wtorek, 29 września 2015

Zapowiedź - Oneshot "Pokusa"


Seria: Thief
Tytuł: Pokusa
Rodzaj: Oneshot
Pairing: Garrett x bezimienny szlachcic
Przewidywany czas publikacji: Ten lub następny weekend

Witam wszystkich, w najbliższym czasie na blogu pojawi się oneshot z gry Thief. Mam nadzieję go skończyć już na ten weekend, bo nie ma być przesadnie długi, a już zdążyłam go zacząć, ale jak nie uda mi się wyrobić z pisaniem i ogarnianiem do szkółki, to musicie wybaczyć obsuwę o tydzień i poczekać do następnej soboty/niedzieli. ;-; Co do tego "bezimiennego szlachcica", tą kwestię zostawiam waszej wyobraźni, ale chyba nietrudno domyślić się, co może się wydarzyć między bogatą szlachtą i łasym na błyskotki Mistrzem Złodziei. :D

piątek, 25 września 2015

Rozdział 2: Podobieństwa

Ten rozdział miałam już napisany, dlatego tak jak obiecałam, wstawiam go po (chyba) tygodniu. Trzeci nie pojawi się w kolejny piątek, czy sobotę, jeżeli nie będę miała wystarczająco czasu na napisanie go, dlatego musicie mi wybaczyć, że poczekacie na ciąg dalszy nieco dłużej. x-x Życzę miłego czytania. ^-^


***

Nie spodziewałem się, że to chuchro ma w sobie choć trochę siły, a już na pewno, że ma jej aż tyle!
Siedziałem niezadowolony na małej kanapie, oglądając jakąś nudną komedię w tv i uporczywie dociskałem worek z lodem do lewego policzka.
Gdybym się spodziewał, że aż tak mi zasunie, to nigdy bym mu na to nie pozwolił.
Wkurzony i w dodatku mocno obolały, obróciłem głowę, zerkając na znajdujące się nieco dalej wejście do kuchni i krzątającego się po niej Springa. Początkujący (albo i nie) morderca chyba planował kolejny zamach na moją skromną osobę, a gdzie jak nie tam znajdzie do tego odpowiednią broń? Przeszedł mnie dreszcz, gdy usłyszałem jak wchodzi do salonu i zbliża się w moją stronę.
Momentalnie przeniosłem spojrzenie na ekran telewizora. Nie nawiążę kontaktu wzrokowego z tym małym diabłem. Już nigdy.
Odetchnąłem z ulgą, gdy wyminął kanapę i bez słowa poszedł do sypialni. Czyli jednak nie zakradał się do mnie z nożem.
Po panującej za oknem ciemności mądrze wywnioskowałem, że jest już późno. A jutro poniedziałek i znowu praca.
Wyłączyłem tv i poszedłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Wyszedłem z niej czysty i w samych bokserkach. Od razu poczułem się lepiej, gdy brud i trud z całego dnia spłynęły ze mnie do ścieków. Powierzchownie wytarłem mokre włosy zielonym ręcznikiem, który po drodze rzuciłem niedbale na oparcie kanapy. Stanąłem przed wejściem do pokoju i nacisnąłem klamkę.
Drzwi ani drgnęły.
Co jest? Szarpnąłem mocniej, ale znów z tym samym skutkiem. Co ten mały dupek wyrabiał?!
– Śpisz na kanapie! – usłyszałem ze środka. Żyłka zapulsowała mi niebezpiecznie na skroni. Przebrzydły…. w końcu to on miał klucze do całego mieszkania. Mogłem mu je zabrać jak jeszcze była okazja, teraz to się złotowłosa rządzić będzie!
– Spring, nie wygłupiaj się i otwieraj! – warknąłem groźnie, mocując się z klamką.
– Po pierwsze, coś powiedziałem. Kanapa – przypomniał. – Po drugie, za wszelkie szkody wyrządzone temu mieszkaniu płacisz z WŁASNEJ kieszeni – podkreślił, uświadamiając mi, że to ze swojej wypłaty będę musiał pokrywać koszty naprawy wszystkiego, od tynku ze ścian na telewizorze kończąc, czemu wyrządzę przypadkową krzywdę.
Wziąłem głęboki wdech i policzyłem do dziesięciu. Pomogło. Uspokoiłem się i puściłem nieszczęsną klamkę.
– Może chociaż jakiś koc mi dasz? – zapytałem z nadzieją.
– Nie otworzę tych drzwi do szóstej rano – usłyszałem w odpowiedzi.
Nie mając innego wyjścia powlokłem się na rzeczoną kanapę, przy okazji zaszczycając pusty salon cichą wiązanką niezbyt logicznych przekleństw.
Szczęście, że sofa miała na sobie sporo poduszek, jedna wylądowała pod moją głową, resztą obłożyłem się tak, by w miarę w nocy nie zmarznąć.
Ciężko było mi zasnąć, a gdy już się udało, śniłem o psycholu z nożem. Nie ma co… pierwsza noc w nowym mieszkaniu minęła mi nad wyraz przyjemnie.

piątek, 18 września 2015

Rozdział 1: Bonnie i Springtrap

Witam wszystkich! Oto pierwszy na tym blogu post, mam nadzieję, że się spodoba. :) Jest to dość luźne, nie do końca rozplanowane opowiadanie, dlatego w razie gdybyście wykryli nieścisłości, proszę pisać w komentarzach.
No, to chyba wszystko, miłego czytania. :)

***


Gdzie trafia jełop bez grosza przy duszy? Właśnie tutaj – do Fredbear’s Family Diner, jakże uroczej, rodzinnej sieci restauracji, uprzejmie proszącej o wycieranie butów przed wejściem do lokalu, nieponoszącej odpowiedzialności za ewentualny zgon pracowników, bla, bla, bla.
Placówka szybko się rozwijała, a jej właściciele poszukiwali młodych, ambitnych ludzi na stanowisko „atrakcji”, czyli załóż zwierzęce uszy, przebierz się w tandetne ciuszki i rozbawiaj dzieciaki.
Od urodzenia marzyłem, żeby tu pracować!
To był sarkazm. Nie miałem kasy, a mieszkanie u staruszków przez całe życie nijak mi się nie widziało. Zarobię na własne lokum i poszukam czegoś lepszego, gdzie nie będą mnie wciskać w kamizelkę, zakładać królicze uszy i płacić grosze za każdą godzinę uśmiechu. TYLKO uśmiechu.
Brzmi jak nowy rodzaj tortur, prawda? To jeszcze nic. Poza faktem, że w nowej pracy szczerzyłem się i wyglądałem jak debil razem z trójką innych skazańców… znaczy pracowników, którzy mieli nieszczęście zatrudnić się w tym samym czasie co ja, dochodził jeszcze ON.
Mój największy koszmar miał około metr siedemdziesiąt wzrostu, średniej długości blond kłaki, przerażające, szare oczy i roztaczał wokół siebie aurę nadchodzącej apokalipsy. W bajkach ładni ludzie zawsze są tymi dobrymi, ale tutaj, niestety, jego blada, książęca buźka skrywała pod sobą istną bestię. Diabelnie inteligentną bestię z ciętym językiem.
Niemal cztery miesiące przepracowaliśmy w relacjach: „Dzień dobry, znów przecudnie śmierdzisz!”, „Zabawne, że mówi to ktoś, kto sypia w śmietniku” – tak pokrótce wyglądała parodia, którą zmuszony byłem nazywać znajomością.
Wkurzał mnie niemiłosiernie, dogadywał i zawsze wychodził ze wszystkiego obronną ręką.
Aż w końcu świat zaczął mieć dość naszych dziecinnych przepychanek i postanowił coś z nimi zrobić. W dość nietypowy sposób.