Hej wszystkim! :) Tak jak chcieliście w ankiecie, zaczynamy nowe opowiadanie, "Drogi Nauczycielu" (zachęcam żeby kliknąć sobie na spis opowiadań i doczytać tam kilka szczegółów, które o tym opku zapisałam). Nie mam jeszcze na to konkretnego pomysłu, seria będzie raczej luźna, postawię też na ilość rozdziałów, nie ich długość, więc nie spodziewajcie się tasiemców jak w wypadku Przepaści, przy której czasem rozpisuję się na kilkanaście stron. xux
Seria nie będzie miała pary przewodniej, w każdym epizodzie będą losowo wybrane pary (ale to nie znaczy, że całość nie będzie miała fabuły!). Poza tym przewiduję w przyszłości kilka brutalniejszych scen sado-maso, więc jeżeli ktoś nie przepada za takimi rzeczami, radzę wtedy pomijać takie rozdziały (postaram się przed każdym napisać, że w danej części będzie jakiś brutalniejszy fragment).
To chyba wszystko co chciałam powiedzieć, nie nastawiajcie się na nie wiadomo jak dopracowaną serię, bo - tak jak pisałam - jeszcze nie opracowałam planu na całość. x'D Miłego czytania!
***
To był niezwykle emocjonujący dzień. Spring czuł się, jakby
zawodowy bokser przywalił mu z całej siły w żołądek. A przecież to jego młodszy
brat, Plushtrap, powinien być teraz zestresowany. Za niecałą godzinę miał
zacząć się jego pierwszy dzień w nowej szkole.
– Wszystko wziąłeś? Śniadanie zjedzone, ząbki umyte? –
dopytywał, samemu latając chaotycznie po mieszkaniu i sprawdzając, czy niczego
nie zapomniał.
– Tak, mamo. – Dzieciak wywrócił teatralnie oczami, w
spokoju oglądając jakiś serial w tv. – Czemu tak się denerwujesz? Przecież nie
pierwszy raz zmieniam szkołę. – Plush starał się jakoś uspokoić brata, niestety
ten nie wyglądał na chętnego do przysłowiowego "wrzucenia na luz".
– Ale pierwszy raz idziesz do szkoły, w której uczy
ktoś z twojej rodziny! Na takich dzieciaki inaczej patrzą! A ja przecież jestem
za ciebie odpowiedzialny! Jak coś ci się stanie, to będzie moja wina! – Blondyn
chwycił klucze od auta, nałożył kurtkę, przez ramię przerzucił skórzaną torbę i
poszedł do salonu. Zabrał młodemu pilot i wyłączył telewizję. – Wychodzimy –
oznajmił.
– Już? Jest jeszcze wcześnie! – zaprotestował chłopak.
– Wydaje ci się. Zanim dojedziemy na miejsce, minie
sporo czasu, a ty jeszcze musisz mieć chwilę, żeby znaleźć swoją klasę. Bo
zakładam, że nie pozwolisz mi się odprowadzić? – Springtrap stanął nad nim i uniósł pytająco
brwi.
– W życiu, mam szesnaście lat, wiesz jaka to by była siara?!
– Dzieciak prychnął, zirytowany faktem, że mężczyzna w ogóle śmiał zadać takie
pytanie.
– No właśnie. Dlatego nie marudź, ubieraj buty i jedziemy –
zarządził blondyn, poganiając młodszego.
Nie minęło dziesięć minut, a już siedzieli w samochodzie;
Spring odpalił silnik i wyjechali sprzed bloku. Na miejsce dotarli po niespełna
kwadransie.
Gdy tylko srebrny golf zaparkował pod budynkiem, Plush
odpiął pas z zamiarem szybkiego wyskoczenia z auta i pognania do szkoły, nim
ktokolwiek zauważy, że odwiózł go „ten dziad od fizyki”. Gdyby ludzie zaczęli
go z nim kojarzyć, to serio miałby przesrane.
Niestety powstrzymała go ręka brata, która spoczęła na jego
ramieniu i stanowczo zatrzymała w miejscu.
– Co jest? Zanim zapytasz: tak, mam wszystko, tak, wiem
której klasy szukać i nie, nie jestem zestresowany – wywrócił oczami, szykując
się na salwę tego typu pytań. Od wczoraj blondyn go nimi zadręczał.
– Bardzo śmieszne. Nie o to mi chodzi. Gdyby coś się działo,
ktoś ci dokuczał, albo robił krzywdę, od razu do mnie przyjdź, dobrze? – Spring
usiłował brzmieć spokojnie, choć w środku coś skręcało mu się na samą myśl o
tym, że jego braciszek będzie skazany na towarzystwo tej dzikiej i bezwzględnej
hołoty, którą fizyk na co dzień uczył… a raczej się starał, bo większość była
podejrzanie mocno odporna na wszelkiego rodzaju, nową wiedzę. – Nie staraj się
samemu sobie z tym radzić i zatajać przede mną jakichkolwiek problemów.
– Jasne, braciszku. Zresztą, nawet gdybym próbował, to
pewnie i tak nie dałbym rady czegokolwiek przed tobą ukryć. Ty mordujesz
wzrokiem pół osiedla, jak widzisz małego siniaka na mojej ręce, gdyby w szkole
ktoś mi coś zrobił, od razu byś to wyczuł! – zaśmiał się młody, chcąc nieco
rozluźnić atmosferę. – Wiem, że się martwisz, ale uwierz mi w końcu, że nie mam
już pięciu lat i dam sobie radę sam, okej?
– No wiem, wiem… – Mężczyzna westchnął ciężko. –
Powodzenia, młody. – Poprawił mu rozczochraną grzywkę, a gdy tylko go puścił,
chłopak od razu wyskoczył z samochodu.
Fizyk uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc jak jego młodszy
brat rozgląda się czujnie, zapewne sprawdzając, czy nikt nie widział go w
towarzystwie jednego z najostrzejszych nauczycieli w całej szkole.
Odczekał jeszcze pięć minut, które poświęcił na ułożenie fryzury,
po czym wysiadł z auta, zamknął je i ruszył w kierunku wejścia do budynku.
Połowa dzieciarni była tak wyrośnięta, że niemal każdy
przewyższał go przynajmniej o pół głowy, a mimo to szedł pewnie przed siebie,
bez najmniejszych obaw, że ktoś go popchnie, albo wpadnie na niego z tarana.
Miał na tyle złą opinię, że wszyscy, nawet ci, których nie uczył, omijali go
szerokim łukiem.
Wszedł do pokoju nauczycielskiego, przywitał się ze
spotkanymi tam Schmidtem, Puppetem i Mangle, odłożył torbę na blat stołu i od
razu zaczął parzyć sobie kawę. W międzyczasie szybko poszukał dziennika klasy,
z którą zaraz miał mieć lekcje.
– Ej, Springi, twój brat dzisiaj zaczął tutaj chodzić,
nie? Stresował się? – zapytał Mike, podchodząc od tyłu do blondyna, który
ostrożnie zalewał kubek wrzącą wodą.
– On? W życiu. Wyglądał na znudzonego, a nie zmartwionego. –
Mężczyzna wzruszył ramionami i zaczął mieszać kawę łyżeczką. – Wydaje mi się,
że ta zmiana szkoły zrobiła większe wrażenie na mnie, niż na nim.
– Uroczo, że tak się o niego martwisz – wtrącił Mangle,
stojąc oparty o ścianę i pijąc herbatę.
– A ty byś się nie martwił? Jak te gówniarze wyczają,
że ma u mnie wtyki, mogą zacząć mu grozić, żeby podkradał z domu sprawdziany,
czy coś w tym guście. A bo to tylko do takich akcji się dzisiejsza młodzież
posuwa? – powiedział blondyn, czekając cierpliwie aż napój nieco mu ostygnie. W
końcu odważył się wziąć pierwszy łyk.
– W sumie racja… Ale nie masz co się dziwić. Chyba
połowa szkoły ma u ciebie zagrożenie, złociutki – zaśmiał się Puppet, na moment
ściągając z uszu słuchawki.
– Jak się lenie nie chcą uczyć, to czemu mam ich
przepuszczać?