piątek, 8 czerwca 2018

(Miniaturka AC) Dzień 7 cz.2 - Jeden jedyny

Przedostatnia miniaturka, za tydzień kończymy tą serię. QWQ
Miłego czytania życzę!

***

Nadal poddenerwowany Malik czym prędzej zabrał się za zalegające mu na biurku papierzyska, usilnie starając się ignorować ból w dolnej części pleców. Że też się nie pospieszył i nie posegregował ich sobie wcześniej! Musiał się Altaïr napatoczyć, musiał go zbajerować i oczywiście musiał go odciągnąć od pra…! Stop. Nieważne jak Al-Sayf nie próbowałby zrzucać winy na kochanka, tym razem to on sam chciał odpocząć od papierkowej roboty i nieco się zabawić.
A teraz za to płacił. Bolącym tyłkiem, górą nieposortowanych rozkazów i trzema gołębiami na blacie, niosącymi przy nóżkach kilka nowych świstków. Skąd ich dzisiaj aż tyle?
– Pokój i bezpieczeństwo z tob-PRZEKLĘTE PTAKI! – Wchodzący do biura informator o mało nie spadł z krawędzi świetlika, kiedy jakiś zdeterminowany gołąb postanowił wlecieć do środka w tym samym momencie co on i jak na złość wpaść prosto na jego twarz.
Zwierzę się zestresowało, ale ostatecznie wylądowało bezpiecznie na posadzce, podobnie jak mężczyzna, który po wypluciu kilku piór zręcznie wskoczył do biura.
– Pokój i bezpieczeństwo – odparł rutynowo zarządca, całe zajście komentując rozbawionym uśmiechem na ustach.
Informator otrzepał szaty, spojrzał z wrogością na zalegającego tuż obok jego nogi, ptaka, a ostatecznie zdecydował się go delikatnie podnieść i przenieść na Malikowe biurko, by dołączył do reszty posilających się, pierzastych listonoszów.
– Sporo ich – zauważył nowoprzybyły, rzucając krótkie spojrzenie na stadko gołębi, w międzyczasie otwierając swoją torbę i wyjmując z niej całą garść mniej i bardziej zniszczonych papierzysk. – Mam kilka ważnych informacji odnośnie zmian w nocnych patrolach, tu zapiski o tym podejrzanym typku z północnej części centralnej dzielnicy, tutaj zaznaczyłem panu na szkicu miejsca, w których często stawiają straże… – wyliczał, pokazując Al-Sayfowi z osobna każdy arkusz pergaminu. – A tu, – na sam koniec wyjął z torby obwiązany sznurkiem, zapieczętowany rulonik – tu są rozkazy dla mistrza Altaïra od Al Mualima. Mentor chce go jak najszybciej widzieć z powrotem w Masjafie.
– Zrozumiałem, dobra robota. Odpocznij ile potrzebujesz. – Malik skinął do mężczyzny głową w podziękowaniu za trud, jaki sobie zadał, by nie tylko dostarczyć mu wszelkie potrzebne zapiski, ale i wykonać dla niego kilka niezdarnych szkiców, na których pozaznaczał obecny system rozstawiania straży. Dlatego właśnie rafiq nie skąpił i dał chłopakowi kilka monet z własnej kieszeni.
Oj, on kiedyś mocno odczuje tą swoją rozrzutność.
Zarządca dołożył wszelkich starań, by należycie ugościć informatora, który pierwszy raz od kilku dni miał okazję uświadczyć odrobiny luksusów.
– Nie przypominam sobie, żebyś wcześniej do mnie zaglądał – zaczął zarządca, odbierając szybko listy od najedzonych gołębi.
– Działam samodzielnie od niedawna, nie miałem jeszcze okazji być w Jerozolimie odkąd pan zajął się biurem – wyjaśnił krótko, obierając sobie pomarańczę.
– I co, jak ci się widzi bycie informatorem? Radzisz sobie, czujesz się spełniony? – dopytywał, nienachalnie, a ot, ze zwykłej ciekawości, zwłaszcza, że informator nie szczebiotał z podekscytowaniem, jak lwia część młodzików. Gołębie, z przypiętymi do nóżek odpowiedziami od rafiqa, wzbiły się w powietrze i jeden po drugim opuściły biuro.
– Nie jest najgorzej, choć muszę przyznać, że cholernie mi w tych szatach gorąco. Niby powinienem być przyzwyczajony, ale na treningu to było kilka godzin ćwiczeń, potem przerwa, zawsze się można było rozebrać i trochę ochłodzić, a tu cały dzień latać w pełnym rynsztunku bez przerwy… – jęknął męczeńsko, teatralnie wachlując się dłonią.
– Uwierz, że wiem o czym mówisz. Nie martw się, jeżeli jest ci za gorąco, to możesz się rozebrać, tylko broń miej blisko, nigdy nic nie wiadomo – zachęcił go zarządca.
– Ja… znaczy, to trochę krępujące. Bez obrazy – dodał szybko, zerkając niepewnie w kierunku Al-Sayfa.
– Krępujące ponieważ? Dzieciaku, nie ma co się krępować, obaj jesteśmy facetami i zaręczam, że tylko faceci odwiedzają to biuro. No drugi Altaïr, ja mówię: „Rozbierz się, bo się ugotujesz!”, a ten… cóż, może lepiej pominąć ten temat – mruknął Malik, szybko sortując papiery od informatora.
– Właśnie dlatego, że obaj jesteśmy facetami, to jest trochę krępujące. Znaczy… może to tylko plotki, ale gdzieś słyszałem, że pan Malik woli mężczyzn, więc nie chciałbym być sprawcą jakiejś dziwnej sytuacji.
Rafiq zamarł na moment, szybko notując w głowie, by solidnie trzepnąć Altaïra po łbie, jak już wróci. To przez niego wszyscy o nich gadali!
– Chyba nie ma sensu się wypierać, co? Bardzo cię proszę, żebyś nie rozpowiadał tego bezmyślnie na lewo i prawo, nie wszyscy ludzie dobrze na to reagują. Pewnie żółtodzioby, które często tu zaglądają, rozpowiedziały, co? –  zgadywał, niezbyt zadowolony z faktu, że owe plotki w tak krótkim czasie rozprzestrzeniły się na taką skalę. Jakoś miał wrażenie, że o wiele łatwiej było im się z Altaïrem kryć, kiedy obaj chodzili na misje. – Śmieszne, w Bractwie mamy braki w kobietach i choć jest ich trochę w wiosce, to jednak co trzeci młodzik choć raz odważa się na eksperyment z drugim facetem gdzieś na boku, ale tylko nasz związek – mój i Altaïra – wzbudził taką sensację.
– Z całym szacunkiem, ja naprawdę nie oceniam. Pewnie większość z nich jest podekscytowana tym, że mają szansę zwrócić uwagę mistrza Altaïra. Wszak krążą wokół niego iście heroiczne legendy – zasugerował śmiało informator. – A i jego atencja jest zapewnieniem sobie szacunku innych.
– Być może masz rację. – Zarządca nie chciał dłużej ciągnąć dyskusji. Dodatkowo miał wrażenie, że ilekroć się odwraca, dzieciak patrzy mu na plecy i ocenia. Wstydził się tego, co robili z Altaïrem? Nie, ale mocno się bał, że ich związek może sprowadzić na nich prześladowanie, a nawet śmierć. – Słuchaj, jeżeli jeszcze nie kładziesz się spać, to mógłbyś przez chwilę popilnować biura? – poprosił. – Rozejrzę się w pobliżu za tym dek… znaczy za Altaïrem i dam mu te papiery, żeby zaczął się już zbierać do Masjafu. Nie powinien być daleko, także wrócę za jakiś kwadrans.
Wyjdzie trzy kroki od biura, przewietrzy się, uspokoi, przecież będzie tuż obok, a wartę trzyma informator, w razie problemów zawoła go… prawda?
– Nie ma problemu – przytaknął młody, spokojnie zajadając się cząstkami pomarańczy.
– Świetnie. Jeżeli przylecą kolejne gołębie, odbierz od nich rozkazy i rozsyp im trochę ziarna, worek z nim jest pod blatem. Poza tym w Jerozolimie jest jeszcze jeden asasyn, w razie, gdyby tu wpadł, przekaż mu, że zaraz wrócę. Ach, jak usłyszysz, że w pobliżu kręci straż albo templariusze, to zamknij świetlik i pod żadnym pozorem nie otwieraj. Umiesz go zamknąć, tak? – dopytał kaleki zabójca.
– Poradzę sobie – zapewnił go chłopak, najwidoczniej nie wytrzymując w panującej duchocie i mimo wszystko postanawiając zdjąć z siebie choć część odzienia.
– Cieszy mnie to. I naprawdę nie masz co się krępować, dzieciaku – dodał rafiq, opuszczając główną izbę, a chwilę później wychodząc z biura.
Ibn-La’Ahad nie powinien być daleko, wszak do domu ich nieoficjalnego informatora było ledwie kilka skoków po dachach. Al-Sayf obszukał najbliższą okolicę, nigdzie jednak nie udało mu się wypatrzeć kochanka. Może wpadł na strażników i wracał do biura okrężną drogą?
Zarządca już miał zamiar zawrócić, gdy wtem usłyszał pod sobą znajomy głos.
Altaïr.
Malik, zaciekawiony, ukucnął i przybliżył się do krawędzi dachu, wychylając się nieco w przód, by dostrzec, z kim jego kochanek tak namiętnie konwersuje, a gdy tylko spostrzegł, że właśnie w tej chwili zdegradowany mistrz jest dociskany do ściany jednego z domów w bocznej uliczce przez Nasira, natychmiast się cofnął i wstrzymał na moment oddech, czując, jak serce momentalnie zaczyna walić mu w piersi jak szalone.
Nie żeby nie ufał swojemu partnerowi, ale ta scena… cóż. Trochę bolało, zwłaszcza jak wyobraźnia podsunęła zarządcy dalszy przebieg tej ich pogadanki. Oczywiście wolał się upewnić co do zamiarów Ibn-La’Ahada, w końcu bycie asasynem nauczyło go, by nie rzucać oskarżeń, póki nie będzie się miało wystarczająco mocnych dowodów, dlatego też nie wrócił do biura z zamiarem zrobienia z siebie pana krwawiące serduszko, tylko został w ukryciu i przysłuchiwał się rozmowie zabójców.
– Nasir, tłumaczyłem ci przecież, że kogoś mam! – odparował wzburzony Altaïr, bez trudu odpychając od siebie młodszego zalotnika.
– Zarządcę biura, pana Malika, prawda? Mistrzu, przecież nie jesteś z nim szczęśliwy! – kontynuował młodzik, tonem, jakby naprawdę w to wierzył.
– Ach tak? –zdziwił się Altaïr, nie pozwalając mu podejść bliżej.
– Pan Malik jest dla ciebie okropny, mistrzu. Nic tylko krzyczy, ma do ciebie o wszystko pretensje, jest niesprawiedliwy i zwyczajnie nieprzyjemny. Wiem też, że przed wypadkiem w świątyni Salomona mocno ze sobą rywalizowaliście, więc po prostu nie możesz być szczęśliwy z kimś takim! Ja bym cię szanował, mistrzu! Szanował, popierał twoje zdanie i był zawsze po twojej stronie! – zapewniał młodzik, łapiąc Ibn-La’ahada za rękę.
Cisza zapadła na ledwie chwilę, Malikowi zdawała się jednak trwać na tyle długo, by poczuł, że Altaïr wewnętrznie zgodził się ze słowami młodzika. Zaklął cicho pod nosem, ni to wkurwiony, ni rozżalony. Jeżeli ich związek skończy się w taki sposób, to Al-Sayf z pewnością zapewni zdegradowanemu mistrzowi jakiś widowiskowy finał za to oszukiwanie go. Wczoraj mówił, że nic go ten dzieciak nie obchodzi, a dzisiaj…
– Prawda, że Malik ma trudny charakter. Nawet bardzo trudny; często się pluje o najmniejsze pierdoły, jest za surowy i za najmniejsze przewinienia kara jak za najgorsze okropieństwo, na dodatek to wyjątkowo wredny i uszczypliwy człowiek. Momentami serio nie idzie z nim wytrzymać – przyznał Altaïr. – Tak samo, jak ze mną – dodał po chwili. – Bo uwierz, że potrafię być cholernie upierdliwy, nietaktowny i zarozumiały. Owszem, Malik nie jest zbyt delikatny, ale kocha mnie, a ja jego, Nasir. Nie wymagam, żeby był idealny, tylko żeby po prostu BYŁ. Póki jesteśmy wobec siebie fair i żaden nie przegina, mam zamiar trwać u jego boku choćby i do końca życia, więc wybacz, młody, nie będę cię zwodził niepewnymi „chyba” i „nie wiem”, dosadnie ci mówię, że z tego nic nie będzie. Nigdy.
– Ale… mistrzu, przecież ja… – mruknął niepewnie chłopak, najwyraźniej nie spodziewając się usłyszeć takich słów od swojego idola. Jeszcze kilkukrotnie otwierał i zamykał usta, chcąc coś powiedzieć, najpewniej nadal przekonywać, że byłby lepszym kandydatem, w końcu jednak odpuścił, spuścił głowę i przeprosił za swoje zachowanie.
Malik czym prędzej przesunął się do przeciwległej krawędzi dachu i zawisł z niej, by wspinający się na sąsiedni budynek, Nasir, nie miał szans go dostrzec. Gdy tylko młodzik się oddalił, rafiq zręcznie zeskoczył na ziemię, otrzepał płaszcz i niespiesznym krokiem ruszył do wciąż stojącego za rogiem, Altaïra.
– Przyszedł rozkaz z Masjafu, masz jak najszybciej stawić się u Al Mualima – poinformował go, wyciągając z kieszeni zapieczętowany zwitek i podając go nieco zaskoczonemu zabójcy.
– Dzięki, ale co ty tu właściwie…? – zaczął zdegradowany mistrz, jednak nim zdołał dokończyć pytanie, właściciel biura przerwał mu wypowiedź krótkim pocałunkiem.
– Szukałem pewnego upierdliwego, nietaktownego i zarozumiałego dekla, żeby sprowadzić go z powrotem do biura – obwieścił Al-Sayf, z rozbawionym uśmieszkiem na ustach.
– Co t-CHWILA, Malik, ty słyszałeś…?! Słyszałeś o czym my…? Malik, czekaj! – zawołał asasyn za znikającym na jednym z dachów, kochankiem. Nie otrzymał jednak odpowiedzi.






8 komentarzy:

  1. I znowu mnie nie zawiodłaś...weeeny weeeny i czekam na kolejne czesci ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało!
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :D

      Usuń
  2. Mam nieodparte wrażenie,(choć mam nadzieję,że mylne) że jeden z nich zginie :/
    Bardzo przyjemnie się czytało te potyczki słowne Ala i Malika. Jesteś chyba pierwszą osobą w Polsce, która napisała o tej parce tak długie opowiadanie. Szkoda, że dobiega to już końca bo czytam twoją opke od dlugiego czasu. Ale z drugiej strony pozostaje czekać na inne dzieła z ich udziałem.^^
    @Mandira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, spokojnie, te miniaturki to pierwotnie miała być komedyjka dziejąca się w środku gry (niekanoniczna, ale jednak dziejąca się w połowie AC), także nikt nie odpadnie. xD
      Oj, też nieco mi szkoda, bo się do tych miniaturek przyzwyczaiłem jak cholera. qwq Ale opowiadanie z AlMal ma już gotowy plan, skończę opka, które są przed nim w kolejce i asasyny znowu wrócą, tym razem w pełnej wersji, a nie miniaturowej. xD
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz, również czekam na coś od ciebie z tą parką. xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Cuudo. Świetna notka. Niecierpliwie czekam na następną. Życzę weny i pozdrawiam.
    :Tysia:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo za te słowa i cieszę się, że miniaturka przypadła Ci do gustu! :)
      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  4. I to było bardzo ładne. Żadnego "skąd, Malik taki nie jest, toż to rozśpiewana dziewoja o złotym sercu" tylko szczere "tak, jest wredny i opryskliwy". No i co z tego? Altaïr zdaje sobie sprawę ze swoich wad i z wad partnera, ale jest też świadomy miłości, którą darzą siebie nawzajem, i to właśnie jest dojrzały związek! Tak trzymać! No i zasłużył sobie dekiel na tego całusa, i wszystko jest cacy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I całus był, i ładne to to takie, i cacy. xD ojrzały związek... *Retrospekcja z rozdziału "śniadanie"* Hm... można to i tak nazwać. XDD
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)

      Usuń