– ... i teraz jestem absolutnie wściekły, bo wróciłem do
punktu wyjścia i niczego się w sumie nie dowiedziałem. Nie pierdolę ci o tym za
dużo?
– Nie, Bonnie, opowiadasz mi o tym dopiero dwudziesty raz,
możesz zacząć ten temat jeszcze pięć razy zanim przestanę odbierać. – Chica westchnęła
ciężko, z wyraźnym zmęczeniem.
Minęły dwa tygodnie od chwili mojego spotkania ze Springiem
w tamtym parku. Dwa, długie tygodnie, podczas których zdążyłem ogarnąć sobie
robotę u znajomego Fazbeara i zmarnować pieniądze na zakup konta premium na
pornhubie, oczywiście w szczytnym celu sprawdzenia, czy na którymś z aktorskich
występów Springa nie widać jakiegoś... nie wiem, wołania o pomoc w oczach?
Czegokolwiek. Oczywiście dało mi to jedynie więcej powodów do wkurwu.
O Springu i tym, co zaszło w parku powiedziałem tylko Chice.
Freddy i Foxy to najlepsi ziomkowie jakich miałem, ale oni aktualnie przeżywali
mentalny miesiąc miodowy, czułbym się z tym zwyczajnie nie na miejscu.
Takim właśnie sposobem wygenerowała się rutyna, wedle której
co wieczór dzwoniliśmy do siebie z blondyną i opowiadaliśmy co u nas. Tyle, że
u mnie zawsze było to samo – nieustanne wracanie do Springa i tego, co się
wydarzyło.
– Wybacz, ale cholernie nie mogę tego przeżyć. Ty też
myślisz, że kłamał, co nie? MUSIAŁ kłamać. – Wróciłem od szafki z chrupkami do
stolika w salonie i rozwaliłem się wygodnie na kanapie. Mojego współlokatora
jak zwykle nie było, już nawet nie pamiętałem jak facet wygląda.
– Nooo jest możliwe, że nie był z tobą szczery, ale weź
poprawkę na to, że związki są różne i to, że grywa w pornosach, nie kwalifikuje
go z automatu jako singla. Może jego partner albo partnerka po prostu to
akceptuje? – zarzuciła Chica, na co od razu zmarszczyłem brwi.
– Nie no, Chica, ale bez przesady, on się umawia na seks z
KAŻDYM kto ma hajs. Poza tym nie tylko o to chodzi, on miał coś takiego w
oczach... że rozumiesz.
– Bonnie, kotku, nie wiem co mu w oczach krzyczało, ale nie
możesz na podstawie przeczuć twierdzić, że ściemniał i te wszystkie lata czekał
specjalnie na ciebie. Poza tym, weź sobie poprawkę, że nie umawia się z każdym.
– Jak to nie? – zdziwiłem się.
– No... z tobą do łóżka przecież nie poszedł jak się
zjawiłeś w tym parku. Nawet cię nie zapytał, czy masz pieniądze, prawda? Więc
chyba ma jakieś ograniczenia.
Nad głową momentalnie zapaliła mi się żaróweczka. Wepchałem
sobie do ust chipsa i z pozycji półleżącej poderwałem do siadu, bo właśnie
zaświtał mi w głowie bardzo głupi plan.
– Chica. Chica, Jezu, ty jesteś genialna. Jak ty czasem coś
powiesz, to...
– Oooo nie nie nie, tylko mi nie mów, że chcesz znowu się z
nim spotkać i tym razem zapłacić mu za seks? Bonnie, to okropny pomysł, nie tak
się buduje związki!
– No coś ty, przecież go ot tak nie bzyknę! Ale jakbym
udawał, że chcę i jestem gotów mu za to zapłacić... może wtedy miałbym czas,
żeby jeszcze raz z nim porozmawiać? I lepszy klimat... nie wiem no.
– Tooo nie brzmi dobrze, wiesz? Nie za mocno kombinujesz?
Może powinieneś dać sobie spokój z takimi intrygami i spróbować wyrwać go na
normalne spotkanie.
– Chica, on się w życiu nie zgodzi! Przecież on chciał
spierdalać jak tylko mnie zobaczył, nie wiem czy jest na mnie zły, czy mu
przywodzę na myśl chujowe rzeczy, ale sam z siebie na pewno nie wyskoczy ze mną
na randeczkę.
Blondyna westchnęła ciężko i z rosnącym zniecierpliwieniem.
Złota kobieta, taka energiczna i pozytywna, ale nawet ona miała swoje granice,
które od jakiegoś czasu poddawałem poważnym próbom.
– Skarbie, ty już podjąłeś decyzję, czemu MNIE pytasz co
masz zrobić, skoro wiem, że moje zdanie ma dla ciebie najmniejszy priorytet?
– No nie mów tak, przecież twoja opinia jest dla mnie mocno
ważna, dlatego się z tobą dzielę tymi planami, żebyś w razie potrzeby wybiła mi
je z głowy!
– No dobra, wybijam ci je z głowy, bo to głupie.
– Wcale nie głupie, genialne! – Jak się słusznie domyślałem,
momentami konwersacje ze mną musiały być ostro trudne.
Blondyna rzuciła na mnie w tle jakąś klątwę za bycie
absolutnie nieznośnym, ale niezbyt się tym przejąłem, o wiele mocniej
zaaferowany wyobrażaniem sobie w głowie jak ten mój plan mógłby się sprawdzić w
realu. Spring da się oszukać, że mam tę kasę? Nie, raczej najpierw każe mi
pokazać portfel, a dopiero potem da się namówić na rozmowę czy coś. Ile ja
wtedy chciałem dać Złotku? Pięć koła? Pracuję dopiero dwa tygodnie, pod koniec
miesiąca dostanę może nieco ponad tysiąc… ugh, nawet nie będę miał z czego
odłożyć. Dopiero za kolejny miesiąc zacznę gromadzić oszczędności, ale i wtedy
nie będą one na tyle duże, żebym mógł go wyciągnąć, a przecież nie będę
odkładał do skarbonki przez następne dziesięć lat tylko po to, żeby się z nim
zobaczyć. W sensie, no to o wiele za długo, kij wie co się wydarzy w tym
czasie, ja potrzebowałem już, natychmiast.
Kogo próbowałem oszukać, Chica miała rację, ten pomysł był
absolutnie beznadziejny. Dawał mi chwilową nadzieję, że mam szansę wyjaśnić
sobie ze Springtrapem to i tamto, ale tak naprawdę to było niemożliwe. Ani nie
miałem takich pieniędzy, ani nie spodziewałem się, że blondas zgodzi się z
marszu na tak poryty układ. A jeśli zgodzi, bo z jakiejś przyczyny od tej kasy
zależeć będzie zdrowie i życie jego powabnych czterech liter, to pewnie i tak
nie pozwoliłby ani sobie, ani mnie na nic głębszego od fiuta w dupie.
– No dobra. Głupie. Ale nie mam pojęcia co innego mam
zrobić, jak mam się do niego zbliżyć – westchnąłem ciężko, głębiej zapadając
się w wysłużone oparcie kanapy i na dobitkę wepchnąłem sobie do buzi pięć
chipsów na raz. Jeb się, zgrabna figuro greckiego boga, której nigdy nie miałem.
– Nie chcę ci tego mówić, naprawdę nie chcę, Bonnie… ale
może powinieneś odpuścić? Albo chociaż dać losowi działać we własnym tempie.
Nic dobrego nie wyjdzie z takiej nadgorliwości, wiem, że ci zależy, ale no…
spróbuj postawić się na miejscu Springa. Jak będziesz się tak do niego rzucał,
to na bank go spłoszysz – spróbowała wyjaśnić, najdelikatniej jak tylko
potrafiła.
Sam wiedziałem, że zjebuję sprawę jeszcze mocniej tym co
próbuję robić, ale jednocześnie nie potrafiłem odpuścić. NIE CHCIAŁEM odpuścić.
Skąd u mnie taka obsesja na gościa, z którym kilka lat temu przez jakiś czas
mieszkałem i który potraktował mnie na koniec jak szmatę?
– Czyli co, mam dać sobie spokój twoim zdaniem? – burknąłem.
Rany, zabrzmiałem jak ofuknięty pięciolatek, Chica na to nie zasłużyła.
– Już ci powiedziałam, co myślę. Nic dobrego nie wyjdzie z
tego kombinowania, powinieneś ochłonąć, na moment wyrzucić tę sprawę z głowy.
Kto wie, może jeszcze jakoś na Springa wpadniesz i tym razem naprawdę będzie to
przypadek?
– Nie rób mi nadziei. Ughh, wiem, że mówisz z sensem, ale
no… ciężko mi z tym.
– Ja rozumiem, słońce, ale serio. Przystopuj na razie.
Dogadaliśmy jeszcze kilka spraw, ale nie minęło dużo czasu,
jak się rozłączyłem. I co ja miałem teraz zrobić?
Gdzieś z tyłu usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych.
Charakterystyczne „CZEŚ” dobitnie mnie poinformowało, że mój współlokator
raczył się w końcu pojawić i na 98% jest pijany. Często wracał schlany, nic
nowego. Gdzieś mu machnąłem nad oparciem kanapy, ale w dupie miałem czy to
zauważył, on też raczej nie cierpiał z powodu braku mojej atencji, od razu
powlókł się do swojego pokoju i tyle go było widać.
Wpatrywałem się dość tępym wzrokiem w tapetę na moim phonie
– jakiś pobrany z neta wallpaper z Assassin’s Creed – i nie do końca byłem w
stanie pozbierać myśli. Jak miałem wyrzucić Springa z głowy? Jak miałem „dać
sobie spokój”. Byłem pewien, że przypadki dzieją się tylko na filmach (choć w
sumie w moim dwudziestokilkuletnim życiu miałem już kilka tak podejrzanych
zbiegów okoliczności, że ja nawet nie) i nie ma opcji, bym któregoś ranka wpadł
ot tak na Złotko w drodze do pracy.
Do: Stringi 20:23
Przepraszam za ta cala akcje
Wysłałem.
***
Springtrap zbyt późno zorientował się, że wziął na siebie trochę
za wiele. Początki wspólnego mieszkania i zajmowania się bratem były dość
spokojne, zdołał ogarnąć im obu dostatnie życie, zapewnić młodemu dobre warunki
do uczenia się i dorastania, ale w końcu dotarło do niego, że coraz trudniej
ukrywać przed tym bystrym szczawiem SKĄD ma te wszystkie „premie” do wypłaty,
coraz trudniej mu było wymyślać wymówki gdzie kolejny raz znika i czemu Plush
musi znowu siedzieć do następnego dnia z opiekunką.
A no właśnie, opiekunka. To był kolejny punkt na liście
piętrzących się problemów.
– Dzwoniłem do pani Ballory, jak na złość wyjechała i nie
będzie mogła się tobą zająć. – Spring wyjątkowo agresywnie zablokował phone i
wsadził go do kieszeni, chwilę stojąc dobry metr obok kanapy ze zmartwioną
miną, nim w końcu zdecydował się na niej usiąść.
– Mogę zostać sam… – wtrącił nieco nieśmiało Plushtrap,
odkładając miskę z płatkami na stolik kawowy i taktownie ściszając telewizor. –
Mam dziesięć lat, nie jestem AŻ TAK mały, wiem że nie mogę dotykać kuchenki,
ani-
– Nie, wykluczone. Nie zostawię cię bez opieki przez całą
noc. Co za los, nie mamy nawet żadnego zaprzyjaźnionego sąsiada, który mógłby
cię popilnować, tym spod czwórki dopiero co urodziły się bliźniaki, a babcia a
parterze ma masę kotów, z twoim uczuleniem na sierść wyszłaby z tego tylko
tragedia. – Blondyn westchnął ciężko, zsuwając się nieco po oparciu kanapy i
myśląc gorączkowo. Teoretycznie miał wystarczająco pieniędzy, żeby zatrudnić na
tę noc przypadkową opiekunkę, ale zostawienie brata z kompletnie obcą osobą to
ostateczna ostateczność. Nie ufał ludziom, co jeśli trafiłby na jakąś siksę,
która wydarłaby ryj na jego rodzeństwo, dała mu jakieś proszki nasenne, żeby
mieć go z głowy, albo coś w tym guście? To dziecko przeżyło wystarczająco dużo,
Spring naprawdę nie chciałby mu zrobić kolejnej traumy złą nianią.
– Za bardzo się przejmujesz, co się może stać kiedy będę
spał? – Plushtrap kolejny raz spróbował zagaić, ale Springtrap posłał mu takie
spojrzenie, że momentalnie odpuścił, świadom, że nie da rady go przegadać. Nie
rozumiał o co takie halo, nic by mu się nie stało, gdyby spał w mieszkaniu sam,
przecież to tylko jedna noc.
– Słuchaj, dużo rzeczy może się stać, a ja wolałbym nie dać
im szansy zaistnieć.
– Jesteś nadopiekuńczy…
– Powinieneś mi za to dzięko-mam pomysł. – W pewnej chwili
blondyn zerwał się z kanapy, wyraźnie natchniony i bez słowa wyjaśnienia
wyszedł z salonu do swojej sypialni, jeszcze w drodze wybierając z kontaktów
odpowiedni numer. To była nikła, ale jednak szansa. – Chica? Springtrap z tej
strony. Mam do ciebie prośbę.
– Zaskoczyłeś mnie tym, ale to nic, jakoś sobie poradzimy! –
zapewniła szeroko uśmiechnięta blondyna, z błogim rozczuleniem głaszcząc nieco
wystraszonego Plusha po włosach. – Jaki uroczy! Zu- – Ugryzła się w język. Chciała
dodać, że to zupełne przeciwieństwo tej dzikiej hordy, którą musieli
obłaskawiać w pizzerii, ale w porę zdała sobie sprawę, że dla blondyna temat
może stanowić tabu.
– Nie wiem jak ci dziękować, w ostatniej chwili dowiedziałem
się, że mam dzisiaj… ekhm, „pracę”. A stała opiekunka Plusha wyjechała na
tydzień do rodziny, trochę bałem się go zostawić z kimś niesprawdzonym –
wyjaśnił pobieżnie. Tak, względem swojego brata blondyn był tą osobą, która
pluła na opinie pod profilami zawodowych opiekunek, pewna, że to na stówę wykupione
komentarze i każda nieznana mu niańka to zło wcielone. No przewrażliwiony był,
co poradzić. – Słuchaj, kasę za to dam ci jutro jak go odbiorę, zgoda?
– A weź przestań, po prostu wpadaj od czasu do czasu na
ciacho i kawę! – Dziewczyna machnęła ręką z obrazą majestatu na propozycję
zapłaty. Nie żeby miała za dużo hajsu, ale zdawała sobie sprawę, że Springi też
ma swoje wydatki, których znaczną częścią jest pewnie utrzymanie młodszego
rodzeństwa. Kiedy usłyszała, że blondasek sam z braciszkiem mieszka, to nagle
zaczęła go widzieć w nieco mniej niedostępnym świetle, to było tak dramatycznie
wzruszające, że Spring wziął na siebie taką odpowiedzialność! Zastanawiało ją
tylko co się działo z ich rodzicami. Nie żyli? Wyjechali? Nigdy ich nie mieli?
Kurczaczek zaprowadził dziesięciolatka w głąb mieszkania,
gestem dając Springtrapowi znać, żeby też wszedł i tak smutno w progu jej nie
zalegał. Plushtrap został zaprowadzony do salonu, gdzie Chica włączyła mu
Cartoon Network i poprosiła, żeby chwilę zaczekał, ona mu zrobi jakąś
kolacyjkę, po czym szybko ewakuowała się do kuchni, ciągnąc za sobą Springa.
– Ma jakieś uczulenia, cokolwiek? Kładzie się o stałej
porze? – zapytała, szperając po szafkach w poszukiwaniu jakichś owocków, żeby
młodemu nakroić.
– Tylko na koty, także się dogadacie. Sobota jest, ale
dobrze by było, żebyś położyła go przed północą. Jest trochę cichy, może nie
powiedzieć sam z siebie jak będzie czegoś potrzebował, więc musisz go naciskać
jak będziesz miała wrażenie, że coś się dzieje – poinstruował blondyn,
opierając się tyłem o blat stołu. Nawet nie próbował przysuwać sobie krzesełka
i przy nim siadać, toć zaraz musiał wychodzić.
– Okej, nie brzmi tragicznie, poradzę sobie. O której
wracasz z pracy? – Chica z jednej szafki wyjęła kilka jabłek zawiniętych w
reklamówkę, z drugiej jakieś pomarańczki. Nieco chaos, ale wyglądało na to, że
sama właścicielka mieszkania odnajduje się w tym systemie.
– Powinienem być około ósmej i… rany, wybacz, ale serio
muszę już wychodzić – przeprosił, nerwowo zerkając na wyświetlacz phone’a.
Myślał gorączkowo czy nie zapomniał o czymś ważnym na temat Plusha, ale nic nie
przychodziło mu do głowy.
– Wychodź, wychodź, wyszykuję ci młodego na rano. A,
Spring… – zatrzymała go w ostatniej chwili i bez krępacji zmierzyła go
wyjątkowo zaciekawionym wzrokiem. – Zmieniłeś się, wiesz? Mam nadzieję, że
jesteś szczęśliwy.
– Pluuuushie, wstawaj, kochaneczku! Twój brat będzie po ciebie
za mniej więcej pół godziny! – zaćwierkała śpiewnie Chica, wchodząc ostrożnie
do sypialni, w której ulokowała na noc dzieciaka, samej śpiąc w tym czasie na
rozkładanej kanapie.
– Mmmmoehruweohw… – wyjojczał sennie chłopak, ale gdzieś tam
dał oznaki, że zrozumiał i już zaraz wstanie, tylko mu tak ciepło pod tą
kołdrą.
– Idę zrobić śniadanko, jak już się pozbierasz, to na lewo
od pokoju jest łazienka, troszku się w niej ogarnij, dobra? – poinstruowała. –
Co mam ci zrobić? Owsianka z jogurtem i owocami może być? – Tu nastąpiło
niewyraźne przytaknięcie Plusha, po którym cichutko wyszła, zamykając za sobą
drzwi.
Blondyna zaczęła się krzątać po kuchni w różowym szlafroku,
co chwilę ziewając z udręką, bo wpół do ósmej rano w niedzielę to pora spania,
ona akurat pracowała w takim miejscu, że ostatni dzień tygodnia ZAWSZE był
wolny i odbiła się na niej ta wczesna pobudka. Ale ale! Nie traciła zapału,
kiedy konstruowała dla swojego małego gościa śniadanko pięć gwiazdek a la
Chica! Naprawdę żwawo uwijała się z gotowaniem, krojeniem owoców i-
Dzwonek do drzwi.
Zamarła na moment, nieco zdezorientowana. Musiały minąć dwie
sekundy nim zajarzyła co to dźwięczne „DING DONG!” oznacza.
– Idę! – zawołała w drodze, owijając się szczelniej
szlafrokiem i związując mocno pasek w biodrach. Rzuciła szybko okiem przez
wizjer, ale tak jak się spodziewała, przed drzwiami stał Spring. – Wejdź,
śmiało! Musisz chwilę zaczekać, twój brat jeszcze się nie pozbierał, ale na
swoją i jego obronę powiem, że miałeś być później! – zaszczebiotała wesoło, od
razu po otworzeniu drzwi zasuwając z powrotem do kuchni w swoich puchatych
papciach. – Przekręć proszę zamek i chodź do kuchni. Też chcesz owsiankę z
owocami i jogurtem? Mogę ci do niej dosypać coś ekstra, jakieś nasionka chia,
ostatnio się w takie zdrowe rzeczy wkręciłam i słuchaj, za kilo takich
nasio-Spring? – Nieco przystopowała z bombardowaniem informacjami, kiedy po
odwróceniu się przez ramię dostrzegła, jak bardzo jej znajomy jest w tej chwili
martwy. – Ojeju, wybacz, rozgadałam się, a ty po nocce, padnięty pewnie… chodź,
usiądziesz sobie, zjesz, poczekamy na Plusha – zachęciła, zawracając po
wlokącego się na tyłach blondyna i złapała go za ramię, w swoim mniemaniu
pomagając mu przebyć ten kosmiczny dystans dwóch metrów, jakie dzieliły ich od
kuchni.
– Wybacz, ciężka noc, trochę nie ogarniam. I nie musisz się
męczyć z robieniem mi śniadania, nie jestem głodny.
– Bzdura, żadne męczyć i tak ugotowałam za dużo tej
owsianki! – zapewniła, sadzając Springa przy stole i zaraz wracając do garów. –
Swoją drogą, wczoraj wieczorem, jak twój brat spać poszedł, to upiekłam ciacha,
takie dobre, maślane. Masz chęć? Cała blacha jest!
– Niech będzie, skubnę – posłał jej krzywy, blady uśmiech.
Miał zamiar dzióbnąć jedno ciastko na odczepne, bo prawda była taka, że nieco
mu się chciało rzygać.
– „Skubnę”, powiedział! Kochany, nie wiem czy wiesz, ale
moje ciacha to absolutny MAJSTERSZTYK, nie skubniesz, ty całą miskę opindolisz!
– zapewniła go, zdejmując ze szklanej michy na stole szmatę. Ciastka już
wystygły, ale nie zwietrzały, nadal były przepyszne. – Nie oprzesz się, mówię
ci! – stwierdziła pewna siebie, stawiając przed nim naczynie, najwyraźniej
spodziewając się scenariusza, w którym jej słodkości nieco tego kościstego
Springusia podtuczą. – A... hej, to siniak czy malinka? – zapytała nagle,
czujnie mrużąc oczy i pokazała na zgięcie swojej szyi po lewej stronie. Gdyby
blondyn się nie oparł i dekolt by mu się nie naciągnął, to na pewno by tego nie
zauważyła.
– Hm? – Spring wyjął telefon i włączył aparat, przełączając
na przednią kamerkę. Faktycznie, spod dekoltu wyzierała ciemna plama na skórze.
– Ah, siniak. Musiałem się…
– Nie, spoko. Znaczy, właściwie wiem gdzie sobie dorabiasz,
ale Plush chyba nie, więc tylko cię poinformowałam, żebyś mógł to przed nim
schować. – Blondyn uniósł lekko brwi, wyraźnie zdziwiony, ale zanim zaczął
dopytywać, dziewczyna pospieszyła z wyjaśnieniami, jednocześnie odwracając się
do niego tyłem i wracając do garów. – Bonnie mi powiedział, ostatnio mocno nam
się kontakt poprawił.
– A właściwie skąd się o tym dowiedział?
– Z tego co zrozumiałam, po prostu przypadkiem znalazł cię
na pornhubie. Słuchaj, ja nic nie oceniam, nie czuj się przez to przy mnie
niekomfortowo, każdy orze jak może. – Wzruszyła lekko ramionami. – Tylko że
masz w domu małe dziecko, to mnie trochę niepokoi.
– Nie podchodzę do tego tematu aż tak lekko, jak mogłabyś
sądzić. Mnie nasza obecna sytuacja martwi równie mocno.
– Bonnie’ego chyba nawet mocniej, chodził rozjuszony jak byk
na korridzie chyba przez dwa albo trzy tygodnie jak się dowiedział. – Obrócona
tyłem dziewczyna nie mogła tego widzieć, ale jej gość lekko drgnął.
– Nieco przesadzasz… – zaczął smętnie blondyn, ale nie miał
szansy dokończyć.
– Wcale nie przesadzam, Spring, ja tu piekło przeżywałam!
Fajnie, że jesteśmy teraz z Bonniem ziomeczkami, fajnie, że codziennie do
siebie dzwonimy jak psiapsiółki, ale wyobrażasz sobie dzień w dzień przez
przynajmniej godzinę słuchać jego gorzkich żali na twój temat? Dopiero niedawno
trochę się z tym uspokoił, ale uwierz mi, że trzy dni i już byś więcej od niego
telefonów nie odbierał. A ja odbierałam. To się nazywa prawdziwe przyjacielskie
poświęcenie! – zakrzyknęła dramatycznie, niosąc do stołu dwie miski parującej
owsianki z owocami. Trzecią miseczkę, przykrytą szmatką, żeby nie ostygła,
zostawiła na szafce. Jak Plush przyjdzie, to dostanie.
– Gorzkie żale na mój temat? A co ja mu przepraszam
takiego zrobiłem?
– Nic! I w tym był problem! Jemu za mocno zależy i po tym
waszym spotkaniu w parku…
– O tym też wiesz?
– No ba!
– Od ciebie miał mój numer, tak?
– Cóż… jak mu dawałam, to nie sądziłam, że odwali coś
takiego. Byłam pewna, że zadzwoni i po prostu będzie chciał z tobą pogadać. A,
swoją drogą, jak już o parku mowa. Serio kogoś teraz masz?
– Chica, jedz tę owsiankę. – Uśmiechnął się, ale to był
bardzo zirytowany uśmiech. Blondyna nie była najlepszym detektywem. – Wybacz,
ale to moja prywatna sprawa.
– Jasne, okej, rozumiem, wybacz. Tylko wiesz… skoro nikogo
nie masz…
– Nie powiedziałem, że nie mam.
– To czemu nie zostawiłeś Plusha ze swoim kochasiem, tylko
przyniosłeś go do mnie? – Blondyna uśmiechnęła się cwanie i wepchnęła sobie do
buzi łychę owsianki wymieszanej z jogurtem naturalnym.
– Ten mój „kochaś” mógł na przykład wyjechać. Albo być
akurat chorym.
– Mhm, jasne. Springi, mieszkasz z dzieckiem i okazjonalnie
uprawiasz seks za pieniądze, wiem, że związki są różne, ale jakoś nie wyglądasz
mi na kogoś, kto ma w tej chwili kogokolwiek poza Plushem. No dobra, zgrywam teraz wszechwiedzącą, tak naprawdę to twój brat się wygadał, odbyliśmy wczoraj drobną konwersację jak już wyszedłeś. W każdym razie, nawet gdybyś kogoś miał, to co
ci szkodzi spotkać się z Bonniem na rozmowę?
– Konfident mały... – fuknął pod nosem. – Czy ty próbujesz robić temu deklowi za adwokata? – Spring zmarszczył lekko brwi. Nie tknął ani ciastek, ani owsianki, ale zaaferowana Chica chyba jeszcze tego nie zauważyła.
– Skąd, ja po prostu przeczuwam, że on lada dzień znowu
zacznie do mnie dzwonić z tymi żalami, próbuję się jakoś ratować! Poza tym… no
nie wiem do końca co się między wami wydarzyło w przeszłości, ale wnioskując po
zachowaniu Cepowskiego śmiem twierdzić, że chyba nie wszystko sobie aż tak
czysto wyjaśniliście.
– Wyjaśniliśmy. Po prostu ten idiota nie potrafi przyjąć
pewnych faktów do wiadomości. Bardzo bym prosił, żebyś przestała nas shipować,
pewne rzeczy się po prostu kończą.
– No nie wiem, skarbie, rzeczy między wami nie wyglądają,
jakby chciały się skończyć. – Dziewczyna pomachała w jego stronę oblizaną
łyżeczką. – Na twoim miejscu nie marnowałabym okazji, to fajny facet i zależy
mu jak jasna cholera. Popatrz: nie widzieliście się tyle lat, a on tylko
usłyszał twoje imię i już przejechał tutaj sto kilometrów!
– To nie brzmi romantycznie, to brzmi niepokojąco, nie
obudził się w nim przypadkiem jakiś ukryty stalker?
– No wiem, przesadza. Ale nie jest creepem, przesadza w taki
kochany sposób, bo nie wie co ma robić, a za mocno mu zależy, żeby potrafił tak
kompletnie odpuścić! – zapewniła gorliwie Chica.
– A mówisz mi to wszystko bo…?
– Sama nie wiem, chyba lubię widzieć swoich przyjaciół
szczęśliwych, a najbardziej szczęśliwy byłeś w okresie, kiedy zaczęło wam się z
Bonniem układać – stwierdziła z szerokim uśmiechem i nagle coś ją tknęło. – Mam
dziwne uczucie, że jak my tu sobie gadaliśmy, to twój brat wykorzystał okazję i
zamiast grzecznie iść się ogarnąć, uciął sobie drzemkę.
***
Wgapiałem się w ekran telefonu jak cielę w malowane wrota,
nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Spring. Napisał do mnie. I nie była to
formułka w stylu „więcej się do mnie nie odzywaj, bo psami poszczuję”, „usuń
mój numer zjebie” ani nic z tych rzeczy!
Od: Stringi 15:33
Hej. Wybacz, że wtedy w parku potraktowałem Cię tak chłodno,
byłem zdenerwowany.
Jezus kurwa Maria, świat się kończy, Spring przeprasza. I to
w dodatku przeprasza za to, że mi uczucia skrzywdził, niewiarygodne!
– Joł, Bonnie, kontaktujesz? – Foxy tyknął mnie
niepewnie w ramię, kiedy po dobrej minucie ciszy nadal nie odkleiłem wzroku od
telefonu. Aż się wzdrygnąłem na ten nagły kontakt fizyczny i trochę
nieprzytomnie pokiwałem głową.
Fredduch miał dzisiaj dużo pracy, więc przed pójściem na
drugą zmianę wyrwałem Foxy’ego, który też był wolny, na burgera do parku. I
żeby było jasne, nie burgera pokroju tej biedy z maka, tylko takiego
prawilnego, dojebanego Burgera przez duże „B”, w którym poza wielkim kotletem
było pełno surówek, sosów i warzyw, a sama bułka była wielkości przeciętnej
gofrownicy. Pycha.
– Wybacz, wybacz, tylko odpiszę! – posłałem Rudemu szybkie,
przepraszające spojrzenie i momentalnie, bez namysłu napisałem pierwsze, co mi
przyszło do głowy. A potem całość usunąłem i zacząłem filozoficzną kontemplację
nad każdym pojedynczym słowem, bo uznałem, że to moja ostatnia szansa i jak
przypadkiem Złotko spłoszę, to już więcej do mnie nie przykica.
– Laska? – zapytał, ale jedynie pokręciłem na to głową. –
Facet? – Przytaknąłem, wciąż wpatrzony w wyświetlacz. – O łał, ja dla ciebie
Freddy’ego rzucam, rozwodzę się z nim, dzieci mu zabieram, walizki z domu
wynoszę, a ty co? Zdradzasz mnie na pierwszej randce?
– No taki już ze mnie zimny drań. Buła smakuje?
– Jeszcze jak!
– To nie wydziwiaj.
Bardzo chciałbym móc powiedzieć, że wiedziałem co mam zamiar
Springusiowi przekazać, ale byłem tak zaskoczony jego nagłym odzewem i tak
podejrzliwy, że skończyło się na suchym:
Do: Stringi 15:42
Nic sie nie stało rozumiem
Poziom mojego zachowania był na samym dnie upośledzonej
gimbazy, ale ja autentycznie zacząłem przeżywać mini dramat w głowie, czy
dopisać mu coś do tego, czy może dwie wiadomości pod rząd uzna za nękanie.
Od: Stringi 15:49
Wiesz, że jesteś debilem i tamta akcja to było dno dna?
Do: Stringi 15:55
Wiem, przepraszam, nie tak to mialo wyjsc, nie wiedzialem
jak sie do ciebie zblizyc
Od: Stringi 16:02
I stwierdziłeś, że dobrym pomysłem będzie wjebanie mi się w
życie po pięciu latach udając klienta?
Do: Stringi 16:06
… tak
Wyjątkowo markotnie żułem tą swoją bułę, ale co się dziwić,
byłem zestresowany! Foxy musiał to zauważyć po chwili rozmowy, bo jak tylko
skończył burgera, oznajmił:
– Dobra, Bonnie, ja się zbieram. Trzym się.
– Za tydzień na piwo?
– Weź tak nawet nie żartuj, bo zaraz zza drzewa Freddy z
alkomatem wyskoczy! – Niby się zaśmiał, ale jednak obejrzał przez ramię, jakby
serio się spodziewał, że używanie słów okołoalkoholowych w jego towarzystwie
przeteleportuje tu Fazbear’a.
– Podwieźć cię do domu? – zaoferowałem hojnie. Taki ze mnie
dobry ziomek!
– Spasuję tym razem, ale dzięki. A, jakąkolwiek dupę w tej
chwili wyrywasz, powodzenia z tym!
I tyle. Zostałem sam przy ustawionym na dworze, barowym
stoliku. Musiałem wyglądać smutno ze strzępkiem niedokończonej buły i telefonem
przed nosem.
Od: Stringi 16:12
Jesteś beznadziejny.
Zmarszczyłem brwi. Co do chuja? Pisał tylko po to, żeby mnie
poobrażać? W zasadzie, jak się tak nad tym głębiej zastanowić, to podobnie
wyglądało nasze spotkanie w parku, ostatecznie też osiągnąłem tylko tyle, że
sobie poplułem. Ze wzajemnością zresztą.
Wstałem od tego stolika, wyrzuciłem papierek po burgerze do
kosza i powoli skierowałem się w stronę parkingu, gdzie miałem auto.
Do: Stringi 16:17
? ? ? ale co ja tym razem zrobilem, przeprosilem cie
przeciez za tego sponsora!
Od: Stringi 16:21
Wjebałeś mi się w życie, to zrobiłeś.
Do: Stringi 16:23
No przepraszam, ze mi cholera zalezy. Nie pytaj, sam nie
wiem czemu uganiam sie za taka gnida
Od: Stringi 16:26
Ta gnida urwie ci jaja i skręci kark jeżeli ją wystawisz.
Do: Stringi 16:28
Znaczy…?
Od: Stringi 16:34
Znaczy, że jeśli zarywasz do mnie tylko dlatego, że uważasz
to za dobrą zabawę na pięć minut, to lepiej, żebyś dał sobie spokój.
Do: Stringi 16:35
Chyba nie rozumiem…?
Od: Stringi 16:37
Jesteś idiotą.
Od: Stringi 16:45
Mówię, że nikogo teraz nie mam.
Y E S !
OdpowiedzUsuńMega się cieszę, że kolejny rozdział powstał tak szybko! Weny!
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny
A dziękuję bardzo! 16 rozdział jest już zaczęty i się produkuje, także bez obaw! >W<
UsuńOmójsłodkijezusie *-*
OdpowiedzUsuńTen koniec rozdziału
Ten piękny koniec rozdziału!!!
Boże jak to prześlicznie brzmi!!!
Czyli jednak Springi dał się trochę Chice przekonać~?
Jak dobrzeeeee!!!
Po początku rozdziału odniosłam raczej wrażenie, że jeszcze trochę zajmie nim się jakkolwiek zaczną dogadywać
A tu o!!!
No i zawsze jak w tej książce ukazuje się perspektywa inna niż Bonniego to nie wiedzieć czemu dziwnie się czuję hehe~
Jak Plushie powiedział, że Spring jest nadopiekuńczy to moment mi się przypomniało z jakiegoś...
3?
4 rozdziału?
No coś około
Jak się Złotko z Bonniem sprzeczało
Spring Bonniemu powiedział, że jest mocno nadopiekuńczy
Ciekawe jakby czuł się jakby sobie to przypomniał xD
No, ale ogólnie rozdział świetny i z naprawdę cudownym zakończeniem!!!
Przez to, że jak go zobaczyłam to nie mogłam poczekać z czytaniem do jutra się nie wyśpię, ale chuj z tym heh~
W końcu teraz to można udawać, że mikrofon nie działa i przespać polski i wf~
A potem można się faktycznie obudzić UwU
Będę czekać na kolejne rozdziały
Z nadzieją, że z tym planem faktycznie pójdzie ciut szybciej heh~
No, to do nastepnego~
Bye~!!! =^×^=
Dziękuję za taki długi komentarz!
UsuńTaak, dał się przekonać. xD Pierwotny plan zakładał, żeby jeszcze trochę to wszystko przeciągnąć, ale doszedłem do wniosku, że nie ma co się bawić w kotka i myszkę i postanowiłem nieco akcję przyspieszyć, żeby nie wiało nudą i podchodami, mam na tę dwójkę na tyle dużo planów, że kontentu nie braknie. uwu
Pewnie jakby mu to Bonnie wytknął, to by miał takie "wcale nie, zamknij twarz", ale wszyscy by wiedzieli, że on wie, że to prawda, zrobił się nadopiekuńczy. >w<
Obecnie 16 rozdział się produkuje, zajął mi zaś sporo czasu, bo cholera w ostatnich miesiącach ostro się w Genshin Impact wkręciłem i 90% mojego czasu idzie na tę grę. x-x Ale nie zapomniałem o Przepaści, niedługo nowy czapterek się pokaże!
Pozdrawiam! .0.