niedziela, 11 października 2015

Thief oneshot - Pokusa

Ledwo się z obiecanym terminem wyrobiłam przez kota i szkołę, następnym razem zapowiedź dam dopiero po tym, jak rozdział/oneshot będzie cały napisany i tylko korektę będę miała do zrobienia. x-x Co do opowiadania, celowo nie ma tu opisu szlachcica, ani jego imienia, jest to postać, którą każdy może sobie wyobrazić tak, jak chce. Nie przedłużając, zapraszam do czytania. c:


***

Miasto to ponure miejsce. Wie o tym każdy, kto spędził w nim choć sekundę. Pieniądze robią tutaj za wyznacznik człowieczeństwa – jeżeli brzęczące monety wypełniają twoją sakwę, to bardzo prawdopodobne, że zostaniesz uznany za przedstawiciela rasy ludzkiej. Gorzej z tymi, którzy nie mieli na tyle szczęścia, czy sposobności, do wzbogacenia się. Takich osobników jest tutaj mnóstwo; można ich spotkać tułających się po ulicach, leżących na wilgotnych poboczach, a najczęściej rozszarpywanych przez kruki i dzikie psy w ciemnych zaułkach. Tak właśnie wygląda jego dom. Pełen niesprawiedliwości, która przez lata ciężkiej szkoły życia, powoli ukształtowała Mistrza Złodziei.
Ten skok w zamyśle Garretta miał być prosty i – co najważniejsze – udany. Czy ktoś taki, jak on,  może marzyć o lepszej okazji, niż ta? Potrzebująca pieniędzy, owdowiała niedawno baronowa i jej bogaty kuzyn szlachcic, który dobrodusznie postanowił wesprzeć swoją rodzinę, przywożąc jej kufry pełne złota. Oczy złodzieja widziały w tym wszystkim tylko jedno. Łup.
Pewnym było, że cała posiadłość biedniejącej szlachcianki będzie obstawiona strażą, gdy już zawita do niej kuzyn wraz ze swoim podarunkiem. Ryzyko było zawsze, ale czy bez niego czułby ten sam dreszczyk adrenaliny, który towarzyszył każdej kradzieży?


Jak zwykle działał pod osłoną mroku i z jego pomocą umykał przed wzrokiem uzbrojonych patroli. Poruszanie się po bujnych ogrodach, otaczających całą willę, ułatwiała mu zapamiętana dokładnie mapa, którą przed wyruszeniem tutaj otrzymał od swojego przyjaciela, Basso. Znając położenie kilku bocznych wejść do piwnic, udało mu się bez wykrycia dostać do środka posiadłości.
Nie oszczędził nic. Szukając komnaty ze skarbami szlachcica zabierał wszystko, co wpadło mu w ręce i wydawało się cenne. Samo przejście korytarzami domu baronowej wzbogaciło go na tyle, że mógłby już śmiało napełnić sobie żołądek i kołczan ze strzałami.
To go jednak nie zadowoliło. Nie był podrzędnym, niewyćwiczonym kieszonkowcem. Gdy w pobliżu było coś cennego, musiał to zdobyć.
Zgasił stojące na stole świece i ukrył się pod blatem przed nadchodzącą ochroną. Nie dziwne, że szlachcic podarował baronowej aż tyle bogactwa, dla niego to musiały być jedynie grosze, skoro miał możliwość zatrudnienia takiej ilości strażników.
Uśmiechnął się pod nosem, wychodząc spod stołu i cicho zakradł się bliżej drzwi, przy których stało kolejnych dwóch, rosłych mężczyzn. Musiał ich jakoś rozproszyć i zmusić, by choć na moment opuścili posterunek.
Garrett zauważył stojący na małej komodzie, ustawionej pod ogromnym obrazem zmarłego pana domu, szklany wazon z kwiatami. Schowany za meblem, bezgłośnie ściągnął go z blatu, wyciągnął zwiędłe kwiaty dziękując stwórcy, że w środku nie było wody i cisnął nim w głąb korytarza. Jeden z ochroniarzy, widocznie zaniepokojony, odstąpił stanowiska każąc drugiemu na siebie czekać, aż nie sprawdzi źródła hałasu.
Gdy tylko odszedł, Mistrz Złodziei wykiwał pozostałego na miejscu strażnika, gasząc wodną strzałą pochodnię zawieszoną tuż nad jego głową. Facet zaklął głośno gdy w jednej chwili zrobiło się wokół niego kompletnie ciemno i od razu wyciągnął miecz. Skierował się w stronę z której, jak mniemał, nadciągnął pocisk. Nie zauważył ukrytego w mroku złodzieja; wyminął go, dając Garrettowi pełne pole do popisu. Mistrz od razu pomknął wyuczonym, cichym krokiem do nieobstawionych chwilowo drzwi, wyciągnął z rękawów wytrychy i błyskawicznie otworzył sobie drogę do skarbu. Wsunął się do środka i zamknął je za sobą, tak więc gdy straż po krótkiej chwili wróciła na stanowiska, nie była świadoma, że nieproszony gość jest już wewnątrz.
Spodziewał się klatek z ptakami lub psami, które będzie zmuszony cichutko wyminąć, ale pomieszczenie w środku było podejrzanie puste. Poza kilkoma szafkami i starym łożem, były tu tylko niestrzeżone skrzynie ze złotem, a nieco dalej od nich stary regał z książkami.
Później pomyśli o głupocie taktycznej prawowitego właściciela bogactw, teraz był zbyt podekscytowany zdobyciem łupu. Pod kapturem i maską, nasuniętą aż na nos, widać było tylko żądne skarbów, czujne oczy, które tym razem miały zwieść złodzieja.
Nie chowając wytrycha zbliżył się do ogromnej skrzyni, ustawionej na środku pomieszczenia, uklęknął i ostrożnie otworzył zamek. Nie było pułapki, po uchyleniu wieka nie ugodziła go żadna strzała, nie uruchomił się alarm, nic. Wyglądało na to, że miał to, po co przyszedł.
– Na Szachraja… – wychrypiał, gdy jego oczom ukazały się setki złotych monet, a wśród nich pobłyskujące, drogie kamienie, biżuteria, naszyjniki z prawdziwych pereł… żyć nie umierać, gdyby wyniósł choć połowę z tego, byłby ustawiony do końca życia. Choć, rzecz jasna, po nocach śniłby o tej połowie, którą zostawił, dlatego postanowił, że musi jakoś przenieść całość.
Oglądając wysadzany rubinami, złoty naszyjnik zastanawiał się, czy dobrym pomysłem będzie wyjście oknem. Ryzykowne, biorąc pod uwagę kuszników na balkonach, którzy mogliby go zauważyć.
– Odłóż to – usłyszał tuż za sobą niski, męski głos.
Złodziej momentalnie zamarł w bezruchu. Nie wykonał polecenia, ale też nie wyglądało na to, że szykował się do upychania w kieszenie reszty skarbów. Po prostu dalej stał odwrócony plecami do nieznanego napastnika, zbyt zdezorientowany, by cokolwiek zrobić.
Jakim cudem go nie zauważył? Nie usłyszał? Jak mógł tak łatwo dać się ponieść żądzy i stracić czujność?
– Powiedziałem, odłóż to, złodzieju – powtórzył spokojnie mężczyzna. Garrett, dopiero gdy poczuł napierający na jego plecy, ostry koniec rapiera, pochylił się i powoli odłożył naszyjnik z powrotem do skrzyni. – Czy może raczej MISTRZU Złodziei – dodał po chwili.
Włamywacz spojrzał zaskoczony przez ramię na swojego oprawcę. Skąd on znał jego tożsamość?
Musiał szybko wymyślić, jak wyplątać się z tej sytuacji i czuł, że to nie będzie proste. W końcu za błędy, zwłaszcza tak głupie, trzeba słono płacić.
– Garrett, zgadza się? Obróć się do mnie przodem. Powoli. – Padł kolejny rozkaz. Po chwili wahania złodziej wykonał polecenie. Mógł teraz dokładnie przyjrzeć się szlachcicowi, który był tak uprzejmy złapać go na gorącym uczynku.
Rabuś rzucił mężczyźnie wyzywające spojrzenie, nawet nie drgnąwszy, gdy ostrze znalazło się tuż przy jego gardle. Jeżeli zginie, to jak prawdziwy Mistrz, a nie tchórz.
Złodziej nie miał możliwości wytrącić mu broni bez odniesienia ran, przez blokującą mu drogę skrzynię nie mógł też odskoczyć na tyle szybko, by znaleźć się poza zasięgiem ostrza, nim to zdąży poderżnąć mu gardło.
Czekał na jego kolejny ruch, pewny, że za moment rapier przebije mu krtań i pozbawi oddechu. Zamrugał zaskoczony, gdy zamiast bólu poczuł jedynie delikatne muśnięcie na policzku. Mężczyzna powoli zsunął z twarzy Garretta maskę.
– Co ty robisz? – syknął złodziej, instynktownie łapiąc go za nadgarstek i zatrzymując. Nienawidził pokazywać się obcym. A bez maski czuł się nagi i odsłonięty.
Szlachcic nie był jednak słabym, przerażonym lalusiem, jak większość osób z jego warstwy społecznej. Bez problemu wyszarpnął się i wykręcił Garrettowi rękę. Złodziej jęknął, czując jak przez całą jego kończynę przechodzi prąd i już po chwili padł przed nim na kolana. Dopiero wtedy mężczyzna zdecydował się go puścić i pozwolił mu rozmasować obolałą dłoń.
Bogacz nie miał jednak zamiaru dać Mistrzowi Złodziei odpocząć. Zsunął z jego głowy kaptur, chwycił za włosy i mocno zaciskając na nich palce, podniósł złodzieja z kolan.
– Posłuchaj mnie teraz uważnie. Masz dwa wyjścia. Pierwsze, spróbować uciec. Nie twierdzę, że ci się to nie uda, słyszałem już o twoich wyczynach, ale na pewno nie wyjdziesz z tej posiadłości CAŁY. Za tymi drzwiami czeka tuzin strażników. Na balkonie jest czterech, a w ogrodzie kolejnych kilkunastu. Jak myślisz, wymkniesz się stąd bez chociażby jednej strzały zagłębionej w twoim ciele? – Znowuż szarpnął go mocno za włosy, mrużąc groźnie oczy.
Po przemyśleniu rabuś nie mógł powiedzieć, że dałby radę z łatwością uciec stąd bez odnoszenia jakichkolwiek ran, gdyby szlachcic podniósł alarm i cała straż by na niego polowała. Wymknąłby się… albo i nie. Wszystko zależałoby od szczęścia, którego dzisiaj wyraźnie mu brakowało.
– A ta druga opcja…? – zapytał lekko zachrypniętym głosem.
Bogacz uśmiechnął się delikatnie, zadowolony, że Mistrz postanowił przeanalizować sprawę i nie rzucać się bezmyślnie do ucieczki, która i tak nie miała prawa się udać. Straże były już poinformowane o jego obecności i tylko czekały na znak swojego pana,  by władować w złodzieja grad strzał.
– Możemy też zawrzeć układ. – Puścił go i wsunął rapier za pas. – Przyszedłeś tu po tych kilka błyskotek. Dostaniesz je. – Skinął głową w kierunku otwartej skrzyni. Garrett zmarszczył brwi. Spoglądał to na księcia, to na swój niedoszły łup, nie wiedząc, co o tym myśleć. To jakiś podstęp? – Widzę, że się wahasz. Nie dziwię ci się. – Mężczyzna zaśmiał się rozbawiony. Sięgnął do swojej sakwy przypiętej do pasa i wyjął z niej wysadzany drogimi kamieniami naszyjnik. Wziął złodzieja za dłoń, którą wcześniej mu wykręcił i położył na niej cenną biżuterię. – Czy to ci pomoże w podjęciu właściwej decyzji?
Złodziej przyjrzał się dokładnie fantowi i po chwili namysłu przytaknął.
– Niech będzie. O jaki układ chodzi? – Zerknął na szlachcica, szybko jednak wracając wzrokiem do swojego nowego nabytku. W myślach już wyceniał ile za niego weźmie.
Bogacz, opierając jedną dłoń na rękojeści rapiera, wolnym krokiem zaczął obchodzić złodzieja naokoło.
– Taki, w którym obaj będziemy zadowoleni. Dostaniesz ode mnie te wszystkie błyskotki w zamian za… pewnego rodzaju „usługi”. – Zatrzymał się tuż za Garrettem i objął go od tyłu rękami w pasie.
Złodziej zamarł, niepewny co to ma oznaczać. Coś niepokojącego przychodziło mu na myśl.
– Chyba nie masz zamiaru zrobić sobie ze mnie jakiejś nałożnicy, co? – warknął wrogo, uwięziony w jego ramionach.
– Nie. Nie będziesz „jakąś nałożnicą”. Tylko Mistrzem Złodziei, który zapracowuje sobie na swój łup. Wszystko ma cenę, Garrett – wymruczał mu do ucha i polizał go po nim. Złodziej wzdrygnął się i szarpnął, to jednak spotkało się z mocnym pociągnięciem za włosy. – Lepiej dla ciebie, żebyś się dobrze zachowywał. Inaczej poużywa sobie na tobie cała moja straż – ostrzegł.
Jego dłonie niecierpliwie rozsupływały skomplikowany ubiór Garretta. Pozbawił go wszelkiej broni, jaką Mistrz miał przy sobie, w tym dobrze ukrytego za pasem, Szponu.
– Nie przesadzaj – syknął gdy szlachcic spróbował zdjąć z niego pelerynę.
– Chyba nie myślisz, że będę cię brał w ubraniu? Daj moim oczom nacieszyć się tym pięknym ciałem. – zaśmiał się, rozbawiony tak rzadkim dla złodzieja zdenerwowaniem. – Za rozebranie się dostaniesz garść złotych monet – zaoferował hojnie. – Ale masz to zrobić z uczuciem i w podniecający sposób. Nie zapłacę ci nic, jeżeli tylko zdejmiesz z siebie ciuchy.
– Nie za duże masz wymagania? – prychnął Garrett, lekko zażenowany tym wszystkim.
Sytuacja uległa zmianie, gdy mężczyzna odstąpił od niego, usiadł na łóżku odpinając swoją sakwę od pasa i wysypał na dłoń jej zawartość. Złodziej momentalnie zmienił nastawienie, nie mogąc oderwać wzroku od kuszącego go złota.
Co mu szkodzi. Tylko zdejmie strój, a dostanie za to więcej, niż gdyby okradł posterunek straży. Ten układ nie był aż taki zły. Jeden raz chyba może wyzbyć się dumy i zarobić w trochę inny sposób, niż zazwyczaj.
Przekonany tą łapówką odpiął klamrę, która trzymała owiniętą wokół jego ramion, pelerynę.
– Dorzucisz do tego tamte perły – wskazał naszyjnik wystający z małej szkatułki na stole – a dostaniesz coś, czego ot zwykła ladacznica ci nie da – spróbował się targować. Jak już miał się oddać, to chciał wyjść z tego z przepełnioną sakwą.
– To ja tu ustalam reguły, mój drogi. Nie przeginaj, bo może zechcę unieważnić nasz układ… – zaczął bogacz karcącym tonem, złodziej nie pozwolił mu jednak dokończyć myśli.
– Nie unieważnisz go, za to mi może się wydać mało opłacalny. Jedna czy dwie strzały w plecach mnie nie zabiją, więc albo dasz mi tyle, ile chcę, albo możesz się pożegnać i ze swoim złotem, i ze mną. – Założył ręce na piersi, starając się wyglądać na pewnego siebie.
Problem polegał na tym, że tak jak szlachcic nie miał ochoty zrywać układu, tak i złodziej nie chciał tego robić. Marzył, by zagarnąć dla siebie całe to bogactwo, ale na pewno nie byłoby to możliwe, gdyby nagle wpadła tu uzbrojona straż. Powodem, dla którego chciał by szlachcic myślał, że taka garstka złota to dla niego nic, była nie tyle chciwość, co własna godność. Jej nie umiał wycenić, chciał przed samym sobą udawać, że robienie za dziwkę dla szlachty, którą przez całe życie gardził, to tylko pretekst do zdobycia jak największych łupów.
– No proszę, plotki o tobie były prawdziwe. – Mężczyzna uniósł brwi, zaskoczony jego postawą. – Niech będzie. Perły są twoje, tak jak złoto. A teraz się rozbieraj, zanim stracę cierpliwość.
Złodziej, zadowolony z tak łatwego wyłudzenia naszyjnika, wypełnił polecenie.
Po pelerynie powoli rozpiął do końca górę swojego stroju. Nie krępował się, przecież robił to wyłącznie dla złota. Zręcznymi palcami bez trudu rozwiązał ostatnie sznury i pasy trzymające na nim obcisłe ubranie. Nim je zdjął, przysiadł na stole, kładąc na blacie jedną z nóg zgiętą w kolanie i uwidaczniającą wszystko, co ukrywały spodnie Mistrza. Nie robił tego tylko po to, żeby szlachcic miał lepszy widok. Możliwe, że ukradkiem przywłaszczy sobie kilka leżących na wierzchu monet i drogich kamieni, które zaraz znalazły się w jednej z ukrytych kieszonek.
Półmrok panujący w pomieszczeniu pięknie podkreślił jego nagi i szczupły tors, gdy po chwili zwlekania w końcu zdecydował się go odsłonić. Trochę nieswojo się czuł bez maski i kaptura, gdyby teraz wpadła tu straż, bez trudu by go wykończyli.
Zbliżył się do szlachcica, zrzucając po drodze koszulę. Rozpiął spodnie stając tuż przed nim, zsunął je do połowy ud i usiadł mu bokiem na kolanach. Zdjął je do końca, zaraz po tym przekładając jedną nogę przez jego uda i siadając na nim w rozkroku.
– Masz piękniejsze ciało, niż sądziłem. – Pocałował złodzieja w obojczyk. – Przejdziemy do następnego kroku? – zapytał, gładząc nagiego mężczyznę po udzie.
Garrett położył swoją dłoń na jego, zatrzymując go z tym głaskaniem.
– To znaczy? – zapytał, starając się nie patrzeć bezpośrednio na szlachcica. – Czego teraz chcesz?
– Obciągnij mi – wymruczał, obcałowując blady tors Mistrza. – Oczywiście zapłacę ci i za to. Szkatułka z drogą biżuterią będzie ci odpowiadać? Czy znowu postanowisz się targować?
– Niech będzie… – Złodziej westchnął ciężko odsuwając go od siebie. Zsunął się z jego kolan na podłogę i rozchylił nieco uda bogacza. – Ale ma być pełna aż po brzegi – zastrzegł, rozpinając spodnie mężczyzny.
– Będzie, nie martw się o to. Jestem honorowym człowiekiem, nie oszukam cię. – Uniósł lekko biodra, pomagając mu z zsunięciem z siebie spodni.
– Niby honorowy, a wykorzystuje zwykłego złodzieja w taki sposób? – Garrett zmarszczył brwi, piorunując go spojrzeniem, zaraz jednak przeniósł wzrok na sporych rozmiarów interes mężczyzny. On chyba raczył żartować, że weźmie takiego potwora do ust.
– Nie wykorzystuję. Zgodziłeś się na ten układ, płacę ci i to hojnie, więc nie masz powodu, by się tak czuć – sprostował. – No dalej. Nie każ mi czekać.
Z lekką niechęcią złodziej objął dłonią gorący członek mężczyzny i zaczął nią rytmicznie poruszać w górę i w dół.
– Musisz się bardziej wysilić, jak chcesz dostać swoją dolę – stwierdził szlachcic, poganiając złodzieja.
Mistrz warknął coś nieprzyjemnego pod jego adresem i przestał poruszać dłonią na jego penisie. Zmusił się, by wziąć go do ust. Początkowo udawało mu się to tylko do połowy, jednak z każdym kolejnym ruchem łykał go coraz głębiej.
Szlachcic westchnął z przyjemności i wplótł palce we włosy złodzieja, na razie tylko gładząc go po nich i pozwalając mu nadawać tempo, szybko jednak zaczął się niecierpliwić.
Mistrz Złodziei prędko pojął, co powinien robić żeby było mu przyjemniej. Nie chciał wszak stracić zapłaty uzależnionej od tego, czy szlachcicowi spodoba się to, co robił. Starał się z całych sił przezwyciężyć niechęć i dopieszczać jego członka na wszystkie sposoby, jakie był w stanie wymyślić. Napierał mocno językiem na główkę i oblizywał go trzymając w buzi. Doszło też masowanie jąder dłonią, a to wszystko przełożyło się na to, że prędko poczuł jak członek mężczyzny zaczyna pulsować coraz bardziej.
Odsunął się od niego tuż przed końcem, na szczęście szlachcic nie próbował mu w tym przeszkodzić. Włamywacz otarł usta wierzchem dłoni, oddychając ciężko i spojrzał w górę, na twarz szantażysty.
– Nie powiedziałbym, że jesteś żółtodziobem w tych sprawach z facetami, Garrett – stwierdził wrednie bogacz, przyciągając go do siebie za podbródek i ocierając palcami ślinę z kącika jego ust, które potem wsunął mu między wargi. – Obliż – rozkazał.
Złodziej posłusznie zaczął ssać i lizać jego palce, już nawet nie dopytując, czy i za tę czynność coś dostanie.
Szybko też z podłogi znów znalazł się na kolanach mężczyzny. Otumaniony tym wszystkim położył ręce na jego szerokich ramionach, opierając się wygodnie.
– Rozluźnij się. Dostaniesz za to kolejną garść złota – wyszeptał mu do ucha mężczyzna, zakradając się jedną z dłoni między pośladki złodzieja. – Powiedziałem coś – powtórzył surowym tonem, czując gwałtowny ścisk w tamtych okolicach. Pomasował delikatnie jego wejście, po czym wsunął w złodzieja jeden z nawilżonych wcześniej palców.
– Kurwa... – zaklął Garrett, czując nagły dyskomfort. Nie był do tego przyzwyczajony, ale musiał szybko przywyknąć, bo po chwili znalazł się w nim i drugi palec. Oba zaczęły go dość energicznie rozciągać, przygotowując na coś większego, co miało już ochotę się w niego wbić.
W końcu ból zaczął ustępować rosnącej przyjemności. Nie spodziewał się, że w tym układzie będzie choć przez moment liczył na coś innego, niż złoto, tymczasem wizję łupów z wolna zaczęła mu przysłaniać chęć osiągnięcia spełnienia.
Gdy szlachcic zauważył, że Mistrzowi Złodziei zaczyna się robić dobrze, wysunął z niego palce i położył go na łóżku.
– Starczy tego dobrego. Moja kolej, złodzieju. – Uśmiechnął się i z satysfakcją sięgnął do stojącej obok, małej szafki. Nim Garrett się zorientował, został przykuty do ramy łóżka.
– Co to ma być…? – szarpnął rękami, zaskoczony, że więżą je żelazne kajdany.
– Taka drobna atrakcja. I kara za podkradanie sobie, kiedy myślałeś, że nie patrzę – Szlachcic puścił do niego oko i uniósł wysoko biodra Garretta.
Ten facet zaczął go przerażać. Złapał go, jak nikt przedtem, podczas włamania, a teraz obwieścił, że zauważył, jak kradł. Nie mógł być zwyczajnym szlachcicem, skoro jego oczom nie umykały takie szczegóły. Musiał swego czasu mieć styczność ze złodziejskim fachem.
Garrett zagryzł dolną wargę, czując jak ociera się o niego naprężona męskość mężczyzny.
– Powiedz, jeżeli będzie boleć – mruknął, nakierowując swój interes na jego wejście.
– Teraz to ty mnie możesz w dupę pocałować, pieprz i nie gadaj. Chcę mieć to już z głowy. Za to należy mi się jedna czwarta tej skrzyni – warknął zirytowany złodziej. Chciał dostać swoje złoto i zniknąć. Zapaść się pod ziemię i tam umrzeć ze wstydu. Jak to możliwe, że podniecił go jakiś bogaty dupek?
– Błąd, mój drogi. Nie masz „mieć tego z głowy”, tylko postarać się dać mi jak najwięcej przyjemności, a nie sprawiać, bym czuł się jak ostatni łajdak. Zwłaszcza po tym, ile zaoferowałem za to zapłacić – powiedział, po czym wsunął w niego swojego penisa. Od razu poczuł dość spory ścisk wokół członka. Złodziej zdusił jęk, mocno zagryzając wargę, ale i tak mężczyzna widział jak cały drży z wysiłku.
Lekko zirytowany jego komentarzem, nie dał mu dużo czasu na przyzwyczajenie się i niemal od razu zaczął wypychać biodra. Początkowo wolno i lekko, jednak w zastraszającym tempie przyspieszał i wzmacniał pchnięcia, wydobywając z gardła Mistrza Złodziei coraz to głośniejsze, niepożądane dźwięki.
Garrett starał się jak mógł, by być cicho, ale momentami mimowolnie jęczał ni to z bólu, ni z przyjemności. Jego ciało pozytywnie reagowało na taką zabawę, on sam czuł się jednak średnio dobrze. Być może przez te kajdany, które wymuszały na nim pozycję i nie pozwalały zacisnąć dłoni na pościeli, przez co musiał wbijać paznokcie w drewnianą ramę łóżka, a być może przez rosnące poczucie, że zbyt łatwo pozwolił na taką sytuację.
Mebel trzeszczał pod nimi w rytm pchnięć szlachcica. Pierwszy doszedł złodziej, brudząc spermą pościel pod sobą i wyginając plecy w lekki łuk. Nie udało mu się stłumić głośniejszego jęku, jaki temu towarzyszył.
Garrett opadł całkiem bez sił na poduszki; musiał jeszcze znieść coraz to ostrzejsze zabawy z jego tyłkiem, aż szlachcic również nie ulżył sobie w nim.
– Zadowolony? – wydyszał Mistrz. – Teraz mnie rozkuj i daj należną zapłatę – zażądał.
– Spokojnie, dostaniesz co ci się należy. – Mężczyzna wysunął się z niego i opadł na pościel tuż obok złodzieja, obejmując go ramieniem. – Ale bez pośpiechu. Do świtu jest jeszcze trochę czasu.
– A ja nie mam zamiaru go marnować na siedzenie tutaj – prychnął Mistrz Złodziei. – Powiedziałem, żebyś mnie rozkuł.
– Wiesz, Garrett… – zaczął mężczyzna. – Mógłbym teraz zwyczajnie wezwać straż. Stoją za drzwiami, za oknami, na balkonie, a ty jesteś nagi, zmęczony i przykuty. Jak myślisz, kto by wygrał w tej sytuacji? – Przejechał palcem wzdłuż jego kręgosłupa. – Fakt, że tego nie zrobiłem, chyba coś znaczy, prawda?
– Jeszcze nie zrobiłeś. Ale w każdej chwili możesz, dlatego chcę się stąd jak najszybciej wynieść. – Złodziej spiął się gwałtownie. – Nie dotykaj mnie więcej.
– Dziwne, twoje ciało z ochotą zaczęło reagować na mój dotyk, więc jaki jest powód, bym tego nie robił? – zapytał mężczyzna, kreśląc palcami wzory na jego plecach. – A może masz chęć na drugą rundkę, co? Zdążymy, mamy dużo czasu do świtu… tak dużo czasu.


Kilka godzin później złodziej powoli zaczął się ubierać. Założył kaptur, naciągnął na twarz maskę i na koniec zapiął czarną, postrzępioną pelerynę.
– Nie mów, że ci się nie podobało. – Szlachcic, wciąż leżąc nago w łóżku, obserwował poczynania Mistrza.
– Wcale. Przy tym układzie trzymało mnie tylko złoto – stwierdził oschle, dla podkreślenia poklepując przewieszoną przez ramię torbę pełną łupów.
– Jasne, jasne… – Mężczyzna pokręcił głową rozbawiony. – Za tamtym regałem znajdziesz tajne przejście, nim wydostaniesz się do ogrodu na tyłach posiadłości, tam prawie nie ma straży. No, ale po co ja to mówię, kto jak kto, ale ty poradzisz sobie znakomicie z wymknięciem się stąd. – Zaśmiał się.
– Oczywiście, że sobie poradzę. Bywaj. – Złodziej pożegnał się i podszedł do wskazanego regału z książkami. Szybko odnalazł tajny przycisk, po jego naciśnięciu półki odsunęły się na bok odsłaniając ukryte przejście.
– A, jeszcze jedno, Garrett! – Złodziej zatrzymał się i spojrzał wyczekująco na mężczyznę. – Zostaję tu na tydzień. Wróć jutro. Możliwe, że miałbym dla ciebie kilka cenniejszych fantów.
– Nie martw się. Na pewno nie wrócę – prychnął rozdrażniony i zniknął w tajnym korytarzu.
Jeszcze czego! Miałby dobrowolnie się tu zjawić po tym, co dzisiaj przeszedł? Bolący tyłek i uda nie stanowiły argumentu za powrotem jutro o zmroku. Bardziej skłaniały go do pozostania w swojej części Miasta i okradania przechodniów, czy bogatszych domów.
Wiedząc jednak, jakie skarby wynosił w torbie, mógł zignorować ból w dole pleców i zajrzeć jutro do tego szlachcica. Tylko po to, żeby się upewnić, czy mówił prawdę i ma coś, co złodziejowi wpadłoby w oko.
Ta pokusa narastała w nim z każdym kolejnym, niespokojnym oddechem. Z każdą myślą o tym, że mógłby powtórzyć to, co miało dziś miejsce…

11 komentarzy:

  1. Nie wiem jak mam to skomentować... ale to było genialne ^^ i aż mi się trochę smutno zrobiło, gdy dotarłam do końca i uświadomiłam sobie, że to oneshot i więcej nie będzie D;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, bardzo mi miło, że Ci się ten oneshocik podobał. C: No niestety to nie będzie miało ciągu dalszego, ale Garrett jeszcze nie raz będzie miał swoje pięć minut na blogu :D
      I znów, dziękuję, że poświęciłaś chwilę na napisanie komentarza. ^-^

      Usuń
  2. Cudo, chyba najlepszy shot na tym blogu, pokochałam to mimo, że grę znam tylko ze słyszenia. Mogłabyś tym shocikiem reklamować Thiefa. Opis bardzo realistyczny, dialogi przemyślane. Nie ma do czego się przyczepić dobra robota ♥♡ /Maandira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde, dzięki! Motywujący mocno komentarz, miło mi słyszeć tyle pochlebstw. QwQ (motywacja mocno, może w końcu się weźmie i skończy coś pisać).
      Dzięki wielkie za komentarz, pozdrawiam! ;)

      Usuń
  3. Wow. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
    Świetnie się czytało tego shota, z jego dynamicznością i idealnie rozplanowaną akcją nie dało się zostawić go sobie na później.
    Aż mi żal, że to tylko shot :<. Ale cóż, lepsze to niż nic!
    (I tak, tak, Mistrzu Złodziei, na pewno ciągnie Cię tam tylko myśl o złocie, aha ;D).
    Lecę czytać dalej i zapraszam do mnie - https://opowiadania-by-damayanti.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że Ci się spodobało! :)
      Z Thiefa jeszcze sporo mam w planach, także Garrett swojej kariery na tym blogu nie zakończył. =W=
      No pewnie, że tylko złoto go tam przyciąga, kompletnie nic innego, to nie tak, że ma nadzieję na coś poza kasą... XDDD
      Dzięki wielkie za komentarz, pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Ja z wattpada tak jak zapowiedziałem ^^
    Wiedziałem, że to będzie dobry pomysł, aby tu zajrzeć, zupełnie jak Garrett. One-shot niesamowity. Szkoda, że tylko One-shot :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano oneshot, ale planuję z Thiefa o wiele więcej (chociażby opowiadanko z Corvo x Garrett), także ten. xD
      Miło mi, że tu zajrzałeś i się nie zawiodłeś. ^ ^ Dzięki za komentarz, pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. To jest cudowne. Czytam ten rozdział któryś raz z kolei i nadal nie mam dość. Kiedy następne opowiadanie z Thiefa?
    :Tysia:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, miło mi, że tak ci się spodobał ten shot! :)
      Ano gdzieś tam na boku piszę w napływach weny opowiadanko z Corvo x Garrett, mam zamiar je wypuszczać albo po ukończeniu obecnie prowadzonych opowiadań, albo (jeżeli przed tym uda mi się je w stu procentach dokończyć) gdzieś pomiędzy nimi. xD

      Usuń
  6. To jest super. Dawno nie czytałam tak dobrego Oneshota. Tylko tak dalej!!!

    OdpowiedzUsuń