Łał... ostro z tą "Przepaścią" zmuliłam, co nie?
Mocno nie umiałam złożyć tego, co kłębiło mi się w głowie, we w miarę spójną całość. No, ale w końcu gorsze dni nieco ustąpiły, a ze mnie wylało się to... nie wiem, jak to nazwać. Zakończenie pierwszego sezonu? Pierwszej księgi? No, nieważne, w każdym razie jest to meta pewnego etapu w życiu głównego bohatera, ALE nie zakończenie całego opowiadanka, w końcu tytułowa przepaść wciąż nie została pokonana. ^ ^
W kwestii sceny, w której bohaterowie grają w "Pytanie czy wyzwanie?" - zadania i pytania zostały zaczerpnięte z realnej aplikacji "Erotyczna prawda czy wyzwanie", jeżeli kogoś by to interesowało. xD
Przed zaczęciem pisania tego wstępu miałam kłębowisko myśli w głowie, ale teraz jakoś nie wiem, co więcej powiedzieć, także... miłego czytania życzę! :)
Mocno nie umiałam złożyć tego, co kłębiło mi się w głowie, we w miarę spójną całość. No, ale w końcu gorsze dni nieco ustąpiły, a ze mnie wylało się to... nie wiem, jak to nazwać. Zakończenie pierwszego sezonu? Pierwszej księgi? No, nieważne, w każdym razie jest to meta pewnego etapu w życiu głównego bohatera, ALE nie zakończenie całego opowiadanka, w końcu tytułowa przepaść wciąż nie została pokonana. ^ ^
W kwestii sceny, w której bohaterowie grają w "Pytanie czy wyzwanie?" - zadania i pytania zostały zaczerpnięte z realnej aplikacji "Erotyczna prawda czy wyzwanie", jeżeli kogoś by to interesowało. xD
Przed zaczęciem pisania tego wstępu miałam kłębowisko myśli w głowie, ale teraz jakoś nie wiem, co więcej powiedzieć, także... miłego czytania życzę! :)
***
Od pierwszego dnia znajomości, moje relacje ze Springiem
chwiały się na wysokich falach opisanych jako: „nienawiść”, „zażenowanie”,
„politowanie” i okazjonalnie „ruchanie”. Rany, nasze życie zaczęło się zmieniać
w stereotypowe problemy nadpobudliwych nastolatek, takich z przygłupich
programów dla dorastających księżniczek. Nie mogłem powiedzieć, że kiedykolwiek
było między nami naprawdę zarąbiście; zaliczaliśmy wzloty i upadki, do tego
dałem się wkręcić w ten cały niezobowiązujący seks, przez który ostatecznie
wylądowaliśmy w sytuacji bez wyjścia. Domagałem się czegoś, czego Spring za nic
nie chciał mi dać – związku, stałości, zapewnienia, że to wszystko nie jest
tylko na chwilę.
Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że zamieniłem się w
sentymentalnego dekla, któremu nagle zaczęło zależeć, ale co poradzić? Serce
nie sługa, dupę sobie wybierze i za nią będzie gonić.
Wyjąłem z szafki maszynkę i delikatnie przyciąłem nią kilka
dłuższych włosków na mojej starannie wymodelowanej bródce. Idealnie.
Perfekcyjnie wręcz! Raz w roku mogę się odpizdrzyć, tym bardziej, że załoga postanowiła
wyprawić mi łączone urodzinki i zadbała o zorganizowanie całej imprezki z tej
okazji. Słabo by było wpaść na nią w szlafroku i kapciach, bo – mimo tego, co
myśli o mnie Spring – jakąś godność mam.
– Nie wysilaj się, nieważne ile godzin będziesz stał
przed tym lustrem, krzywego ryja nie naprawisz – usłyszałem jadowity głos
Złotka. O wilku mowa, ten to zawsze musi się zjawić w krytycznym momencie, żeby
mnie dobić.
Blondyn stał w drzwiach i z wyraźnym zniecierpliwieniem
czekał, aż wyjdę. Nie ma tak dobrze, jak wojna to na całego. Postanowiłem
wytoczyć ciężką artylerię i odpowiedzieć Chuckiem Norrisem na ogień. To znaczy
– olać Springa i złośliwie zacząć się pizdrzyć przed tym lustrem, jak rasowa,
żywa Barbie.
O ile pierwsze pół minuty blondasek przetrzymał to
spokojnie, o tyle po tych trzydziestu sekundach stwierdził, że zrobi to samo,
co ja. Będzie udawał, że pan Bonnie Cepowski nie istnieje, a skoro tak, to nie
ma żadnych przeciwwskazań, żeby wszedł do środka i jakby nigdy nic zaczął się
przede mną obnażać, chcąc wziąć szybki prysznic.
Tak, zostałem ochrzczony Cepowskim, po tym jak zeszłego
wieczoru wywiązała się dyskusja o budowie cepa. Dużo się o sobie podczas tamtej
rozmowy dowiedziałem, szczególnie zapadł mi w pamięć fakt, że taki zwyczajowy
Cepowski składa się z fiuta, czarnej dziury w zastępstwie żołądka i worka
treningowego w miejscu twarzy, z którego co jakiś czas wydaje
niezidentyfikowane odgłosy, będące najpewniej prośbami o szybkie zakończenie
jego marnej egzystencji.
Jak tak teraz o tym myślę, to powinienem był przyjebać
Springowi za te obelgi; a nuż zamknąłby śliczną buźkę i nie otwierał jej aż do mojego
pogrzebu.
Ostatecznie stwierdziłem, że nie ma co tracić nerwów, w
dodatku tuż przed imprezką, olałem wszelkie zamierzone i niezamierzone zaczepki
ze strony blondyna i pognałem do sypialni w poszukiwaniu jakiejś czystszej
koszulki, bo odkryłem, że mam upierdolony rękaw.
Po ogarnięciu garderoby w równie szybkim tempie
przemieściłem się do drzwi wyjściowych i po włożeniu butów oraz kurtki, jak
strzała wypadłem z mieszkania.