brudna, zielona szmata, a fotografa w ogóle nie było widać. Ponadto nauczyciel miał wolny dostęp do szkolnych komputerów, wystarczy, żeby to z nich przesłał te fotki i bum. Spring w pierdlu, Plush u psychiatry.
– Czego ty ode mnie chcesz…? – zapytał nastolatek, patrząc na niego z przerażeniem.
– Niczego szczególnego. Masz tu przychodzić w każdą sobotę, a po przekroczeniu progu tego domu, stawać się kompletnie mi uległym. Jak będziesz się słuchał, to kto wie, może nawet usunę te zdjęcia i zapomnimy o całej sprawie. – Mężczyzna oparł fajkę na brzegu popielniczki, wstał i zbliżył się do niego. – Ale jak będziesz niegrzeczny, spodziewaj się kary, jasne? – Złapał go palcami za twarz, na tyle mocno, by chłopak jęknął cicho z bólu i spróbował go odepchnąć, ale nie na tyle, by pozostawić po sobie siniaki.
– J-jasne…
– Grzeczny chłopiec.

8 komentarzy:

  1. Witam cię ponownie!
    Rozdział fajny, zawiodłam się tylko, że nie było dalszego ciągu z Jeremym, Mikem i Vinckiem TuT
    No ale...
    Zrobiłam wreszcie tego bloga. Jest chory, nie dorównuje twojemu ani trochę, ale obiecałam dać linka :33
    http://szkolafnafa.blogspot.com/
    Pierwszy rozdział powinien za nie długi się pojawić (przynajmniej ja ruszę dupę, żeby coś napisać bo z moją współtwórczynią to nie wiadomo :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każda para(trójkąt) będzie się pojawiać co rozdział niestety, to opko stawia na ilość rozdziałów a nie długość, żeby dawało radę pojawiać się w tygodniach, kiedy nie ma Przepaści. x'D
      Ok, zerknęłam na ten blog, teraz na pierwszy rozdział czekać. ^ ^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Wiesz co...Nie wiem, co jest dziwniejsze, Plush i Nightmare, czy BonBon i Nightmare, jak w Przepaści... ;-;

    Ale nevermind, zapomnij o tym, co tam na górze napisałam :3

    Kurcze, w sumie, to mocno mnie zaskoczyłaś! Ten rozdział jest świetny! Dużo zapowiada! c:

    Te spotkanie z Fredbear'em/"złodziejem cappuccino" było dla mnie aż zbyt przypadkowe, ale równocześnie genialne :'D

    A mam pytanko, czy mogłabyś zdradzić, czy coś będzie ze Springtrap'em, czy jeszcze nie planujesz...? <w<

    Hmmm...Czuję tu ciągle Bonxy/Fonnie, ale muszę się jeszcze wstrzymać ;-;

    Nie mam bladego pojęcia, który Twój fanfic bardziej mi się podoba, ponieważ oba są genialne ;_;

    Mam nadzieję, że z Twoim kotkiem jest teraz w porządku... .-.

    Pozdrawiam i powodzenia z pisaniem kolejnych opowiadań! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nightmare chyba sam w sobie jest dziwny... x'D
      Takie 'przypadkowe spotkania' muszą być, żeby Spring za lekko w życiu nie miał. =w=
      Znaczy w tym opku? Tutaj on będzie z Fredbearem. Ale tą parę mam zamiar rozwijać do formy 'oficjalny związek' najdłużej ze wszystkich, ze wzgląd na to, że w Drogim Nauczycielu Złotko średnio ma ochotę zbliżać się do kogokolwiek, a jego życiowym napędem jest brat, na którym stara się całkowicie skupiać. xD
      Czuć nimi, bo za jakiś czas będą. =w=
      Miło mi to słyszeć, fajnie, że ci się podobają. :)
      Koteł jest niezniszczalny, chrabąszcze w brzuszku go nie ruszą. XD
      Również pozdrawiam i dzięki. :)

      Usuń
  3. Hejo!
    I zaczęły się problemy wychowawcze z Plushtrapem! *Zagorzała fanka słynnej "Ukrytej Prawdy" i podobnych seansów wyciąga popcorn i colę* Przemoc, molestowanie, intrygi i szantaże - tego oczekiwałam od Nightmare'a, niech imię zobowiązuje! Swoją drogą, czy on ma jakiś... Znajomych? I też postępuje z nimi jak z nieszczęsnym maluchem? Zaprosiłby jeszcze BonBona i mały haremik gotowy *^*
    Szczerze, spodziewałam się Bonniego w tym kinie (przyzwyczaiłam się do "Przepaści" i oo..!), ale jeśli pomyślę o Fredbearze i "Złotych dniach", to jakoś przyjemniej patrzy mi się na SpringxFred ;) I przyznaj się, od kogo Złotko przygarnęło zamiłowanie do Kapitana? =w=
    Foxy i Mangle sporo natrudzili się, żeby ukryć swój jakże płomienny romans, ale Cepuch musi wszystko spartolić i jeszcze czerpać z tego korzyści! Ciekawi mnie, co wymyśli w zamian za milczenie, a skoro wyżej wspominałaś o BonniexFoxy to... Em. Kto będzie nosił spodnie w tym związku? D:
    Mam nadzieję, że następna notka pojawi się dość szybko, życzę dużo weny i pozdrawiam! ^u^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On cierpi a ty popcorn żresz...? QWQ" *Zawiodła aŁtorkę . Zawiodła tak bardzo...!*
      Oczywiście, że ma znajomych! D:< To nie tak, że każdego kogo poznaje od razu zakuwa w dyby i leje pierdolonym pejczem! To nie tak...! To... to gość z problemami jest... ;_; A ty tylko o haremikach... x'D
      Spring x Fred będzie tutaj kwitnąć dłuuuuuuugo długo, żeby trzymać cię w cholernym napięciu za ten popcorn! >0<
      Masz mnie, Spring ode mnie wynosi zboczenia! Właściwie, to wszystko ode mnie wynosi! Nie zdziw się, jak biedak wygoli sobie boki, zafarbuje się, zrobi sobie trzy kolczyki w prawym uchu i tatuaź z AC na ramieniu! *Springo-przemiana w aŁtorkę. Efekt jest conajmniej niepokojący...*
      No bo Cepowski to taka mała pizducha, która zawsze dowie się o tym, o czym świat wiedzieć nie powinien... (na przykład o istnieniu męskich stringów z gumką na jedno biodro).
      Teoretycznie to obaj je noszą. C:
      Dzięki dzięki, również pozdrawiam! :D

      Usuń
  4. O jeżu, co tu się odjaniepawla... Potwierdza się teoria, że nauczyciele od matmy do zło xD.
    Kurczę, ale Plush to powinien od razu na policję z tym polecieć... Nie wolno się zgadzać na takie rzeczy :/. No ale cóż... Lecę czytać dalej, ostatni rozdział na tę noc i idę spać ;D.
    Pozdrawiam cieplutko i weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zło ostateczne, w tym opku wychodzi moja trauma do nauczycielki, która lubiła mnie gnębić na matmie. X"D
      Wiesz, z jednej strony to takie oczywiste, z drugiej to dziecko, które mieszka tylko z bratem i cholernie się boi, że jak zrobi coś za szybko/bez przemyślenia, to Złotko siedzieć pójdzie, a on wyląduje w domu dziecka. qwq
      Również pozdrawiam i też masę weny przesyłam! :D

      Usuń