Hej wszystkim! :) Tak jak chcieliście w ankiecie, zaczynamy nowe opowiadanie, "Drogi Nauczycielu" (zachęcam żeby kliknąć sobie na spis opowiadań i doczytać tam kilka szczegółów, które o tym opku zapisałam). Nie mam jeszcze na to konkretnego pomysłu, seria będzie raczej luźna, postawię też na ilość rozdziałów, nie ich długość, więc nie spodziewajcie się tasiemców jak w wypadku Przepaści, przy której czasem rozpisuję się na kilkanaście stron. xux
Seria nie będzie miała pary przewodniej, w każdym epizodzie będą losowo wybrane pary (ale to nie znaczy, że całość nie będzie miała fabuły!). Poza tym przewiduję w przyszłości kilka brutalniejszych scen sado-maso, więc jeżeli ktoś nie przepada za takimi rzeczami, radzę wtedy pomijać takie rozdziały (postaram się przed każdym napisać, że w danej części będzie jakiś brutalniejszy fragment).
To chyba wszystko co chciałam powiedzieć, nie nastawiajcie się na nie wiadomo jak dopracowaną serię, bo - tak jak pisałam - jeszcze nie opracowałam planu na całość. x'D Miłego czytania!
***
To był niezwykle emocjonujący dzień. Spring czuł się, jakby
zawodowy bokser przywalił mu z całej siły w żołądek. A przecież to jego młodszy
brat, Plushtrap, powinien być teraz zestresowany. Za niecałą godzinę miał
zacząć się jego pierwszy dzień w nowej szkole.
– Wszystko wziąłeś? Śniadanie zjedzone, ząbki umyte? –
dopytywał, samemu latając chaotycznie po mieszkaniu i sprawdzając, czy niczego
nie zapomniał.
– Tak, mamo. – Dzieciak wywrócił teatralnie oczami, w
spokoju oglądając jakiś serial w tv. – Czemu tak się denerwujesz? Przecież nie
pierwszy raz zmieniam szkołę. – Plush starał się jakoś uspokoić brata, niestety
ten nie wyglądał na chętnego do przysłowiowego "wrzucenia na luz".
– Ale pierwszy raz idziesz do szkoły, w której uczy
ktoś z twojej rodziny! Na takich dzieciaki inaczej patrzą! A ja przecież jestem
za ciebie odpowiedzialny! Jak coś ci się stanie, to będzie moja wina! – Blondyn
chwycił klucze od auta, nałożył kurtkę, przez ramię przerzucił skórzaną torbę i
poszedł do salonu. Zabrał młodemu pilot i wyłączył telewizję. – Wychodzimy –
oznajmił.
– Już? Jest jeszcze wcześnie! – zaprotestował chłopak.
– Wydaje ci się. Zanim dojedziemy na miejsce, minie
sporo czasu, a ty jeszcze musisz mieć chwilę, żeby znaleźć swoją klasę. Bo
zakładam, że nie pozwolisz mi się odprowadzić? – Springtrap stanął nad nim i uniósł pytająco
brwi.
– W życiu, mam szesnaście lat, wiesz jaka to by była siara?!
– Dzieciak prychnął, zirytowany faktem, że mężczyzna w ogóle śmiał zadać takie
pytanie.
– No właśnie. Dlatego nie marudź, ubieraj buty i jedziemy –
zarządził blondyn, poganiając młodszego.
Nie minęło dziesięć minut, a już siedzieli w samochodzie;
Spring odpalił silnik i wyjechali sprzed bloku. Na miejsce dotarli po niespełna
kwadransie.
Gdy tylko srebrny golf zaparkował pod budynkiem, Plush
odpiął pas z zamiarem szybkiego wyskoczenia z auta i pognania do szkoły, nim
ktokolwiek zauważy, że odwiózł go „ten dziad od fizyki”. Gdyby ludzie zaczęli
go z nim kojarzyć, to serio miałby przesrane.
Niestety powstrzymała go ręka brata, która spoczęła na jego
ramieniu i stanowczo zatrzymała w miejscu.
– Co jest? Zanim zapytasz: tak, mam wszystko, tak, wiem
której klasy szukać i nie, nie jestem zestresowany – wywrócił oczami, szykując
się na salwę tego typu pytań. Od wczoraj blondyn go nimi zadręczał.
– Bardzo śmieszne. Nie o to mi chodzi. Gdyby coś się działo,
ktoś ci dokuczał, albo robił krzywdę, od razu do mnie przyjdź, dobrze? – Spring
usiłował brzmieć spokojnie, choć w środku coś skręcało mu się na samą myśl o
tym, że jego braciszek będzie skazany na towarzystwo tej dzikiej i bezwzględnej
hołoty, którą fizyk na co dzień uczył… a raczej się starał, bo większość była
podejrzanie mocno odporna na wszelkiego rodzaju, nową wiedzę. – Nie staraj się
samemu sobie z tym radzić i zatajać przede mną jakichkolwiek problemów.
– Jasne, braciszku. Zresztą, nawet gdybym próbował, to
pewnie i tak nie dałbym rady czegokolwiek przed tobą ukryć. Ty mordujesz
wzrokiem pół osiedla, jak widzisz małego siniaka na mojej ręce, gdyby w szkole
ktoś mi coś zrobił, od razu byś to wyczuł! – zaśmiał się młody, chcąc nieco
rozluźnić atmosferę. – Wiem, że się martwisz, ale uwierz mi w końcu, że nie mam
już pięciu lat i dam sobie radę sam, okej?
– No wiem, wiem… – Mężczyzna westchnął ciężko. –
Powodzenia, młody. – Poprawił mu rozczochraną grzywkę, a gdy tylko go puścił,
chłopak od razu wyskoczył z samochodu.
Fizyk uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc jak jego młodszy
brat rozgląda się czujnie, zapewne sprawdzając, czy nikt nie widział go w
towarzystwie jednego z najostrzejszych nauczycieli w całej szkole.
Odczekał jeszcze pięć minut, które poświęcił na ułożenie fryzury,
po czym wysiadł z auta, zamknął je i ruszył w kierunku wejścia do budynku.
Połowa dzieciarni była tak wyrośnięta, że niemal każdy
przewyższał go przynajmniej o pół głowy, a mimo to szedł pewnie przed siebie,
bez najmniejszych obaw, że ktoś go popchnie, albo wpadnie na niego z tarana.
Miał na tyle złą opinię, że wszyscy, nawet ci, których nie uczył, omijali go
szerokim łukiem.
Wszedł do pokoju nauczycielskiego, przywitał się ze
spotkanymi tam Schmidtem, Puppetem i Mangle, odłożył torbę na blat stołu i od
razu zaczął parzyć sobie kawę. W międzyczasie szybko poszukał dziennika klasy,
z którą zaraz miał mieć lekcje.
– Ej, Springi, twój brat dzisiaj zaczął tutaj chodzić,
nie? Stresował się? – zapytał Mike, podchodząc od tyłu do blondyna, który
ostrożnie zalewał kubek wrzącą wodą.
– On? W życiu. Wyglądał na znudzonego, a nie zmartwionego. –
Mężczyzna wzruszył ramionami i zaczął mieszać kawę łyżeczką. – Wydaje mi się,
że ta zmiana szkoły zrobiła większe wrażenie na mnie, niż na nim.
– Uroczo, że tak się o niego martwisz – wtrącił Mangle,
stojąc oparty o ścianę i pijąc herbatę.
– A ty byś się nie martwił? Jak te gówniarze wyczają,
że ma u mnie wtyki, mogą zacząć mu grozić, żeby podkradał z domu sprawdziany,
czy coś w tym guście. A bo to tylko do takich akcji się dzisiejsza młodzież
posuwa? – powiedział blondyn, czekając cierpliwie aż napój nieco mu ostygnie. W
końcu odważył się wziąć pierwszy łyk.
– W sumie racja… Ale nie masz co się dziwić. Chyba
połowa szkoły ma u ciebie zagrożenie, złociutki – zaśmiał się Puppet, na moment
ściągając z uszu słuchawki.
– Jak się lenie nie chcą uczyć, to czemu mam ich
przepuszczać?
Rozmowa przeciągała się, a tematy szybko zeszły na nieco
luźniejsze tory. Coraz więcej nauczycieli przychodziło do pokoju, aż w końcu
głośny dzwonek oznajmił wszystkim, że kolejny, męczący dzień, oficjalnie się
zaczyna.
Blondyn zostawił torbę na blacie dużego stołu, ustawionego
pośrodku pomieszczenia, a na spotkanie z 2e wziął jedynie dziennik, klucze od
gabinetu i kubek z niedopitą kawą, którą miał zamiar skończyć podczas zajęć.
Na korytarzach powoli zapadała cisza, większość dzieciaków
siedziała już grzecznie w klasach. Gdy dotarł pod swój gabinet, cała
gówniarzeria momentalnie zeszła z parapetów, wstała z ławek i podeszła pod
drzwi.
– Mam nadzieję, że wszyscy przygotowali na dzisiaj to,
o co prosiłem – powiedział, przechodząc obok uczniów. Zawiedzione jęki i pytania
w stylu: „Ale co pan kazał przygotować? My nic nie wiemy!” tylko utwierdziły go
w fakcie, że przynajmniej połowa klasy dostanie dzisiaj pały.
Przełożył dziennik i kubek do jednej ręki, żeby drugą móc
swobodnie otworzyć drzwi. Ledwo włożył kluczyk do zamka, gdy nagle coś
ciężkiego uderzyło w niego z impetem, o mało go nie przewracając, za to
posyłając nieszczęsną kawę na podłogę.
Wszyscy momentalnie umilkli, słychać było jedynie dźwięk
tłuczonej porcelany.
– O kur… – Nauczyciel usłyszał nad sobą ledwo stłumione
przekleństwo. Nie zdziwił się, gdy odkrył, że sprawcą zamieszania był nie kto
inny, jak jego ulubiony uczeń. Bonnie. – Znaczy ten… przepraszam psorka, Foxy
mnie pchnął i…! – Prędko zaczął się tłumaczyć, blady jak ściana. Blondyn gestem
kazał mu być cicho. – … Do dyrektora…?
– Nie. Do woźnej po szmatę. Masz pięć minut, żeby to
posprzątać – wysyczał Spring, wściekły jak osa.
Otworzył drzwi i wpuścił resztę do środka. Kazał im być
cicho i otworzyć książki tam, gdzie mieli zadanie, a sam poczekał przed gabinetem
na chłopaka, który już po chwili wrócił ze ścierą i zmiotką.
– A Foxy’emu to się nie oberwie? – burknął Bonnie, zamiatając
szczątki kubka.
– Ależ oczywiście, że i on dostanie. Zresztą, nie jako
jedyny... – zapewnił blondyn, z przebiegłym uśmieszkiem na ustach. Poczekał aż
gówniarz skończy i gdy obaj weszli już do klasy, nauczyciel stanął przy swoim
biurku, opierając się o nie bokiem. – Możecie podziękować swoim kolegom, – tu
wskazał dwóch delikwentów, przez których zdarzył się ten mały wypadek – bo to
dzięki nim piszemy dzisiaj niezapowiedzianą kartkówkę z ostatniej lekcji –
spojrzeniem, jakim wwiercał się w purpurowe kłaki młodocianego zbrodniarza,
mógłby zamrozić czynny wulkan.
Cała klasa jęknęła głośno, oczywiście soczyście klnąc w
myślach na sprawców, a zadowolony z siebie Spring, zaczął dyktować pytania.
***
Plushtrapowi dosłownie chwilę po dzwonku udało się trafić do
właściwej klasy. Nikogo tu nie znał i mimo tego, co wcześniej mówił swojemu
bratu, odczuwał mały stres.
Zagadał do przypadkowej osoby, która stała nieco na uboczu,
z dala od tłumów do których wstydził się podejść.
– Hej – przywitał się. – 1c? – zapytał dla pewności.
– Tak. – Facet podniósł wzrok znad phone’a. – To ty
jesteś ten nowy?
– Ano. Plushtrap. – Młodszy brat Springa wyciągnął do
niego rękę i uśmiechnął się szeroko, kiedy koleś schował telefon i uścisnął
jego dłoń, lekko nią potrząsając. Był strasznie szczupły, sporo od niego wyższy
i ubrany na czarno. Pierwsza, mroczna znajomość. Dobry początek!
– Nightmarionne – przedstawił się. – Nic nie chcę
mówić, ale słaby dzień... w sumie to ogólnie słaby okres sobie wybrałeś na
dołączenie do nas.
– Czemu? – Plush uniósł pytająco brew.
– Zaczynamy dwiema godzinami z panem N. – wyjaśnił, ale
widząc, że w koledze grozy to nie wywołało, a właściwie to wyglądał na jeszcze
bardziej zdziwionego niż wcześniej, kontynuował. – Najokropniejszy nauczyciel w
szkole. Matma z nim to po prostu koszmar. W dodatku ma z naszą klasą na pieńku.
Niestety musieli urwać rozmowę, bo zniecierpliwione
chrząknięcie wyżej wymienionego postrachu całej budy, stanęło nad nimi, paląc
ich wzrokiem. Marionne umilkł momentalnie, wziął z ziemi torbę i prześlizgnął
się obok profesorka do klasy.
– A ty na co czekasz? – Plusha zdziwił łagodny głos
nauczyciela. Chyba nie tak powinien brzmieć kat, którego wszyscy się boją.
Młody przyzwyczajony był nie oceniać książki po okładce,
dlatego mimo muskularnej budowy mężczyzny, imponującego wzrostu,
kruczoczarnych, lekko rozczochranych, związanych w kitkę włosów i wściekle
czerwonych oczu, uznał, że być może facet nie jest taki zły i tylko przez
zwyczajową, nauczycielską surowość, dodatkowo podkreśloną jego wyglądem i
strasznym wyrazem twarzy, został mianowany tym "najokropniejszym".
– Em, jestem nowy, dopiero co się przeniosłem do tej
szkoły… – zaczął, ale psorek szybko mu przerwał.
– Bardzo interesujące, ale o ile jeszcze nie
zrozumiałeś sensu mojego przedmiotu, to podpowiem ci, że polega on na liczeniu,
nie gadaniu. Do klasy, wybierz sobie miejsce i bądź cicho – wyjaśnił łaskawie
matematyk i kulturalnie puścił go przodem do środka.
No i cały urok łagodnego głosu psorka zniknął. Faktycznie
wredna pizda z niego.
Tyle dobrego, że obok Nightmarionne’a było wolne miejsce,
które Plush od razu postanowił zająć.
– On tak warczy do wszystkich, czy ma też swoich
pupilków? – szepnął blondyn do nowego znajomego.
– Swoich pupilków to on nadziewa na pal, lepiej się nie
wychylaj i staraj mu nie podpaść – poradził Marionne.
Plush chciał coś jeszcze dodać, ale wtedy poczuł, że ktoś za
nim staje i kładzie mu dłoń na ramieniu.
– No proszę, proszę, przyjacielskie pogaduszki sobie tu
urządzamy? – Pan N. uśmiechnął się szeroko. – Widzę, że jesteś bardzo rozmowną
osobą. Cieszy mnie to, zwykle muszę ciągnąć uczniów za język, ale mam nadzieję,
że z tobą nie będę miał takich problemów. Może trochę lepiej się poznamy, co? –
Gestem kazał mu wstać i iść za sobą aż do biurka. Mężczyzna usiadł wygodnie w
fotelu, lekko się na nim odchylając. – Ja jestem Nightmare, a ty?
– Plushtrap… – odparł niepewnie chłopak, stojąc jak to
ciele, ze wzrokiem tępo utkwionym w, splecionych na brzuchu, dłoniach
nauczyciela.
– A więc, drogi Plushtrapie, powiedz mi wynik tego
działania – facet wziął kartkę i szybko napisał mu jakiś przykład.
Chłopak wziął od niego papier i przerażonym wzrokiem zaczął
analizować zadanie, by po chwili dojść do bardzo istotnego wniosku.
– W starej szkole jeszcze tego nie przerabiałem, nie
potrafię tego…
– Jedynka. – Nauczyciel rozłożył bezradnie ramiona,
znów przerywając mu w połowie zdania.
– Co? Ale za co?! – zbulwersował się młody, marszcząc
brwi.
– Pomyślmy, za co mogłem dać ci pałę? Na przykład za
to, że nie umiesz tego zrobić – stwierdził filozoficznie psorek, wskazując
kartkę z przykładem.
– Jak mam umieć coś, czego jeszcze nie przerabiałem?!
Nikt mi tego nie wytłumaczył! – Blondyn starał się wybronić, ale mimo
początkowych chęci bycia miłym, nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy w obliczu
takiej niesprawiedliwości.
– Nie moja wina, że nikt ci tego nie wytłumaczył. Ja tu
jestem od oceniania twojej wiedzy i niewiedzy. A jak na razie popisałeś się
tylko tym drugim – stwierdził mężczyzna i nachylił się nad dziennikiem, żeby
wpisać ocenę.
– Pierdolę… – warknął chłopak pod nosem i zawrócił do
swojej ławki.
– Ile słowo „pierdolę” ma liter? – zapytał Nightmare,
nim Plush zdążył usiąść.
– ... Osiem? – odparł niepewnie blondyn.
– Dzięki Bogu, chociaż tyle potrafisz. Do końca tej
lekcji masz rozwiązać osiem zadań. Na ocenę. Zaraz ci je napiszę, a na przerwie
sprawdzę. – Nauczyciel posłał mu kolejny, przesłodzony uśmiech.
W tamtym momencie młodszy brat Springa zrozumiał, że właśnie
spotkał swojego życiowego wroga i że będzie musiał zrobić wszystko, by jakoś z
nim przeżyć.
Gdy tylko klasa usłyszała dzwonek, od razu poderwała się z
miejsc i wybiegła na korytarz. Jedynie Plush nie zachował się jak szarżujący
nosorożec i nie pobiegł na oślep do drzwi, byle tylko się stąd wydostać.
Ostatni raz rzucił okiem na rozwiązane przykłady, wziął kartki z nimi i
podszedł do biurka Nightmare’a. Matematyk spojrzał na niego i wziął zadanka,
błyskawicznie zaczynając je sprawdzać.
– Przepraszam… – odezwał się blondyn po chwili ciszy. –
Czy… daje pan może jakieś korepetycje? Albo mógł mnie pan pouczyć na jakichś
dodatkowych zajęciach?
– Nie. – Nauczyciel szybko uciął temat i zajął się
sprawdzaniem. A z każdym kolejnym przykładem coraz bardziej marszczył brwi. –
Mówiłeś, że tego nie umiesz. A wszystkie są zrobione dobrze.
– Nightmarionne podpowiedział mi jak to się robi… – Młody podrapał się po karku z lekkim zakłopotaniem.
– I w kilka minut zdołałeś się tego nauczyć? –
Matematyk uniósł brwi i odłożył kartki na miejsce. – Tobie nie trzeba
korepetycji, bo nie masz kłopotów ze zrozumieniem matematyki. Myślę, że gdybym
przez godzinę krótko ci streścił to, czego nie zdążyłeś przerobić w poprzedniej
szkole, bez trudu radziłbyś sobie dalej.
– To świetnie! – Młody od razu się rozpromienił.
Mężczyzna był ostry i wredny, ale jednak nie chciał całkowitej zagłady uczniów!
– Mam zostać po lekcjach?
– Nie, w tygodniu nie mam czasu. Przyjdź w sobotę pod
ten adres. – Zapisał szybko nazwę ulicy wraz z numerem domu na karteczce i
podał mu ją. – O dziesiątej. Jak się spóźnisz to zapomnij, że drugi raz
zaproponuję ci coś takiego.
***
– Zajebię cię, gnoju! – warknął głośno Bonnie, siłując
się z Foxym na środku korytarza. – Mam przesrane u Springtrapa przez ciebie!
– Przeze mnie?! To twoja wina, amebo, nie mieszaj mnie
w to! – Rudzielec nie miał zamiaru przepraszać kolegi za coś, czego nie zrobił.
Takie bójki były u nich na porządku dziennym, co najmniej
dwa razy w tygodniu lądowali przez to u dyrektora, pana Fazbeara, ale jakoś
zawsze wszystko im uchodziło płazem.
– Ejejej, chłopaki, uspokoić się! – Między warczącymi
na siebie gówniarzami, pojawił się ich nauczyciel biologii. Mangle zmrużył
groźnie oczy, patrząc to na jednego, to na drugiego.
– On zaczął! – zakrzyknął wojowniczo Bonnie.
– Chciałbyś, dziadzie, chuj ci w dupę! – odparował
wściekły Foxy.
– Młody, hamuj się z tym słownictwem! – upomniał go
nauczyciel. – Kiedy kończycie lekcje?
– Teraz – odpowiedzieli jednocześnie, nadal próbując
wzajemnie spalić się wzrokiem.
– Świetnie! Foxy, zostajesz godzinkę po lekcjach ze
mną, akurat mam okienko i będę się nudził! – Mangle uśmiechnął się przesłodko.
– Co?! Ja?! Czemu?! Przecież to on…! – zaczął rudy, ale
kiedy zauważył, że psorek puszcza mu oczko, umilkł i bez słowa przyjął karę,
nie komentując głośnego i triumfalnego „HA!” swojego rywala, który tego dnia
wyjątkowo mocno go wkurzał.
Mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa, powlókł się za
nauczycielem aż do pracowni biologicznej. Mangle wpuścił go przodem i zamknął
za nimi drzwi na klucz.
– Czemu ty się ciągle w coś pakujesz, hm? I dlaczego
zawsze jak lądujesz u dyrektora, to z Bonniem? Nie możecie się jakoś dogadać? –
zapytał mężczyzna, powoli zbliżając się do siedzącego na skraju pustego biurka,
ucznia.
– Bo to debil! – stwierdził rudy, zakładając ręce na
piersi. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego.
– Ale wiesz, że nie zawsze te kłótnie ci się upieką,
prawda? W końcu ktoś będzie miał was dość. Pomyślałeś w ogóle, że przez taką
bzdurę mogą cię przenieść do innej szkoły? – Mangle stanął tuż przed nim,
opierając dłonie na blacie, po bokach chłopaka. Pochylił się przy tym w przód,
by być bliżej jego twarzy.
– No i co z tego? – Foxy starał się brzmieć na
zdenerwowanego, ale przez bliskość mężczyzny spuścił nieco z tonu.
– No i to z tego, że jeżeli cię przeniosą, to nie
będziemy się tak często widywać. – Nauczyciel zręcznie wskoczył mu na kolana.
– I twoim zdaniem mam mu może jeszcze ustępować, co?! – Licealista zmarszczył groźnie brwi.
– Niekoniecznie, ale mógłbyś załatwiać wasze sprzeczki
w inny, mniej agresywny sposób. – Mężczyzna westchnął ciężko i zaczął się bawić
paskiem od spodni swojego kochanka. Szybko go rozpiął i wsunął dłoń w bokserki
Foxy’ego. – Może pomogę ci jakoś rozładować to napięcie, hmm? Przy okazji
powtórzymy trochę z biologii.
***
Spring nienawidził tak upalnych dni. Była jesień, do
cholery! Czemu temperatura nagle postanowiła zbliżyć się do tej na powierzchni
słońca?!
Plushtrap dzwonił, że wróci później do domu, bo idzie gdzieś
z nowym kolegą, więc blondyn nie musiał na niego czekać. A skoro tak, to mógł
pójść i kupić sobie coś zimnego do picia. Miał wrażenie, że zaraz się tu
roztopi!
Zaparkował autem na ciasnym parkingu pod małym marketem. Nie
brał koszyka, bo nie miał w planach robić większych zakupów, tylko wziąć coś,
dzięki czemu przetrwa do końca dnia.
Przechadzał się między półkami, aż dotarł do zamrażarek. Tam
na pewno znajdzie to, czego mu trzeba.
Wyminął wędliny i skierował się w stronę jogurtów. A wśród
nich, na najwyższej półce niemal od razu wypatrzył mrożone cappuccino w
kubeczku.
Wyciągnął rękę… niestety był za niski, by móc go dosięgnąć.
Jeszcze jak na złość jakiś debil wepchnął obiekt jego pożądania na sam tył, a
blondyn był w stanie jedynie zahaczyć opuszkami palców o krawędź tej półki.
Nagle czyjaś ręka bez trudu sięgnęła po kubek z napojem i
zdjęła go z niedostępnego miejsca. Spring obrócił się przez ramię, zaskoczony
tą bezinteresowną pomocą. Tuż obok niego stał wysoki, złotowłosy chłopak. Nauczyciel
nawet nie był w stanie na oko stwierdzić, czy dzieciak jest pełnoletni.
Już miał zamiar mu podziękować, gdy nagle gówniarz, jakby
nigdy nic, odszedł sobie z jego cappuccinem do kasy.
Blondyn stał jeszcze dłuższą chwilę przy zamrażarce i nie
mogąc uwierzyć w to co zaszło, wgapiał się w plecy złodzieja.
Zajebał.
Zajebał mu jego cappuccino!
Co to się stało, że Spring się stresuje? Koniec świata! D: Fajnie że wrzuciłaś tutaj Plushtrapa, dzieciakowi się mało uwagi ostatnio poświęcało ;-; O ile nie żadnej...
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że Bonnie też będzie nauczycielem, jakimś wrednym w-fistą czerpiącym perwersyjną radość z widoku zadyszanych, biegających w kółko dzieciaków, a tu proszę =-= Zobaczymy, jak to się dalej rozwinie =w=
Pierwszy rozdział, a Foxy już idzie praktykować, naprawdę - w związkach szybki jak w bieganiu ;w;
Liczę, że następny rozdział szybko się pojawi *^*
Życzę weny i powodzenia!
Pozdrawiam!
Spring-starszy brat ma stresy tylko w temacie swojego kochanego, młodszego rodzeństwa, nie martw się, dla Bonni'ego się taki nie zrobi. xDDD No właśnie jeszcze nie miałam okazji zająć się Plush'em, dlatego mam zamiar nauczyć się nim pisać w tym opku. ^ ^
UsuńNa początku i Bonnie i Foxy mieli być nauczycielami, ale potem wpadł mi do głowy pomysł, żeby zebrać podstawową czwórkę (z której odpadł Freddy bo musiał zostać dyrektorem) w jednej klasie, dać im za nauczyciela Mike'a, żeby był skład jak z pierwszej części gry. xD
A nawet szybszy! XD Nie no, pomyślałam, że fajnie będzie jak jakaś para będzie już faktycznie razem na TYM etapie, a nie tak jak reszta dopiero zaczynać. xux
Dzięki wielkie za motywację i komentarz! :D
Pozdrawiam!
"I powtórka z biologii" - Pfff :'D
OdpowiedzUsuń...Hmm...No to tak.
Podobają mi się tutaj postacie i ich role...Myślałam jednak, że wszystkie animatroniki byłyby uczniami, a nocni stróżowie nauczycielami...Oczywiście Phone Guy jako dyrektor...Fritz od biologii...Purple guy od matematyki...@.@
Największym plusem chyba jest poczucie humoru - Już wiem, że w następnych rozdziałam będę się śmiać, jak w opowiadaniu "Przepaść" ^o^
Też miałam zamiar napisać coś o szkolnym FNAF, tylko, że w formie dialogu. ;p
Niczego nie zmieniaj, wszystko się na prawdę świetnie zapowiada...
A mam pytanko...Czy kiedykolwiek dałoby się napisać coś o Foxy x Bonnie w tym fanficu? ^^" Byłoby nieźle, bo wiesz...od nienawiści do miłości... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Mam nadzieję, że Cię jakoś zmotywowałam...no to pa ♥
*rozdziałach ;_; przepraszam
UsuńA dziękuję za komenta, jak najbardziej mnie zmotywował. :D
UsuńCieszy mnie, że pierwszy rozdział nie wypadł najgorzej i względnie dało się go przeczytać x'D
Foxy x Bonnie... zobaczymy, może w przyszłości coś się między nimi wywiąże. ^ ^
Szkolny FNAF w formie dialogu... zaciekawiłaś mnie, chętnie bym przeczytała. xD
Pozdrawiam :)
Podobało mi się straszliwie!
OdpowiedzUsuńSzperałam w internecie...Dzięki Tobie chyba zacznę pisać opowiadania :D ...Ale trzy z polaka, więc muszę się wziąć za naukę pisania ;_;
Nie no, Spring najlepszy! Cokolwiek mówił, chciało mi się śmiać (bez powodu)!:'D
Czekaj, myli mi się. Czego uczy Złotko? (Za dużo czytałam Twojego poprzedniego fanficu, więc sorka ;-;)
Przeczytałam ten komentarz o Foxy'm i Bonnie'm... popieram, chętnie bym przeczytała coś o nich! ^^
Życzę dalszych sukcesów!
Pozdrawiam!
* dwa razy było "przeczytać"... widzisz, taki mam niesamowity polski... ._.
UsuńMiło mi to słyszeć. :)
UsuńOcena z polskiego nie odzwierciedla faktycznych umiejętności, ja mam 2, więc się nie martw. x'D
Złotko tutaj jest od fizyki *Przedmiot wredny, tak samo jak on xD*
Już kilka osób mi mówiło o tej parze, więc chyba faktycznie się na coś z Fonnie/Bonxy pokuszę. ^ ^
Dzięki wielkie, również pozdrawiam i powodzenia z pisaniem, jak masz zamiar zacząć! :)
No, Mangle w wersji męskiej i to na posadzie nauczyciela się nie spodziewałam :o
OdpowiedzUsuńSpringi jako nauczyciel wyszedł dość ciekawie *współczuję jego uczniom, chociaż sama fizykę nawet lubię* - ale jego wredny charakterek się nie zmienił, jak widzę xD
Foxy i Bonnie chyba faktycznie mają ze sobą na pieńku ([*] - dla Foxy'ego, bo już niedługo chyba czeka go ciężki żywot), no i ciekawa jestem jak Plushtrap załatwi konflikt z matematykiem :D
No nic, lecę czytać następny rozdział *-*
Życzę weny i miłego dnia!
Haniko
Springi i wredność to odwieczni kochankowie, tak się do tego przyzwyczaiłam, że nie umiem go zrobić kompletnie miłym gościem. X'D A ja wręcz przeciwnie, nigdy fizyki nie ogarniałam, ale w tym zawiniły głównie moje kłopoty z matmą. X'D
UsuńMocno na pieńku, do tej pory zastanawiam się, jak rozwiązać ich sytuację. XD
Dzięki wielkie za koment, nawzajem! :)
Jak on mógł mu cappuccino ukraść?! Przecież to nielegalne!
OdpowiedzUsuńNo i nie powiem, Foxy szybko sobie poczyna xD. Ale ok, w porząsiu, co ja się będę pruć, jak nie ma o co.
Lecę czytać dalej, pozdrawiam cieplutko i weny życzę! :)
Zero świadków, zero kamer... ON TO ZAPLANOWAŁ, A SPRINGOWI I TAK NIKT NIE UWIERZY. X'D
UsuńTaa, w tym AU pewne związki są już na TYM etapie, pewne dopiero się kształtują, so... sceny niewinnych zalotów przeplatają się z dzikimi seksami. X"D
Dzięki i nawzajem! :)