Nie
spodziewałem się, że to chuchro ma w sobie choć trochę siły, a już na pewno, że
ma jej aż tyle!
Siedziałem
niezadowolony na małej kanapie, oglądając jakąś nudną komedię w tv i uporczywie
dociskałem worek z lodem do lewego policzka.
Gdybym
się spodziewał, że aż tak mi zasunie, to nigdy bym mu na to nie pozwolił.
Wkurzony
i w dodatku mocno obolały, obróciłem głowę, zerkając na znajdujące się nieco
dalej wejście do kuchni i krzątającego się po niej Springa. Początkujący (albo
i nie) morderca chyba planował kolejny zamach na moją skromną osobę, a gdzie
jak nie tam znajdzie do tego odpowiednią broń? Przeszedł mnie dreszcz, gdy
usłyszałem jak wchodzi do salonu i zbliża się w moją stronę.
Momentalnie
przeniosłem spojrzenie na ekran telewizora. Nie nawiążę kontaktu wzrokowego z
tym małym diabłem. Już nigdy.
Odetchnąłem
z ulgą, gdy wyminął kanapę i bez słowa poszedł do sypialni. Czyli jednak nie
zakradał się do mnie z nożem.
Po
panującej za oknem ciemności mądrze wywnioskowałem, że jest już późno. A jutro
poniedziałek i znowu praca.
Wyłączyłem
tv i poszedłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Wyszedłem z niej czysty i
w samych bokserkach. Od razu poczułem się lepiej, gdy brud i trud z całego dnia
spłynęły ze mnie do ścieków. Powierzchownie wytarłem mokre włosy zielonym
ręcznikiem, który po drodze rzuciłem niedbale na oparcie kanapy. Stanąłem przed
wejściem do pokoju i nacisnąłem klamkę.
Drzwi
ani drgnęły.
Co
jest? Szarpnąłem mocniej, ale znów z tym samym skutkiem. Co ten mały dupek
wyrabiał?!
– Śpisz
na kanapie! – usłyszałem ze środka. Żyłka zapulsowała mi niebezpiecznie na
skroni. Przebrzydły…. w końcu to on miał klucze do całego mieszkania. Mogłem mu
je zabrać jak jeszcze była okazja, teraz to się złotowłosa rządzić będzie!
– Spring,
nie wygłupiaj się i otwieraj! – warknąłem groźnie, mocując się z klamką.
– Po
pierwsze, coś powiedziałem. Kanapa – przypomniał. – Po drugie, za wszelkie
szkody wyrządzone temu mieszkaniu płacisz z WŁASNEJ kieszeni – podkreślił,
uświadamiając mi, że to ze swojej wypłaty będę musiał pokrywać koszty naprawy
wszystkiego, od tynku ze ścian na telewizorze kończąc, czemu wyrządzę przypadkową
krzywdę.
Wziąłem
głęboki wdech i policzyłem do dziesięciu. Pomogło. Uspokoiłem się i puściłem
nieszczęsną klamkę.
– Może
chociaż jakiś koc mi dasz? – zapytałem z nadzieją.
– Nie
otworzę tych drzwi do szóstej rano – usłyszałem w odpowiedzi.
Nie mając
innego wyjścia powlokłem się na rzeczoną kanapę, przy okazji zaszczycając pusty
salon cichą wiązanką niezbyt logicznych przekleństw.
Szczęście,
że sofa miała na sobie sporo poduszek, jedna wylądowała pod moją głową, resztą
obłożyłem się tak, by w miarę w nocy nie zmarznąć.
Ciężko
było mi zasnąć, a gdy już się udało, śniłem o psycholu z nożem. Nie ma co…
pierwsza noc w nowym mieszkaniu minęła mi nad wyraz przyjemnie.