Wróciłam!
Dwa miesiące kompletnej zawiechy, próbowałam, pisałam, ale gówno z tego wychodziło, stąd te opóźnienia. x-x Szczerze mówiąc, ten rozdział miałam gotowy, łącznie pisałam go cztery razy, dwa razy stwierdziłam, że dupny, raz przypadkiem usunęłam i dopiero za czwartym udało mi się go skończyć.
Wiem, że trochę zawiewa nudą, muszę się znowu w to wkręcić... no i potrzebowałam rozdziału w którym wprowadzę kilka (teraz nieistotnych, ale w późniejszym czasie bardzo ważnych) informacji.
Mam nadzieję, że w miarę da się ogarnąć te moje wypociny. ;-;
Życzę miłego czytania!
***
Plush czekał spokojnie aż psorek wyczyta jego nazwisko z
listy i poprosi o odebranie sprawdzianu. Z pewnością nie dostał niżej niż
cztery, więc w przeciwieństwie do reszty klasy nie obgryzał z przerażeniem
paznokci.
Zaczynało mu się trochę nudzić, od niechcenia omiótł
spojrzeniem całe pomieszczenie, aż jego wzrok zatrzymał się na brunecie,
siedzącym dwie ławki na lewo od niego. Nie zdążył go jeszcze poznać, ale
domyślał się, że to ten niesławny Jack-O-Bonnie, który od września pojawił się w szkole maksymalnie
trzy razy, a na Facebooka wrzucał jedynie zdjęcia swoich naprężonych muskuł po
kilku godzinach spędzonych na siłce. Typ wliczający się w jedną ze
stereotypowych grup dzielących ich klasę na kilka sektorów, wśród których ani
Plush, ani Marionne się nie odnajdywali.
– Gratulacje, Plushtrap, jako jedyny w klasie zdobyłeś
maksymalną ilość punktów! Brawo, brawo, mój drogi! – Profesor z entuzjazmem
przywołał do siebie blondyna i wręczył mu jego sprawdzian.
Facet mógł sobie odpuścić tą emocjonalną paradę, bo po tym,
jak blondyn wstał, odebrał swój test i wracał do ławki, usłyszał ciche:
„Kujon!” i „Pupilek psorka, tylko czekać aż mu buty zacznie lizać!”. Nie
przejmował się, to tylko standardowe teksty padające z ust tipsiar i tępych
mięśniaków, którzy w przeciwieństwie do niego nie wyciągnęli nawet na tą
dwóję... ale miło też mu nie było.
Usiadł z powrotem na krześle i zerknął przelotnie na
sprawdzian. Tyle dobrego, że Springi głowy mu nie będzie suszył jak wróci do
domu.
– Serio kujon z ciebie – zaśmiał się Nightmarionne,
który swoją pracę odebrał chwilę przed nim. – Ja mam trzy. Nie jest źle. – Wypiął
dumnie pierś, najwyraźniej mocno zadowolony z wyniku.
– Bardzo zabaw… – Plush urwał w połowie zdania, bo od
jego policzka odbiła się papierowa kulka. – Co do…? – Dotknął skóry w miejscu
gdzie trafił pocisk.
Prędko obrócił głowę i rozejrzał się po klasie. Sporo osób
się podśmiewało, ale tylko Jack zaszczycił go kpiącym spojrzeniem i aroganckim
uśmieszkiem.
Skurwiel. Młodszy brat Springa już wyczuwał, że będzie miał
z tym gościem problemy.
– Nie zwracaj uwagi, takiego dupka najlepiej jest po prostu
zignorować – szepnął Marionne.
– Mam mu pozwolić się panoszyć? – Plush nie był
przekonany co do takiej taktyki.
– Lepiej, żeby czasem rzucił zgniecioną kartką, niż
wyjechał ci z gonga prosto w nos, bo po takim ciosie to ty byś już nie wstał.
Uwierz, wiem co mówię.
***
Springtrap wyszedł pospiesznie z pokoju nauczycielskiego. W
jednej ręce zwyczajowo trzymał kubek z kawą, w drugiej torbę z papierami i
dziennik. Tuż obok niego, z podobnym - choć uboższym o naczynie wypełnione
kofeiną - ekwipunkiem, szedł Puppet.
– Mówię ci, nie martw się Plushem, dzieciak pewnie się
z kimś pogryzł i trochę zbyt emocjonalnie zareagował. – Wyższy mężczyzna starał
się wyglądać na opanowanego. Miał nadzieję, że jego spokój udzieli się
blondynowi.
– Gdyby chodziło o zwykłą kłótnię, to na pewno tak by
tego przede mną nie ukrywał – westchnął fizyk. – Zresztą, nieważne. To nie
twoje problemy, przepraszam za to wyżalanie się.
– No co ty, od tego tu jestem, Springi! Jak masz
problem, to się żal, w towarzystwie raźniej sobie ze wszystkim radzić! –
uśmiechnął się do niego szeroko.
– Może i racja… cóż, mimo wszystko, dzięki. –
Nauczyciel nie odwzajemnił radosnego wyszczerzu, którym brunet wyraźnie chciał
go zarazić. Zamiast tego poklepał go po ramieniu i skręcił w stronę
najbliższych schodów. – Powodzenia z 3b. Mike mówił, że wczoraj wyrzucili mu
kaktus przez okno, prosto na czyjeś auto.