A więc w końcu, po milionie lat, na bloga wpada pierwszy BillDip. x'D
Nie jest idealny, jak do tej pory jedynie czytałam fanfiction z tą parą, sama czuję się mocno nie na siłach, ale... chcę spróbować, zwłaszcza, że już ładne pół roku mam plan na dłuższe opko z tą parą i myślę, że ten oneshot jest dla mnie świetnym treningiem przed tym właśnie opowiadankiem, które najpewniej pojawi się zaraz po tym, jak jeden z obecnie prowadzonych tworów się skończy, bo za dużo na raz prowadzę. x-x
No nic, mam nadzieję, że jakoś tragicznie nie jest, miałam ubaw pisząc to, także... miłego czytania! :)
***
Wkurzało go to. Wkurzało jak jasna cholera.
Cipher zmarszczył brwi, usiadł wygodnie w eleganckim fotelu ze sztucznej, ciemnej skóry i naciągnął na dłoń białą rękawiczkę, po chwili identyczną ubierając na drugą rekę. Materiał napiął się mocno na czubkach wyprostowanych palców.
– Spróbujmy jeszcze raz… – powiedział do leżącego na podłodze tuż pod nim, posiniaczonego i nagiego Dippera. – Powiedz mi, czy masz już dość? – Uśmiechnął się delikatnie, prostując plecy i zakładając nogę na nogę. Łokcie ułożył na bocznych oparciach fotela, dłonie natomiast splótł ze sobą na brzuchu.
Tańczące w kominku płomienie co rusz rzucały głębokie cienie na blade, wychudzone ciało Pinesa i siedzącego ledwie dwa kroki od niego, Billa. Poza tym małym skrawkiem, reszta pomieszczenia pogrążona była w półmroku, przy drzwiach do korytarza przechodzącym w kompletną ciemność, w której nietrudno było o niezaplanowaną kolizję ze ścianą, bądź jakimś meblem.
Chłopak drgnął lekko po chwili i podkulił mocniej kolana, które z wysiłkiem spróbował objąć szczupłymi, kościstymi ramionami.
Bill czekał i czekał, odpowiedź jednak nie nadeszła. Poważnie zirytowany pomasował palcami skroń i zamknął swoje jedyne oko. W miejscu drugiego znajdowała się trójkątna przepaska i tylko sam demon wiedział, co się pod nią ukrywało.
– Nie denerwuj mnie, Sosenko. Jeżeli nie powiesz mi, że masz już dość, to uznam, że chcesz, bym kontynuował. – Brzmiał spokojnie, w środku jednak cały się gotował.
Ostrzeżenie, czy może raczej groźba, nie pomogły. Cipher, klnąc coś w swoim własnym, demonicznym języku, zerwał się nagle z fotela.
Ile to już trwa? Miesiąc? A może rok? Nie miał pewności, wiedział jedynie, że minęło zdecydowanie zbyt wiele czasu, odkąd ostatni raz słyszał – wtedy jeszcze nieco dziecinny – głos Dippera.